piątek, 22 grudnia 2017

Tydzień minął a ja nic.

Wzięliśmy sobie z Chłopem urlopy świąteczne. Ja normalnie nie pracuję pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem i zazwyczaj kończę w ostatni  piątek przed świętami, no chyba że wypadaja one jak w tym roku, to wyszlo dwa piątki. W sumie dwa i pół tygodnia wolnego. Chłop zamartwiał się, co on w tym czasie pocznie, dla biedaka urlop to wyjazd na wakacje, więc nawet zaczął już planować gdzie to nie wyjedziemy, ale ukróciłam te plany kategorycznie stwierdzając że ja chcę spokoju i odpoczynku i jak on chce to sobie może do kina chodzić codziennie na cały nawet dzień. Na co się nawet ucieszył. A co z tych wyjść wyszło?
W ubiegły piątek troszkę mi się przedłużył firmowy Christmas Lunch z darmowym alkoholem, więc po przyjściu do domu zapadłam w głęboki sen, przerywany krótkimi przerwami na szklanke napoju regenerującego w postaci musującej tabletki rozpuszczonej w szklance wody. Sobotę spędziliśmy w sklepach, kupując komodę do salonu i stół i krzesła i moje krzesło do komputera i parę innych rzeczy, a potem to wszystko skręcaliśmy do drugiej w nocy. W niedziele przyjechał syn z dziewczyną, niby w odwiedziny a tak naprawde to się najeść i po prezenty, bo święta spędzają u jej rodzicow a to jest bardzo daleko. Przynajmniej lodówki do końca nie wypróżnili. Smutno się jakoś zrobilo po ich wyjeździe, ale cóż, życie takie...
A potem, już nawet nie policzę dni, bo rzuciliśmy się w wir pracy, ot tak spontanicznie i w końcu zrobiliśmy to co w chałupie zostało do zrobienia i co czekało na to zrobienie od miesięcy. Czyli uporządkowaliśmy gabinet, tak że teraz mogę pisać do Was z mojego nowego stanowiska z dwoma ekranami i moim eleganckim nowym krzesłem, tylko obrazków po swojej stronie gabinetu jeszcze nie mam. Bo trzeba Wam wiedzieć, że gabinet mamy podzielony na pół, osobne biurka, dwa regały i szuflady, a pśrodku biurek granica, którą kategorycznie zakazałam przekraczać, bo mi co chwilę jakieś pudełka i papiery się na biurku pojawiały. A to moje biurko i moja przestrzeń i tylko moje papiery i inne śmieci tu mogą być. Chłop chciał mi ponawieszac jakieś tam statki kosmiczne i star warsy po mojej stronie ale zabiłam go spojrzeniem, bo moja część przeznaczona jest na różowe kotki i puchate kucyki przeplatane kolorową tęczą, a wszystko to na tle czerwonych różyczek i biedroneczek w kropeczki. No ale w celach kompromisu wypatrzyłam w sklepie obrazek przestrzenny 3D z robotami z Gwiezdnych Wojen i go sobie zakupiłam, bo bardzo mi sie podobał, nie pasuje mi to oczywiście do moich wyimaginowanych jeszcze koników i motylków ale kazałam go zawiesić dokładnie na granicy. A niech Chłop też ma!
W ogóle, te dni od poniedziałku do dzisiaj to jakoś tak przez palce przeleciały, dwa razy byliśmy w kinie ale to wieczorem więc się nie liczy. Poza tym sama nie wiem co robiłam poza gotowaniem, bo Chłop odkurzył całą chałupę, uporządkował komórkę pod schodami (pod moim nadzorem), co wymagało przereorganizowania nieco kuchni, wysprzątał cztery łazienki, umył dwa samochody i kiedy ja robiłam pierogi i uszka na Wigilię, on zabrał sie za mycie okien, ale umył tylko te na dole bo zrobiło się ciemno. A ja? Piekłam bułki, robiłam śledzie w dwóch odsłonach, smażyłam kotlety mielone i lepiłam te nieszczęsne pierogi, dwa rodzaje bo czemu nie? Więc ruskie i z kapustą i grzybami, a także całą furę cholernych małych uszek, może jest ktoś kto mi powie jak to dziadostwo lepić żeby było szybciej. A potem to wszystko zamroziłam i odmrożę przed Wigilią. Ugotuję jeszcze barszcz i zrobię jarzynową sałatkę (bo Chłop się już napraszał) i chyba jeszcze rybę po grecku, bo lubię. Zresztą ja zawsze gotuje to co sama lubię, a jak ktoś nie chce to niech nie je. A że bardzo lubię sernik to upiekę także sernik bez spodu i makowiec zawijany. Czyli tradycyjnie. A dzisiaj wieczorem przyjeżdżaja przyszli teściowie z dziadkiem i nie mam zamiaru się wcale stresować z tego powodu. Chłop kupił sobie Amazon Echo i gada z Alexą a ja w końcu mam czas żeby zasiąść przed komputerem i napisać parę słów. Mam nadzieję, że córka przyjedzie do nas w te święta, a nie wykręci się jak co roku, bo trochę tęsknię.
I tak to, Mili Moi, i tak to...

