środa, 6 września 2017

Kiedy przestaje się być tą najważniejszą

To takie dziwne uczucie.
Niby się już wyprowadził, a jeszcze jedną nogą tu, choć drugą już tam. Zostawił kilka pudeł w garażu, przyjadę później, powiedział, to przejrzę. Jeszcze roślinka stoi w łazience, zapomniał. Figurka pantery z zawieszonym wieńcem hula na kredensie. Dezodorant, szczoteczka do zębów. I zegarek Citizen, z którym się kiedyś nie rozstawał.
Mój syn po dwóch latach zamieszkał z dziewczyną, a ja... wydawało mi się, że zdążyłam się pogodzić, że nie jestem już najważniejszą kobietą w jego życiu. Kiedy w sklepie z ubraniami on pytał JĄ o radę, kiedy w supermarkecie wybierał ser, który ONA lubi, kiedy w wynajętym mieszkaniu nie pozwolił niczego dotknąć póki ONA nie przyjedzie. Ona, Ona, Ona. Zabrała mi jedynego syna!

I wiecie co? Bardzo się cieszę, bo widze, że jest szczęśliwy i to jest naprawdę wspaniała dziewczyna. Tylko tak jakoś pusto. A to już przecież czwarty rok, jak nie mieszka w domu. Trzeba się będzie jakoś przyzwyczaić. Ech...

6 komentarzy:

  1. No tak, syndrom teściowej, zabrała :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nawet nie wiesz jak sie ciesze. Bo przy niej to sie chociaz gotowac nauczyl, a tak to mamusia i mamusia :-)))

      Usuń
  2. Ja to wyrodna matka jestem;))Po tygodniu się przyzwyczaiłam:)(Aśka)

    OdpowiedzUsuń
  3. No popatrz, a moje dziecko jakieś felerne, ani myśli się wyprowadzać i na dodatek zapowiedziało, że nigdy się ze mną nie rozstanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany, wszystko przede mną... jeszcze dobrych kilkanaście lat;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bylam calkiem wyrodna, wyslalam dziecine na saksy za granice, daleko i tam zostala :) I dobrze jej tak! :)

    OdpowiedzUsuń