środa, 22 marca 2017

Zmagania ciała czyli co mi doskwiera tym razem

Od jakiegoś czasu czuję się gorzej. Niby nic mi nie doskwiera, ale ciągle coś. A to uraz ręki od nie-wiadomo-czego, a to brzuch, a to stopa. Wciąż czekam na zaproszenie do poradni gastrologicznej, o zgrozo oczekiwanie jest około 50 tygodni, masakra. Pocieszające jest to, że jak człowiek już nie może wytrzymać to może sobie pojechać do szpitala na ostry dyżur i tam go wybadają od stóp do głów. Ale aż tak to mnie jeszcze nie wzięło, więc sobie poczekam. Zresztą, mam swoje podejrzenia co do źródła dolegliwości i boję się, że niestety mogę mieć rację, bo coraz więcej symptomów na to wskazuje. Chłop już proponował że mnie zapisze do prywatnej kliniki, bo jego zakład pracy ma podpisaną umowę i pracownicy są uprawnieni do prywatnej służby zdrowia (rodziny i partnerzy również), ale ja mam jakieś opory. Prywatna służba zdrowia u nas wcale nie jest lepsza, bo najlepsi lekarze trafiają do państwowych szpitali, gdzie mają lepsze pieniądze (fajnie, nie?), lepszy sprzęt i lepsze możliwości rozwoju, szczególnie w Edynburgu, gdzie każdy szpital to jednocześnie ośrodek naukowy. Jedyne co to to że prywatnie się nie czeka. Płacisz i masz. Więc jak będę musiała to pójdę, a jak nie to sobie poczekam.
Jednakowoż w międzyczasie dzieją się inne niepokojące rzeczy, za które musiałam się wziąć bo uznałam że dłużej tak nie pociągnę. Bóle mięśni i kości na przykład. Stanu zapalnego stawów nie ma, więc przynajmniej z tym jest dobrze. Ale jak się zasypia z bólem, a sen nie przynosi ukojenia, w dodatku budzisz się w nocy bo cię tu strzyknie, to pociągnie, nie możesz sobie znaleźć miejsca na własnej poduszce, a rano nie możesz się zwlec z łóżka, to nie jest dobrze. Jak nie można zasnąć bez paracetamolu czy ibuprofenu, bo bóle mięśni są tak dotkliwe, że przeszkadzają w normalnym myśleniu, to nie jest dobrze. Jak przez cały dzień oczy Ci się zamykają, pomimo że wydaje Ci się, że dobrze w nocy spałaś, bo przecież bite osiem godzin bez przebudzenia, a potem jak wracając z pracy samochodem łapiesz się na tym, że głowa Ci się kiwa nad kierownicą i na ułamek sekundy tracisz świadomość na autostradzie pełnej samochodów, to nie jest dobrze. A potem próbujesz się zdrzemnąć, ale nie możesz, bo przecież nie brak snu jest przyczyną, to nie jest dobrze. Jak codziennie rano zmuszasz się do jedzenia, bo na nic nie masz apetytu, a wiesz że jeść trzeba, jak biegasz do toalety po pięć razy dziennie i czujesz że co zjesz to przelatuje przez Ciebie, a pomimo tego nie chudniesz, to też nie jest dobrze.
Rutynowo wezwano mnie na badanie poziomu TSH tarczycy, bo powinnam była zrobić już w październiku, ale jakoś tak mi zeszło, więc teraz już było że mus bo tabletek nie dostanę jak badań nie zrobię. No to zrobiłam. Poziom TSH 1,1. Super, co nie? I wtedy mnie tknęło, bo pomimo że 1,1 to jest jak najbardziej prawidłowa norma, już dawno ustaliłyśmy z moją poprzednią panią doktor, że ja osobiście czuję się na najniższej granicy normy, czyli 0,1 i tak będziemy trzymać. I trzymaliśmy przez parę lat. A tu zonk.
Zanim poszłam do pani doktor obgadać sprawę, zrobiłam osobiste rozeznanie. Dlaczego poziom TSH mi się podwyższył. Co może być z tym związane. Na każdym oficjalnym i mniej oficjalnym forum tarczycowym czytam jak byk - sprawdź poziom witaminy D. Oczywiście, że niemal każdy człowiek w naszym rejonie geograficznym ma niedobór witaminy D, szczególnie w okresie jesienno-zimowym, ale osoba z niedoczynnością tarczycy jednak zdrowa nie jest i u niej ten deficyt jest jest znacznie większy. A szczególnie osoba z dolegliwościami układu pokarmowego, przez którą wszystko przelatuje. Po prostu witaminy nie są wchłaniane z przewodu pokarmowego tak jak powinny.
No to poszłam do pani doktor, tłumaczę o co mi chodzi. Ona kręci nosem, że każdy ma niedobór i tak dalej. A ja jej tłumaczę jak powyżej. No to ona, że owszem tak ale ona nie jest pewna. Może najpierw zwiększmy dawkę tyroksyny (hormon tarczycy). A ja że owszem, to może pomoże na krótką metę, ale jak mam deficyt witaminy D to tyroksyna nie będzie przyswajana odpowiednio i skutek będzie jak powyżej. No to ona że da mi skierowanie na badanie krwi, ale czeka się długo i raczej nic nie wyjdzie, bo przecież niedobór witaminy D to normalne o tej porze. Ale ja chcę być pewna, mówię. Kręcąc nosem, dała skierowanie. Badanie zrobiłam jakieś trzy tygodnie temu. Po badaniu zaczęłam sama sobie stosować witaminę A+D, co wyjdzie to wyjdzie, myślę, a na pewno nie zaszkodzi.
Jadę sobie wczoraj do apteki, bo mi zaległe leki mieli wydać, których im zabrakło w sobotę. Pani daje mi paczuszkę jedną, a potem wyjmuje drugą i mówi że to też dla mnie. Jak dają to biorę, otworzę sobie potem to zobaczę. Może te krople do nosa w dwie paczuszki zapakowali. Jadę do domu. A tam list z przychodni. Z treścią mniej więcej: "Droga Pani A, badania wykazały że masz duży deficyt witaminy D i powinnaś zobaczyć się z panią Twoją doktor jak najszybciej. Wysłałam specjalną receptę do Twojej apteki i lepiej żebyś zaczęła brać te witaminki już teraz. Z poważaniem Doktor-Taka-A-Taka".
Tak więc mam małe śliczne niebieskie kapsułeczki z końską dawką. I bardzo się ciesze z wyników moich testów. Przynajmniej mam dowód że moje podejrzenia okazały się słuszne, a do hipochondrii to mi naprawdę daleko :-)

