niedziela, 3 września 2017

Przystanek Trzeci - St Petersburg, część trzecia

Następnego dnia rano znowu trzeba się było zerwać skoro świt, powtórzyć procedurę ze strażnikami granicznymi i odnaleźć przewodniczkę. A potem autokarem przemierzaliśmy kolejny raz główne ulice byłego Leningradu.





Widzicie w oddali nowiuśki stadion piłkarski, wybudowany specjalnie na Mistrzostwa Świata. Pod tym mostem jest zjazd na autostradę. Tak nową, że nasz kierowca się zgubił i nie umiał na nią wjechać :-)



Udajemy się do miasteczka Puszkin (miasteczko, wioseczka nawet na rosyjskie warunkie, zaledwie osiemdziesiąt tysięcy mieszkańców!), w którym znajduje się cel naszej porannej wycieczki - Carskie Sioło.


Tuż przed wejściem rosyjska orkiestra przygrywa nam "Kalinkę". Nie, nie za darmo oczywiście, choć do zapłaty nikogo nie mogą zmusić.



Czy jesteśmy zaskoczeni? Chyba nie. Po tym, co zobaczyliśmy wczoraj, nie wydaje się żeby mogłoby tu być coś wspanialszego.


Przed pałacem budowana jest konstrukcja, na której będą się odbywać występy z okacji wspomnianego już Święta Marynarki. Ma być Putin i tak dalej.


Pałac w Carskim Siole, zwany Pałacem Katarzyny, ale nie tej Katarzyny, o której myślicie. Otóż, pamiętacie pewnie z poprzednich wpisów, był sobie car Piotr Pierwszy, założyciel Pietrogrodu. I wziął się on zakochał w pospolitej dziewce, którą uczynił swą małżonką i najpotężniejszą kobietą w kraju. Przybrała ona imię Katarzyna Pierwsza. Jeszcze przed ślubem, otrzymała ona od przyszłego męża olbrzymie tereny, na których kazała wybudować mały pałacyk z przyległościami. Nazwano to miejsce Carskim Siołem. 




Dopiero za panowania carycy Elżbiety (tej od zabaw i polowań, córki Piotra Pierwszego Wielkiego) maleńki pałac Katarzyny został przebudowany i powstał potężny kompleks pałacowy  o trzystumetrowej długości. Jest to chyba najwspanialesze dzieło rosyjskiego baroku. 



Wchodzimy obszerną klatką schodową, jedną z kilku w pałacu. 



Sala balowa. Sala lustrzana. Caryca z carem pozazdrościli Wersalowi i postanowili zrobić taką u siebie. Podobno ta jest lepsza. Ogromna. Wspaniała. Według opowieści nie można w niej było umieszczać żadnych krzeseł, bo caryca Elżbieta nie tolerowała siedzenia podczas zabaw tanecznych. 


Sufit, a jakże.





Widok na ogród.


I autorka, słuchająca opowieści przewodniczki w słuchawkach. To bowiem, co mam zawieszone szyi to zwykły intercom, który łączy się z przewodniczką i dzięki temu możemy słyszeć z odległości kilkunastu metrów, co ona opowiada, nie trzeba ściśle trzymać się grupy, co jest bardzo wygodne. Urządzenia są żartobliwie nazywane przez Rosjan "KGB".


Trochę zmęczony Chłop.


Pałac Katarzyny to pałac muzealny, widzicie mnie więc na powyższej fotografii w jednorazowych papierowych kapciach. Jako że został on prawie całkowicie zniszczony podczas wojny, wszystko co widzimy to rekonstrukcja. Bardzo kosztowna rekonstrukcja, jako że złote zdobienia są rzeczywiście złote, a eksponaty są w dużej mierze oryginalne. Mieszkańcy bowiem zdążyli ewakuować znakomitą większość zabytków przed nadejściem Niemców i dobrze ukryli zbiory. Elementy stałe zaś zostały odtworzone na podstawie pamięci ludzkiej i fotografii. Poniżej sala jadalna, ale nie królewska. Jest to sala jadalna odwiedzających generałów. 






Jak to w baroku, widzimy ozdoby praktycznie wszędzie. 


W komnatach umiezczone są przeróżne rzeźby. 


I kolejna klatka schodowa. Zupełnie podobna do poprzedniej. Podobno caryca orientowała się po rozmieszczeniu cherubinów na ścianie.  


Wybaczcie, nie wiem jakie sale Wam pokazuję, było ich tyle że nie da się zapamiętać. 



To to już jest carska sala jadalna. Z autentycznym zestawem miśnieńskiej porcelany. 




Pokój szachowy. 




Za czasów panowania Carycy Katarzyny Wielkiej barok stał sie już niemodny, więc ta kazała przebudować część na klasycystyczną modłę. Surowsze, bardziej stonowane wnętrza i zupełnie inna gama kolorystyczna.




Portret Carycy Katarzyny Wielkiej. W dziejach Rosji tylko dwoje władców zostało obdarzonych mianem Wielki. Piotr I i Katarzyna II. Ta, która "rozebrała Polskę".








