czwartek, 22 stycznia 2015

Jak przewieźć kota

Tak się składa że wyjeżdżam co jakiś czas i kłopot mam z kotami. Fajnie było jak dzieci były w domu, to się opiekowały. Ale dzieci już nie ma za to koty są. No i teraz - co z nimi zrobić. Opcji jest kilka. Hotel odpada. Po prostu nie i koniec, to już ostateczna ostateczność. Sąsiadów nie chcę obarczać dwoma kotami i to w dodatku dość często. Nikt znajomy blisko nie mieszka. Wynajęcie kociego opiekuna trochę kosztuje, ale jest to jakaś opcja, chociaż trochę się obawiam, czy aby na pewno będzie przychodził dwa razy dziennie do kotów. No i kwestia obcej osoby w domu, ale zakładam że z opcji tej skorzystam nie raz, chciało się mieć zwierzątka to teraz trzeba im opiekę zapewnić.
Ostatnia opcja to wyjazd z kotami. Wydaje się łatwym rozwiązaniem, bo co to, zapakować koty do kontenerków, kuwetę, miski, jedzenie i parę zabawek. Ale koty wiadomo jakie są, Tiggy nie lubi jeździć i ze dwa razy się nawet porzygał, ale to bylo na początku, teraz trochę łatwiej mu idzie. Miałczą w samochodzie obydwoje, płaczą jakby im się krzywda wielka działa. Podróż samochodem z kotami trwałaby około dwóch godzin. I teraz nasuwają się pytania:
- Jak one zniosą jazdę samochodem?
- Czy wytrzymają dwie godziny w kontenerku? Słyszałam że przewozi się koty w klatce, ale gdzie, w bagażniku??
- Czy lepiej jest im zaserwować od razu tabletkę podróżną czy lepiej poczekać na wyniki podróży? Jakie są skutki uboczne takiej tabletki?
- Czy one mi jakoś nie uciekną? W podróży to mało prawdopodobne ale tam, na miejscu? Nie będą wychodzić, ale to wiadomo czy się jedno z drugim przez drzwi nie wyśliźnie?
- Jak taki kot wychodzący reaguje na pozostawienie go w zamknięciu? Mam na myśli swobodny dostęp do wszystkiego w domu, ale jednak bez wyjścia na zewnątrz.

Proszę Was o podzielenie się swoimi doświadczeniami, jak nie tu to piszcie na email (w prawym górnym rogu jest formularz). Przecież przewoziliście koty, Bułka to aż do Niemiec przecież jechała, a nie kojarzę żebym gdzieś czytała o szczegółach podróży... Gosia Wrocławianka swojego Hokusika na wieś wozi od czasu do czasu, przecież to też zmiana miejsca, przynajmniej za pierwszym razem, kiedy wszystko nowe. Jakiekolwiek wskazówki będą najmilej widziane, nie piszcie tylko że najlepiej to kota zostawić w domu bo tyle to wiem, chodzi mi o to że jak już trzeba z nimi wyjechać to jak to zrobić bez większych ubytków na zdrowiu, naszym i kocim.

Pozdrawiam serdecznie i liczę na odzew :-)

19 komentarzy:

  1. O Bułeczce cytuję:
    640 kilometrów z Wrocławia do Getyngi okazało się przeszkodą... do pokonania!
    I choć było wiele zachodu, nerwów i stresu, to najważniejsze jest to, że Bułeczka zniosła podróż IDEALNIE! Ten kotek nawet nie pisnął przez całą podróż! W połowie drogi, gdzie panowie mężowie mieli się spotkać, MójCiOn wypuścił ją z kontenerka, Bułka wyszła, przeciągnęła się, najadła, napiła, zwiedziła samochód, łącznie z bagażnikiem, po czym położyła się na tylnym siedzeniu i... zasnęła!
    http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/03/jak-uszczesliwic-pantere.html

    Hokus też jeździ idealnie, nie boi się, lubi być na wsi, tym bardziej, że zna już tamten teren i wychodzi sobie. On jest ufny i bezproblemowy w podróży. Stefa natomiast wzięta na wieś cały czas miauczała i była w wielkim stresie. Już jej nie bierzemy.
    Tobie bardzo odradzam wożenie kotów w nieznane miejsca, tym bardziej, że Tiggy nie lubi jeździć. Faktycznie szansa, że uciekną jest wielka. Chyba, że będziesz jeździć w jedno miejsce wiele razy, to wtedy warto je przyzwyczajać. Opcja opieki w domu jest chyba najlepsza. Wiem, że to ogromny kłopot, ja dzięki CudARTeńce miałam tej zimy wielki komfort, że mogłam wyjechać bez stresu.
    No cóż, współczuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie będę jeździć wiele razy... Ale właśnie, przewozicie koty w kontenerku, prawda? I Bułka nie dostała żadnych leków podróżnych rozumiem?
      Muszę spróbować. Jak zobaczę że za wielki stres dla któregoś to znajdę inne rozwiązanie.
      Dziękuję Gosiu, że zechciało Ci się napisać. Przytule dla Ruficzka ♥♥♥