10 komentarzy:

  1. Na szczescie u mnie slonca nie brakuje i jeszcze nigdy nie mialam niedoboru wit.D czasem mam problem z niedoborem potasu. Wlasnie znow zaczelam brac, bo to mnie tez dotyka szczegolnie w okresie wiosennym.

    Pod poprzednia notka zadalam jeszcze pytanie, bom bardzo ciekawa jak to jest i bede wdzieczna jesli zerkniesz i odpowiesz, bo wiesz z niezaspokojona ciekawoscia to tez sie ciezko zyje:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach jeszcze zapomnialam, ze wit. D zeby organizm wchlonal prawidlowo powinna byc podawana z wit. K to gdzies wyczytalam w madrych zrodlach i ponoc to prawda, wiec moze zapytaj doktora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet znalazlam link do artykulu na ten temat, nie pytaj czemu szukalam po polsku, chbya z rozpedu po czytaniu bloga wlasnie w tym jezyku:)))

    https://siegajpozdrowie.pl/witamina-k-kluczowy-skladnik-stosowany-z-witamina-d-w-celu-redukcji-osteoporozy

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ci sie nawklejalo :-)
      Tak, te wszystkie rzeczy sa zalezne, tez powinnam zwiekszyc podaz wapnia. POgadam z dochtorkom jak tylko sie umowie na wizytacje.

      Usuń
  5. OMG!! Przepraszam za ten balagan, nie mam pojecia jak to sie stalo, troche posprzatalam, ale i tak glupio wyglada:(((

    Znalazlam jeszcze link na stronie doktora u ktorego ja zamawiam suplementy tu jest narpawde fajnie wytlumaczone na czym ta zaleznosc polega i czemu jest wazna.

    http://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2013/10/19/vitamin-d-vitamin-k2.aspx

    Mam nadzieje, ze znow nie narobie balaganu, az sie boje kliknac w publikuj:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Iwonko a jak tam u was jest z z prywatnymi badaniami na przykład wymaz z gardła? Takie najprostsze bo u nas można płaci się i robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mozna sobie isc tak o i zrobic badania jakie sie chce, nawet odplatnie. Kazde badanie (poza moczem) jest raczej inwazyjne i dlatego jest robione na wniosek lekarza, niezaleznie czy prywatnie czy nie. Wynikow badan tez do reki sie nie dostaje, sa skanowane i pozostaja w systemie, kazdy lekarz ma do nich dostep.

      Usuń
  7. Trzymam zatem kciuki, żeby witamina D dała radę! Spójrz jeszcze krytycznym okiem na to co jesz - bo może jest coś, co po prostu męczy Twój organizm? Może to efekt placebo, ale po zredukowaniu cukru do minimum i zmniejszeniu ilości mięsa czuję się lżej i stawy przestały mnie boleć - coś w tym musiało być;)
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń