środa, 22 lutego 2017

Osiem minut

Jak wiele miejsc, osób, zdarzeń, sytuacji, kolorów, dźwięków, zapachów i symboli można zmieścić w ośmiu minutach? Drzemka pomiędzy alarmami w moim telefonie trwa dziewięć minut, odejmując minutę na ponowne zaśnięcie będzie to osiem minut. I w tych ośmiu minutach wydarzyło się to wszystko o czym Wam teraz opowiem.

Jestem sobie z Chłopem w mieście rodzinnym, chodzimy sobie, pokazuję mu różne miejsca, niektóre niedostępne dla turystów. Znaleźliśmy się na Rynku, a jak na Rynku to trzeba wejść do Katedry, przecież słynna jest, to jak nie wejść i nie zobaczyć. Weszli, pooglądali, wychodząc natykamy się na Księdza rozdającego ulotki. Pytamy czy ma ulotkę ze ślubami, ma. Wzięliśmy więc i idziemy dalej. Trzask prask i znajdujemy się w domu, w tej samej dokładnie sypialni, na tym samym łóżku, golusieńcy, na szczęście przykryci kołdrą. Lekki mrok, budzi nas otwieranie drzwi.
Puk puk, dzień dobry, czy nie przeszkadzam. Patrzę a tam Ksiądz. Bo on przyszedł w sprawie tego ślubu, on już ma tu wszystko wypisane na dokumencie, tylko imię i nazwisko Chłopa trzeba wpisać bo moje dane ma, i możemy się umawiać na ślub. Ale jak to, pytam, my tylko pytaliśmy. No tak to, odpowiada Ksiądz, bo pierwsze wolne terminy mamy dopiero na maj... (który to miesiąc był ja nie wiem, ale wydawało się bardzo długo do tego maja). A ja na to szeptem, że Chłop to po polsku raczej nie mówi, to ciężko będzie, ale Ksiądz że to nie pierwszyzna i sobie poradzimy. No ale ja drążę dalej, że tu w tej rubryce to trzeba wyznanie wpisać, a my niewierzący. Księdzu się argumenty widać skończyły, bo zabrał kieckę i wyszedł mamrocząc coś pod nosem. Pewnie golizna Chłopa go trochę speszyła, bo ja cały czas pod kołdrą, ale Chłop bardziej szczery to co się będzie ukrywał. Ksiądz wyszedł, patrzę ja na dokument, któy zostawił, a tam pusto, sama ramka. Kartke z wpisanymi danymi zabrał, skurczybyk jeden.

Ale to nie koniec...

Usłyszałam coś za drzwiami sypialni (powtarzam, mrok był), zakładam szlafrok, wychodzę, patrzę a tam koty. Ale trzy! Patrzę uważnie, przecież ja mam dwa koty. Jeden nie mój! Wołam Chłopa, żeby przyszedł bo kota muszę wygonić, a taki ładny był, bardziej biały ale trzykolorowy... Schodzimy z tymi kotami po schodach, a tam coś mi na nos kapie. Kropla wody, Skąd? Rozglądam się, bo w tym samym czasie zaczynam czuć i słyszeć coś czego w domu absolutnie być nie może. A jest. Przepiękne kolorowe orchidee, gałęzie barwnych kwiatów zwisające z niewiadomo czego. Zdumiewające, cudowne zapachy i dźwięki, jakie można sobie wyobrazić w... raju. Schodzę tym rajem na dół, do kuchni, a tam córka. Podlewa drzewo orchidei w wielkim wazonie. Niezwykle zdumiona, pytam skąd ona tutaj i co tu robi? Na to ona że kwiatki swoje przyniosła, bo ona teraz musi u mnie zostać dwa trzy dni, może cztery. Bo pożyczyła koleżance pieniądze na wynajem mieszkania i teraz nie ma na zapłacenie swojego. Mówię, że dobrze, porozmawiamy potem, bo teraz to ja muszę kota pogonić. (Co ja z tym kotem??)

To jeszcze nie koniec...

