wtorek, 20 stycznia 2015

Jaki poniedziałek taki tydzień cały

Zgodnie z tym co napisałam wczoraj w jednym z komentarzy do mojego poprzedniego posta, i tego będę się trzymać jak rzep krowiego ogona, powylewam sobie teraz swoje żale na blogu bo kto mi zabroni. A że wszystko musi się że tak powiem uleżeć, przeżreć i przetrawić, może o konkretach napiszę jak już to przemielę a może nie napiszę wcale. Na razie, aby było zgodnie z tematem, skupię się na stanie mojego umysłu. W którym to znalazłam się wczoraj i dzisiaj jest nie lepiej więc zapaliła mi się lampka ostrzegawcza - raz do roku mam takie coś i takie coś włąśnie nadeszło. A nazywa się to jak w temacie. I objawia się że jak się coś spieprzy za przeproszeniem w poniedziałek to będzie się tak pieprzyć cąły tydzień. U mnie działa to na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, lub bardziej obrazowo, na zasadzie kółek zębatych napędzanych jedno od drugiego...
Pierwszy u mnie spieprzył się humor. Już tak od razu, na zawołanie, chociaż wstałam prawą nogą bo po to się jakiś czas temu przeniosłam na druga stronę łóżka żeby wstawać prawą nogą, sprytna jestem, co nie? Z drugiej strony, wcale się mojemu humorowi nie dziwię, bo po tygodniu laby i sielankowym weekendzie musiał się gotować na bój w robocie. Zwaliłam wszystko na zmęczenie pochorobowe, choć przyczyna była zupełnie inna bo damsko-męska ale o tym opowiadać nie będę bo zaraz będziecie chcieli szczegóły znać, każecie sobie wszystko opowiadać, już ja Was znam ;-) No i oczywiście słynny Blue Monday. Czyli wszystko zebrane do kupy i humor do doopy. Ale mi się zrymowało! No ale tak właśnie jest. A w tym złym humorze zaczęłam sama siebie nakręcać. Wiecie jak jest, ktoś gdzieś coś powie, Ty zaczniesz się zastanawiać, wleziesz na goole, zaczniesz szukać, im więcej szukasz tym więcej się pojawia informacji i w końcu dochodzisz do wniosku że wiesz za dużo. No to ja tak właśnie zrobiłam. Samonakręcające się kółka zębate... Humor spieprzony na całego. Z takim humorem poszłam spać dość wcześnie wczoraj żeby się wyspać. 
A dzisiaj od samego rana coś. I to nie moja wina. Miałam plan - zabrać na ósmą samochód do przeglądu, poczekać tam godzinę jak zwykle to robię, spóźnić się pół godziny do pracy ale to też nie dramat. Obudziłam się więc o godzinę wcześniej niż zwykle, wyruszyłam z domu czterdzieści minut przed czasem, chociaż jedzie się tylko dwadzieścia, w razie czego żeby mieć zapas czasu. I co? Nie dość że roboty drogowe na jednym z głównych skrzyżowań (na co akurat byłam przygotowana stąd te dwadzieścia minut) to jeszcze wypadek przy zjeździe na bypass. A jak wypadek to droga zablokowana. Widząc co się dzieje zjechałam wcześniejszym zjazdem żeby zrobić mały objeździk i wpadłam z deszczu pod rynnę bo nie tylko ja byłam taka mądra. Na sprzegląd spóźniłam się pół godziny, przegląda zajął odrobinę dłużej niż przypuszczałam, a w pracy nie mogłam znaleźć miejsca do parkowania i jeździłam jak idiotka po cąłym kampusie wraz z przyległościami przez pół godziny. Miejsce znalazłam w końcu. Ale do pracy spóźniłam się półtorej godziny. 
No i tak to się zaczęło. Czekam na ciąg dalszy bo przeceiż jaki poniedziałek....Też tak macie?



14 komentarzy:

  1. Ja posunelam sie o krok dalej. Mianowicie ROK mi sie zle zaczal.
    Tobie przejdzie po tygodniu, ja mam 11 miesiecy gooowna przed soba.
    Czym Ty mi chcesz zaimponowac? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oesu, to faktycznie, przerabane do golej dupy... No i co ja moge... Cie glaskam wirtualnie i przesylam dobre fluidy po kablu i eterze coby troche choc sie odmienilo ♥♥♥

      Usuń
  2. A ja Ci powiem, ze to bedzie inaczej - to, co bylo dla Ciebie przeznaczone na caly tydzien, mialo miejsce w poniedzialek, tak hurtem, i teraz do soboty juz luz!!! Wspomnisz moje slowa:-)
    Pozdrawiam
    P.S. A jak to sie glaszcze wirtualnie??? Mocno dociskac kabel, mocno przyciskac klawisze czy tylko ino, ino? :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie bo we wtorek tez. Juz mi sie jutro fajne zapowiada, kurna chata. Glaskanie wirtualne to wyzsza szkola jazdy, najpierw sie na joge trzeba zapisac, potem osiagnac stan zen :-) No i sie siada w pozycji lotosu albo i nie jak ktos nie daje rady i sie zaciska dwa palce, zamyka oczy i mruczy "Ommmmmm......" i dobra energia juz zasuwa po eterze, hm... to znaczy w powietrzu :-)

      Usuń
    2. Aha, teraz wiem:-) Dzieki za instrukcje. Mam nadzieje, ze sroda minela bez wiekszych niespodzianek...
      Pozdrowka

      Usuń
  3. Na szczęście nie mam...
    Ale nakręcić też się potrafię ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję Tobie, taki ciąg zdarzeń , ja dziękuję bardzo za taki poniedziałek...i cały tydzień...!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Ci fajnie ze nie masz, oby tak dalej. A ja mam, zawsze raz do roku i chyba na ten tydzien wlasnie wypadlo...

      Usuń
  5. Ja miewam naprzemienne cykle. Jeśli poniedziałek do doopy, mogę spodziewać się dobrego wtorku. Jeśli we wtorek będę mieć owocny dzień, istnieje uzasadniona obawa, że środa się posypie. I tak dalej w tym trybie. Można próbować z tym walczyć i czasem nawet mam sukcesy:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A a jak sie smieje w poniedzialek to w niedziele rycze i vice versa :-)

      Usuń
    2. A skąd wiesz o tym tak dokładnie? Zapisujesz w kalendarzu? :))

      Usuń
  6. no to limit na ten tydzień wyczerpany, teraz będzie tylko lepiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech tam, limit... limit... Tyle ludzi mnie pociesz ze mi wystarczy na dwa lata :-)

      Usuń