      Usuń
    2. Iwonka, koniecznie w kontenerku, chyba, że będzie w samochodzie druga osoba, która potrzyma kota na kolanach na tylnym siedzeniu. Nie daj boże, aby chodził po samochodzie samopas. Znam osobiście jedną rodzinę, która miała masakryczny wypadek za sprawą kota co rozproszył kierowcę. Nikomu nie życzę tych wyrzutów sumienia...
      Jeśli wielokrotnie to warto je przyzwyczajać. Sama niestety musisz to ocenić sercem...
      Bułka, ani Hokus nie brali żadnych leków, odradzam je, no może Feliway...
      Dziękuję ♥

      Usuń
  2. Dzień dobry.
    Podzielę się swoimi doświadczeniami.
    Jechałam z kotami na północ Niemiec i po miesiącu z powrotem.
    Koty jechały w kontenerkach na tylnym siedzeniu wraz ze mną. Tabletki na wyciszenie dostałam od weterynarza, ale nie zastosowałam jadąc tam, bo nie potrzebowały,nie miałczały. W drodze powrotnej dałam kotce, ale ją zwróciła, była podróżą wyjątkowo zestresowana, zbyt duże zamieszanie było przed wyjazdem i być może to też wina jej stresu. Chociaż w drodze do Niemiec była oazą spokoju i spodziewałam się,że w drodze powrotnej będzie też spokojna..

    Z kolei kocurek w drodze do , był bardziej zestresowany, Trząsł się, w kontenerze,ale nie miałczał. W końcu wypuściłam go z kontenera i spał obok mnie przykryty bluzą,chyba wtedy dopiero poczuł się bezpiecznie. Z kolei drodze powrotnej spał spokojnie w kontenerze .
    Tak więc oba koty zareagowały na podróż inaczej za każdym razem. Jednak nie mogę ich zostawić w domu, wiec jak będę wyjeżdżać, to zawsze z kotami.
    Na miejscu szybko się oswoiły z otoczeniem i czuły się dobrze.

    Co do zostawienia kota w domu..cóż, ja mam złe doświadczenia. Kotka bardzo cierpiała i tęskniła .Kiedy nas nie było podrapała tapicerkę na fotelach, zostawialiśmy ją dwa razy,raz zniosła to jako tako,chociaż też była nieszczęśliwa, za drugim cierpiała jeszcze bardziej, a ja miałam wyrzuty sumienia i mam do tej pory, że ją zostawiłam pod niezbyt właściwą opieką,chociaż była w swoim domu i z osobą ,która jest domownikiem.

    Pozdrawiam:)

    Z kolei kiedy wyjeżdża koleżanka, to chodzę do jej kotów, siedzę z nimi,bawię się ,ale one tęsknią,to bardzo widać, Za każdym razem kiedy przekręcałam klucz w drzwiach z nadzieją wyglądały czy to już ich pani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Doro, im wiecej informacji tym lepiej :-)

      Usuń
  3. Ja co prawda mogę podzielić się doświadczeniem, ale z jednym kotem. Andrzej na początku w transporterze baaaardzo płakał, miauczał i zawodził - jakby działa mu się wielka krzywda. Więc podróżował najczęściej u mnie na kolanach, zaciekawiony wyglądał przez szybę albo po prostu spał. Oczywiście od kierowcy trzymałam go z daleka. Teraz co raz częściej nie wypuszczam do z transportera - na początku miauknie parę razy a potem zwyczajnie śpi - wydaje mi się że to po prostu kwestia przyzwyczajenia. No i kuwetę zawsze mamy w samochodzie, kilka razy już tam się załatwiał nawet, bo podróż trwa ok. 3 godzin. Do nowego miejsca (a jeździmy raz na jakiś czas) też się przyzwyczaił i całkiem pewnie zachowuje. Nie wiem jak przy dwóch kotach - ale też myślę że przy drugim i każdym kolejnym wyjeździe byłoby lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę spróbować, Tiguś zawsze miał problemy z jazdą w samochodzie, ale się nie dziwię, bo same nieprzyjemności go potem spotykały - mówię o wizytach u weta bo nigdzie indziej nie jeździł. Przynajmniej już nie rzyga :-)