I na koniec, dla Was specjalnie:


A ja przed Świętami jeszcze się odezwę. Zajrzyjcie jutro - koniecznie!

15 komentarzy:

  1. Wlasnie siedze sobie na macie masujacej, ktora sobie niedawno zanabylam i podlegam masazowi shiatsu, za chwile wlacze sobie masaz karku. Jest mi dobrze.
    Jutro zrobie salatke jarzynowa i to bedzie caly moj wklad w te swieta. Luzik i bez napinki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, probowalam takie cos w Costco, super! Tylko mam uraz bo sobie kiedys taka mate kupilam za ciezkie pieniadze i sie zepsula wiec zwrocilam i nie kupilam wiecej. No i dlatego do celow masazowych wykorzystuje Chlopa :-)
      Luzik i tak trzymac!

      Usuń
  2. Uch, "firmowy Christmas Lunch" to coś, czego nienawidzę najbardziej na świecie. własnie dziś przełknęłam tę żabę i nawet całkiem nieźle mi poszło - zamelinowałam się, wykonałam ze trzy zgrabne uniki i wyszłam z tego cało. Uff. Trzeba przyznać, ciężko było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wypilam cztery lapmki bialego wina i popilam czterema szklankami coca coli z jackiem danielsem :-) Tez mi ciezko bylo...

      Usuń
    2. Niestety, u nas zamiast alkoholu serwują klechę, który pierdoli o "błogosławieństwach" i "łaskach".

      Usuń
    3. Na firmowym obiadku??? Oesu! noz sie sam w kieszeni otwiera.

      Usuń
  3. Zeżarło mi komentarz, ale do trzech razy sztuka;-) Przeczytałam Twój wpis i oczyma wyobraźni zobaczyłam lorda Weidera w towarzystwie różowych kotków i puchatych kucyków, a nad nimi tęcza i wszędzie biedronki...łomatko i córko...ryknęłam śmiechem, a bardzo tego potrzebowałam:-))) Dziękuję:-))
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HA HA, ciesze sie ze Cie rozbawilam. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Wesolych Swiat! Kulinarnych satysfakcji.
    Tez dostalam Alexe ale za skarby swiata nie moge jej spiac z moim spikerem przez Bluetooth. Jakies sugestie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, dopiero sie uczymy. Ta cholera czasami nie chce wspolpracowac tak jakby sie chcialo.

      Usuń
  5. Wesołych świąt, to masz fajnie z tym swoim gabinetem i podziałem :-)
    Tak trzymaj, bo zaraz swojego biurka nie poznasz.
    Wesołych Świąt :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Minionki rozbroiły mnie totalnie:D
    Wiesz, czasem taki czas też jest potrzebny... Nie wiem jak szybciej robić uszka...a popełniłam ich ze 120. Również zamrożone czekają do Wigilii :)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... Co roku obiecuje soebie ze to juz ostatni raz :-)

      Usuń
  7. Ale mi dobrze. Okna sie rozszczelnily wiec nie ma roznicy myte czy nie zawsze sa brudne miedzy szybami .Mieszkanie zawsze mam ogarniete, wiekszosc wigilijnych potraw oraz ciasta kupuje w polskim sklepie .Swiateczne dekoracje, obrusy swiece w ostatniej chwili ,chujanki w tym roku nie bedzie. Doopka na kanape i leniuchowanie

    OdpowiedzUsuń