Wszystkie trzy koty skupiły się przy drzwiach, ten biały mniejszy od Migusi, ale nie dzieciak. Biorę go na ręce, otwieram drzwi, próbuję go wyrzucić za próg, ale on wczepia mi się pazurami w oba ramiona i nie jestem w stanie go z siebie strząsnąć. Skaczę, krzyczę, wołam Chłopa, córkę, żeby przyszli, pomogli, bo kota nie mogę z siebie ściągnąć. Próbuję wyjść z domu z tym kotem, patrzę, a tam na progu olbrzymi, wielki wąż. Dokładnie wzdłuż drzwi się ulokował, teraz to nawet drzwi nie zamknę cholera jasne. Przeskakuję więc węża w tym kotem, wąż albo naćpany albo nażarty, bo jakoś nieskory do ataku, wije się tylko w zwolnionym tempie. Udaje mi się strząsnąć z siebie kota na podwórku, odwracam się szybko, przeskakuję węża, a co najlepsze wszystkie trzy koty też przeskakuję węża i wbiegają z powrotem do domu. Próbuję zamknąć drzwi, ale nie udaje mi się, bo wąż blokuje, a ja go przecież tymi drzwiami nie zgniotę. Istny cyrk.

Ale to jeszcze nie koniec...

Cała w strachu, że co ja teraz zrobię, sama, z wężem, z nie moim kotem, krzyczę, wołam, córkę, Chłopa, nikt nie odpowiada. Krzyczę więc coraz głośniej, a najgorsze jest to że mojego krzyku nikt nie słyszy, otwieram paszczę a z niej nie wydobywa się żaden głos! Z niemym krzykiem wbiegam do kuchni (która wciąż jest rajskim ogrodem), łapię za drewnianego kota, który służy za ozdobę przy kominku i walę nim o podłogę. Kot roztrzaskuje się na kawałki, bo okazuje się że jest z porcelany...
W tym samym czasie widzę, jak w momencie kiedy drewniany kot roztrzaskuje się o podłogę (bo jest z porcelany) powodując huk jak wybuch bomby, wszystkie trzy koty i wąż (!) podskakują na dwa metry do góry i wieją z chałupy gdzie popadnie. A ja wciąż walę tym kotem o podłogę niemo krzycząc...

I w tym momencie zadzwonił budzik w telefonie. To znaczy budzik zadzwonił w momencie kiedy nastąpił wybuch kota, ale zanim się obudziłam, musiałam się wykrzyczeć...

Chłop powiedział że widać było że mam koszmary, bo serce zaczęło mi szybciej bić, oddech się przyspieszył a ja próbowałam krzyczeć. Ale starał się mnie nie obudzić, bo lepiej jak zrobię to sama. Naukowo udowodnione ponoć. Pewnie dlatego tak to zapamiętałam.
Niebywałe, jakie cuda potrafi wyprodukować mózg w osiem minut...

10 komentarzy:

  1. Stanowczo doradzam Ci wydłużenie czasu drzemki w telefonie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, no wez, Iwona! Skad Ty to wszystko bierzesz? Ze slub i ze w katedrze - to mozna jeszcze zrozumiec. Waz to symbol falliczny - to oczywiste, ze nie przestajesz o nim myslec. Ale orchidee? Na wianek slubny czy co?
    Najwieksza zagadka jest trzeci kot, ale ja mysle, ze jak juz ten slub zorganizujecie, to bedziesz miala jeszcze jedno dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko w wieku moim?? O boszesztymoj, chyba kocie :-)))

      Usuń
  3. A ten wąż to nie był przypadkiem jednym końcem przyrośnięty do Chłopa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Jebłam jak Hanka w kartony xD You make my day xD

      Usuń
    2. Nie. Luzem chadzal :-)))

      Usuń
    3. Ej... Co to miało być, bo nie rozumiem po pogańskiemu? Vill mi naubliżała, czy wręcz przeciwnie?

      Usuń
    4. No ma dziewczyna wyobraźnię, wąż do Chłopa przyrośnięty końcem... Se sama wyobraź, to też je*niesz jak Hanka w kartony :-)))

      Usuń
  4. :-))))) Super scenariusz na film krótkometrażowy :-D

    OdpowiedzUsuń