wtorek, 29 sierpnia 2017

Post o pieczeniu i co zrobiłam źle

W niedzielę Chłop poszedł do pracy, chociaż on w weekendy nie pracuje, ale za tydzień ma Ważną Konferencję i coś tam do tej konferencji musiał przygotować, to mówię, to idź, porób co tam masz do porobienia a ja sobie też coś porobię w domu. No i myślę - kuchnię mam już przecież urządzoną jako tako, to wezmę i piekarnik chociaż wypróbuję.
Na początek zachciało mi się zrobić bułki. Takie z przedziałkiem. Szybko wyszukałam przepis na mojej ulubionej i niezastąpionej stronie Moje Wypieki i przystąpiłam do działania. Jako że wygodna jestem i czasu nie lubię spędzać na marnowaniu go, powrzucałam wszystko jak leci do maszyny chlebowej, ustawiłam na program "ciasto" i zasiadłam z wielkim kuborem kawy do komputera, aby przygotować dla Was post o St Petersburgu. W przerwie pomiędzy obrabianiem zdjęć wymyśliłam, że przetrzebię krzaczory przed domem, które to postanowiłam usunąć zupełnie, bo ani to żywopłot ani inne licho, a światło zabiera, trawa nie rośnie, nie wiem po co poprzedni właściciele to w ogóle posadzili. Dzikie róże na przemian z takim czymś co ma wielkie koluchy jak paluchy, ależ ja się tym ostatnio pokłułam! Ustawiłam sobie alarm w komórce, żeby wyciągnąć ciasto z maszyny jak będzie gotowe. Oczywiście mało zawału nie dostałam, kiedy ów alarm się rozległ, nie wiedziałam czy to bomba wybuchła czy jakiś alarm przeciwpożarowy może. Chwilę mi zeszło na ochłonięciu, dobrze że sobie palucha nie uciachałam z tego wszystkiego.
Więc wróciłam do domu, wyjęłam ciasto z maszyny i zgodnie z przepisem uformowałam dziesięć kulek i rozłożyłam na blasze do wyrośnięcia.


Bułki sobie rosły jeszcze pół godziny, który to czas wykorzystałam na kontynuowaniu wpisu o Petersburgu, po czym drewnianą szpatułką zrobiłam im przedziałki, o tak:


A potem wstawiłam na piętnaście nimut do rozgrzanego piekarnika.


Po upieczeniu wyglądały tak:


Może odrobinę za ciemne, ale za to jakie pyszne! Następnym razem skrócę pieczenie o dwie minuty. Posprzątałam kuchnię i poszłam z powrotem ciachać krzaczory. Jak już wyciachałam co chciałam, stwierdziłam że trawę przydałoby się skosić bo po kolana. I tak sobie kosząc, stuknęłam kosiarką o drzewko z jabłkami, co spowodowało że parę tych ślicznych jabłuszek pospadało mi na ziemię. Nie zastanawiając się długo, pomyślałam - będzie jabłecznik! Niemal wyrwałam je z gardeł ślimaków, które już się zaczęły bić o to kto pierwszy zeżre jabłko i zaniosłam do domu, po drodze planując co mogę zrobić z tego co mam w domu. 


Padło na Szarlotkę spod samiuśkich Tater. Połowa porcji, bo mało jabłek i mała blacha. Szybko zarobiłam ciasto, dwie trzecie wyłożyłam na okrągłą blaszkę i upchałam w lodówce, a jedną trzecią do zamrażarki. Niestety, co się okazało później, coś zrobiłam źle. 


Ciasto sobie siedziało w lodówce około godziny, ja w tym czasie przygotowałam jabłka. Obrałam, przekroiłam na połówki, pousuwałam gniazda niasienne.


Pokroiłam na plasterki.


Nasypałam ciemnego cukru i cynamonu.


Wymieszałam.


I przystąpiłam do kontynuowania wpisu o Petersburgu. Po godzinie wyjęłam ciasto z lodówki, podpiekłam 10 minut w rozgrzanym piekarniku, posypałam bułką tartą i wyłożyłam jabłka razem z sokiem. Wyjęłam zamrożone ciasto z zamrażarki i starłam na tarce, po czym równomiernie rozsypałam na ciasto z jabłkami. Włożyłam blachę do piekarnika na godzinę. W tym czasie wrócił Chłop i niezmiernie się zdziwił. Bo w międzyczasie zrobiłam jeszcze makaron z sosem bolognese własnej roboty, wołowiną i pieczarkami, i nawet zdążyłam posprzątać. 
Szarlotka wyszła przesmaczna. Zjedliśmy sobie po kawałku na deser, z bitą śmietaną i kulką lodów waniliowych. Reszta została do dzisiaj, bo kto by całe ciasto w jeden dzień zjadł :-)

Co więc zrobiłam źle??



16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A nie, to akurat dobrze zrobiłam bo szarlotka powinna być wilgotna :-)

      Usuń
  2. Jak to co? Nie opublikowałaś tego kolejnego postu o Petersburgu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomylilas proporcje, na blache 1/3, a na tarke 2/3?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomnialas zrobic zdjecie szrlotki z bita smietana i lodami?

    OdpowiedzUsuń
  5. A żeby tak z rana w człowieka szarlotką aż całe biurko w tyrce zaśliniłem. A i przepis druknięty to może i coś się upiecze samemu bo ja z tych co szarlotki uwielbia.

    PS. Opis wydzierania jabłek z gardeł ślimaków - bezcenny. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Osz... aż jeść mi się zachciało i takie same pyszności zrobiłaś :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bulki jakie dobre! Postanowilam ze sama bede piekla pieczywo bo to co Chlop kupuje to mi przez gardlo nie chce przejsc :-)

      Usuń
  7. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń