środa, 4 marca 2015

Bo nowy dzień wstaje...

Ależ przymarudziłam wczoraj, aż się sama za siebie wstydzę. Tak myślę że to NA PEWNO było:
1. Przesilenie wiosenne - cały weekend była ładna pogoda, a tu w poniedziałek się ochłodziło i pośnieżyło, no to człowiek od razu załamany;
2. Zmęczenie poweekendowe - miałam intensywny weekend pełen wrażeń, późno chodziłam spać, a jednocześnie umysł pracował na najwyższych obrotach;
3. Coś mnie znowu jednak bierze bo wczoraj pod wieczór zaczęłam smarkać, ale pomyślałam, nie poddam się cholerze i zamiast do łóżka poszłam na badminton. Jak się człowiek tak porusza, zagrzeje od środka, to choćby nie wiem co, lepiej się na ciele i duszy od razu robi i mnie się lepiej zrobiło również.
Jedno jest pewne. Organizm mam czymś osłabiony i gdybym nie była taka zdrowa i silna jak koń to pewnie bym się rozłożyła i ogrzewała łóżko od środka. Badania jednak trza zrobić bo to nigdy nic nie wiadomo. Z moją tarczycą radzimy sobie świetnie, ale czasami jakichś pierwiatsków może po prostu brakować i stąd samopoczucie do dupy. Jeszcze tak nie miałam żeby tak długo się za mną coś ciągnęło, zawsze musi przyjsć ten pierwszy raz, co nie?
W każdym razie, w nocy wyspałam się za wszystkie czasy, wyśniłam sobie całą historyjkę od początku do końca, nic mnie nie budziło aż do pięć minut przed budzikiem, kiedy Miguśce się znudziło grzebanie w szafie i skoczyła sobie mi na plecy. Mnie to co prawda nie przeszkadza, niech sobie mi na tych plecach siedzi, tylko niech się nie wierci bo się niewygodnie drzemie.
A dzisiaj dzień cudny, słoneczko pięknie świeci, kfiatki kfitnom, będę musiała w sobotę obfocić żeby nie było że się chwalę. Żonkile już w pełnej krasie, krokusy, przebiśniegi, prymulki, wszystko pozostałe pączkuje i po prostu serce rośnie. Jedyną moja obawą jest że łokcia sobie nigdy nie wyleczę bo zaraz zacznie się golenie, strzyżenie i przycinanie, a przecież od tego sie zaczęło. Będę musiała podejść do tego bardzoi powoli i ostrożnie. Ale wiecie co? Jak w zeszłym roku miałam cały ogród w głebokiej dupie wielkim poważaniu tak teraz się naprawdę cieszę na te ogródkowe roboty. Sekator sobie tylko porządny kupię bo mój choć porządny to już się trochę zepsuł po latach. Będzie dobrze!
Pozdrawiam wiosennie!

8 komentarzy:

  1. A widzisz, mowilam, to jakies krotkie poweekendowe diabelsto, na pewno szybko o nim zapomnisz. Tylko dbaj o siebie i nie przepracowuj sie. Spiesz sie powoli:-) Czekamy na fotki wiosennej przyrody. A sekator kup dobry, ale nie za wielki i ciezki, taki dla kobietki, choc silnej - fizycznie i duchowo - jak dab:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dab? Nie słyszałam... Jak dla mnie to Friskars jest najlepszy, w każym razie najlepszy jaki miałam. Może są jakieś lepsze, będę się niedługo rozglądać :-)

      Usuń
  2. W weekend mialas po prostu za duzo seksu, a ze nie jestes przyzwyczajona, to i z sil opadlas. Musisz zatem wiecej trenowac, to i sily wroco. :))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trenowałam, trenowałam, może faktycznie za mało ;-)

      Usuń
  3. A u nas śnieg akurat i gdzie tu wiosna gdzie ech...
    To może tarczyca Ciebie tak męczy ??
    Zrób badania koniecznie co to jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, nie wykluczam, ta tarczyca to durne stworzenie jest, zmienne bardzo. Dziękuję Krysiu :-)

      Usuń
  4. o tak, sekator, siekierę, piłę, golarkę ;)) karczowanie czas zacząć, i dawaj te zdjęcia to się potnę z zazdrości bo mnie szlag trafia tak u nas brzydko

    OdpowiedzUsuń
  5. A.
    To ja już wszystko rozumiem!
    Gdybym miała grać w badmintona, a do tego (Boże, uchowaj!) grzebać w ziemi, to byłabym najchorszym trupem na ziemi, a może i w całym kosmosie. Sama się wykańczasz :)

    OdpowiedzUsuń