W pałacu można robić zdjęcia, poza jednym wyjątkiem. Bursztynowa Komnata. 
Słynna Bursztynowa Komnata, wykonana przez gdańskiego architekta, która miała pierwotnie zdobić pałac Charlottenburg w Berlinie, a która została wysłana w prezencie carowi Piotrowi I przez Fryderyka Wilhelma I jako prezent dyplomatyczny (co za debil!). Oryginalna konstrukcja była niewielka, Piotr I spakował ją w osiemnaście skrzyń i tak sobie leżała w piwnicy Pałacu Zimowego. Dopiero jego córka zrobiła z tego użytek i kazała zamontować bursztynowe panele na ścianach pałacu. Dziesięć lat później kazała wszystko przenieść do Carskiego Sioła i zbudować z tego znacznie większą Burstynową Komnatę o powierzchni 96 m2.  Miejsca, na które zabrakło bursztynu, zostały pokryte imitacją. 
W 1763 roku caryca Katarzyna Wielka rozkazała zastąpić fałszywą imitację prawdziwym bursztynem. W ciągu czterech lat, przy wykorzystaniu 450 kilogramów bursztynu, komnata była gotowa. W 1941 roku muzeum w Pałacu Katarzyny ewakuowano, ale ze względu na kruchość bursztynową komnatę pozostawiono na miejscu, zabezpieczając bawełną i deskami. Niemcy, przybywając do Leningradu, przywieźli ze sobą specjalny zespół specjalistów od plądrowania zabytków. Ci usunęli bursztyn ze ścian i wywieźli do zamku w Konigsberg, dzisiejszym Kaniningradzie, gdzie odtworzono komnatę. W 1944 roku Niemcy ponownie spakowali komnatę i wywieźli w nieznanym kierunku. Nigdy jej już nie odnaleziono. 
W 1979 roku Rada Ministrów ZSRR podjęła decyzję o odtworzeniu bursztynowej komnaty. Prace zaczęto w 1983. Po dwudziestu czterech latach, i przy okazji 300-lecia założenia miasta odtworzona legendarna komnata przyjęła pierwszych zwiedzających. Magiczne arcydzieło pruskich artystów, źródło niezliczonych legend, dziewiąty cud świata, w zrekonstruowanej wersji można oglądać w Pałacu Katarzyny w Carskim Siole i ja miałam szczęście to oglądać. Niestety, jak napisałam, nie wolno robić fotografii, ale uwierzcie mi na słowo - naprawdę robi wrażenie.

No to wychodzimy z pałacu.





Ogrody, zupełnie inne niż w Peterhofie, ale także fascynujące, z mnóstwem pawilonów i wypieszczonymi alejkami.












A na koniec czekała nas jeszcze jedna mała atrakcja, niektórzy kręcili nosami, ale ja uważam że to świetny pomysł i znakomita okazja do przeżycia czegoś mistycznego. 



Wchodzimy do niewielkiego budynku, słynącego z niezwykłej akustyki.




Mamy okazję posłuchać występu rosyjskiego kwartetu chóralnego. Niestety, tu również nie wolno robić zdjęć ani nagrywać, prawa autorskie. Powiem że panowie śpiewali przepięknie. Rosyjski jest w ogóle bat=rdzo melodyjnym językiem, a w wyćwiczonych gardłach brzmi niesamowicie. Wychodzę szczęśliwa. 




Niestety, nie dane jest nam pochodzić dłużej po ogrodach, które tak jak w przypadku Peterhofu, są wprost ogromne. Nie udało mi się wygrzebać, jak wielkie to tereny, w każdym razie jedna ledwie część to około 70 hektarów. A jest tych ogrodów kilka. 

Na koniec mijamy pałacyk dla gości. Taki miniaturowy pałac na wodzie. Początkowo nie miał on schodów, a gości wwożono specjalną windą. Skończyło się, gdy jedna z córek cara, która przyszła sobie tu pomedytować, utknęła w windzie pomiędzy piętrami i służba znalazła ją ledwie żywą po kilku godzinach (nikt nie miał prawa jej przeszkadzać). 




Gdy kończymy zwiedzanie Carskiego Sioła, po raz pierwszy dopadają nas krople deszczu. Cały ranek gdzieś tam w oddali zbierało się na burzę, więc byliśmy gotowi, wodoodporne płaszcze i tak dalej. Tylko pokropiło na szczęście, bo mamy jeszcze tyle do zobaczenia...

Ciąg dalszy nastąpi...

15 komentarzy:

  1. Ależ tam jest przepych!
    Ciekawe ilu zwiedzającym przyszło do głowy, że to elegancja, a ilu, że kicz...
    A co Ty pomyślałaś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elegancja? Kicz? Nie rozumiem jak można myśleć w takich kategoriach. Przecież to zabytek jest. A Luwr to jest kicz? Watykan? Fontanna di Trevi? Czy Pałac w Wilanowie nawet? Przecież to wszystko barokowe zabytki, piękne nie do opisania. Po to się zwiedza te zabytki, żeby zobaczyć jak kiedyś było.

      Usuń
  2. Znow obejrzalam/przeczytalam wszystko z opadnieta na kolanach szczeka. Dzieki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia trochę do dupy jak widzę, ale za cholerę nie dało się zrobić porządnie, bo niebo po prostu wariowało.

      Usuń
  3. Jakie to wszystko złote, bogate i olbrzymie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nie tak olbrzymie jak w Ameryce, tam wszystko największe :-)

      Usuń
  4. Osiągnęłam stan agonalny. Będziesz winną mojej śmierci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj z tą śmiercią, jeszcze nie skończyłam :-)

      Usuń
  5. Wszystko bajkowe nawet mozaikowe podlogi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przepięknie odrestaurowane i utrzymane, rzeczywiście.

      Usuń
  6. wśród zalewu wakacyjnych zdjęć z europejskich kurortów Twoje wpisy są prawdziwą perłą, dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  7. PS. wiem, Rosja to też Europa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ale kurortem to trudno nazwać, he he :-) Toć to już prawie koło podbiegunowe!

      Usuń
  8. Łohohoho! Jakie widoczki! To musiały być ekscytujace wakacje ;) http://granica-istnienia.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń