Tak więc żyję i żyć będę bo się właśnie z wyra wylęgłam i powiedziałam: dość tego chorowania. Tym bardziej że wyro nie moje to co będę zalegać :-)
Moja choroba okazała się przewlekłym zapaleniem oskrzeli, czyli to świństwo co mnie tak trzymało od grudnia w końcu się ujawniło w pełnej krasie i dobrze, ile można podchorowanym być. Dostałam antybiotyk na siedem dni, dzisiaj już jest piąty i dopiero zaczynam odczuwać pozytywne skutki. Wzmacniane herbatką z cytryną i miodem, paracetamolem, grejpfrutem i co sobie tylko moja duszyczka zażyczy. A życzy sobie niewiele bo jakoś apetytu nie ma. No to przynajmniej doopsko schudnie. Po świętach idę na umówione badania krwi to zobaczymy co tam jeszcze wynajdą.
Tymczasem, razem z kotami wypoczywamy "na wakacjach", które miały być fajnym wyjazdem na kilka dnia a okazały się szpitalem :-) Ale nadrobimy to wszystko, nadrobimy...
Czytam Wasze blogi, jestem ze wszystkim na bieżąco, tylko komentarzy nie zostawiałam bo nie miałam siły myśleć, ale już się poprawiam.
Mam nadzieję jutro już wyjść na prostą. 3MajCie kciuki.
Pozdrawiam pozałóżkowo.
Ojej, a ja juz wieniec zamowilam... No moglas sie wczesniej odezwac, mialabym mniejsze koszty. :(((
OdpowiedzUsuńOj, to wez zadzwon, moze da sie odmowic? :-D
UsuńDobrze że wracasz do życia. Już czas, już czas.:)
OdpowiedzUsuńEch, cigle zimno Elu, ciagle zimno...
UsuńW cudzym łóżku, powiadasz...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo pościel nie Ty musisz zmieniać ;)
To prawda :-) Jakos o tym nie pomyslalam...
UsuńNo wreszcie "dalas glos", bo juz sie martwilam, ze cos nie tak. Wracaj do zywych jak najszybciej. Pozdrowienia z zasniezonej Polski (tak, tak, u nas pada, przynajmniej w Wielkopolsce)
OdpowiedzUsuńPrzeganiaj choróbsko i wracaj na posterunek, a chyżo!:)).
OdpowiedzUsuńJakże to tak, bez piątkowego humoru?