      Usuń
  4. Witam. Z dwoma kotami podrozuje regularnie, tak trzy, cztery razy do roku. Jezdzimy samochodem z Pragi do Warszawy i po ok. dwoch tygodniach z powrotem, Odleglosc 650 km zajmuje nam od 8 do 11 godzin. Kotki maja wewnatrz samochodu kuwete ale nigdy z niej nie skorzystaly. Na poczatku jazdy, tak 20 minut, siedza w transporterkach, ale zdecydowanie wola kolana pasazera. W Twoim przypadku nie bedzie mozliwe wypuszczenie kocurkow, bo jesli dobrze zrozumialam bedziesz w samochodzie sama, my jezdzimy we trojke. Ale ok. 2 h powinny bez problemu wytrzymac, oczywiscie musisz byc przygotowana na koci placz, ale tabletek bym im nie dawala. Moim zdaniem zabierajac je ze soba wybierasz mniejsze zlo.Takze na miejscu przez pierwsze dni bedziesz musiala bardzo uwazac aby nie uciekly, ja swoje zamykalam w jednym pokoju i pomalu udostepnialam im cale mieszkanie. Teraz przy kolejnej wizycie czuja sie jak u siebie w domu, nawet pamietaja w ktorym pudelku sa ich zabawki.. Wydaje mi sie, ze jesli w to samo miejsce bedziesz wyjezdzala regularnie, to powinnas je zabrac ze soba, same w domu nawet z dochodzaca super opieka beda strasznie tesknily. Oczywiscie pierwsza jazda moze byc dla nich nieprzyjemna i stresujaca, ale na pewno kazda kolejna podroz beda znosily lepiej, przynajmniej w przypadku moich tak bylo. Teraz prawie cala droge spia lub wygladaja przez okno. Mam wrazenie, ze moje w samochodzie dopiero jak dotrze do nich, ze nie jedziemy do weterynarza to sie rozluzniaja. Trzymam kciuki. Bozena z Pragi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cenne uwagi. Coraz bardziej podnoszą mnie na duchu, dziękuję Bożenko :-)

      Usuń
  5. U mnie to zawsze się ktoś opiekuje, nie pomogę niestety...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mojego kota wyjazd to zawsze wielka krzywda. Jeździ mniej więcej raz do roku (od kilkunastu lat) do moich rodziców, godzinę drogi od domu. Już złapanie go i włożenie do transporterka to jest sztuka. Zawsze jeździ w transporterku, miauczy, żali się bardzo przez ok. pół drogi. Bez transporterka było gorzej, był niespokojny, szukał najciemniejszego miejsca w samochodzie. U rodziców pierwszy tydzień przesypia w wersalce - potem się trochę przyzwyczaja...
    Kot koleżanki - podróżuje z nią pociągiem kilka godzin bez problemu, ma założone szelki, zwiedza sobie przedział, kiedy chce idzie spać. Chyba to lubi.
    Kot drugiej koleżanki wyjeżdża z nią na weekendy do domu na wsi. Tam wychodzi na zewnątrz, w mieście nie, ma po prostu dwa domy, jak i ona.
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ellu :-) Każda uwaga mi się przydaje, coraz jaśniej w głowie mam...

      Usuń
  7. Cześć. Może przyda się poradnik "Jak przewieźć kota lub psa" na naszym blogu. Mam nadzieję, że będzie przydatny:
    http://www.info.clicktrans.pl/wszystko-o-transporcie-zwierzat-za-granice/

    - Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ale ja nie przewożę zwierząt za granicę :-)

      Usuń
  8. Z naszym podróżujemy często, ma założone szelki łazi po samochodzie ale ja go pilnuję. Woli siedzieć w moich ramionach i oglądać świat bardzo zaciekawiony ale bywa ze śpi na tylnym siedzeniu. Kuweta w samochodzie. Gdy się zatrzymujemy biorę wodę w miseczce kota na smycz i łazimy po okolicy, wtedy usiłuje łapać co się w polu jego widzenia porusza. Napije się wody i znów może jechać. Nowe miejsca są zwiedzane. Byliśmy nad morzem i kotuś też wędrował z nami. :) Gdy był mały bardzo płakał w samochodzie. Uczyliśmy tak:
    wsiadaliśmy oboje do samochodu chodził po nim zwiedzał, trwało kilka minut. Wysiadaliśmy. Następnego dnia to samo plus włączenie silnika. Miauczenie silnik wyłączony. Następny dzień silnik dłużej pracował i po chwilowym przerażeniu nastąpiło przyzwyczajenie, Potem była króciutka jazda. Potem dłuższa i teraz wszędzie jeździ z nami i sunią :) Czasem śpią oboje na tylnym siedzeniu.
    Ma tam kocyk do szelek też tak można przyzwyczajać po trochu. Tylko odrobina cierpliwości nic więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam kota, który podróżuje w specjalnym kojcu http://www.shamanpets24h.pl/kojec-mata-do-samochodu-dla-psa.html przypinam go do szelek samochodowych i jedziemy. Na początku trochę sobie po obserwuje "co się dzieje" a potem jak już się nauczy trasy, to spokojnie sobie leży:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chcesz przwozić kota w transporterce to zostaw ją otwartą na przynajmniej tydzień, zeby kot mógł się z nią oswoić. Wtedy nie będzie czuł lęku przed tym, że dzieje się coś złego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji może być skorzystanie z usług firmy zajmującej się transportem zwierząt. Sam ostatnio skorzystałem w trakcie transportu moich dwóch kotów i wszystko przebiegło bez żadnych problemów, więc w razie braku alternatywnych rozwiązań to polecam takie rozwiązanie ;)

    OdpowiedzUsuń