poniedziałek, 20 maja 2013

Kreta - part 2

Dopiero teraz znalazłam czas na uzupełnienie mojej relacji z cudownej Krety - za co bardzo przepraszam. Zresztą, co to za uzupełnienie, żeby dokładnie opisać wszystko, nie wystarczyłoby mi bloga, a jest tyle innych tematów do opisania. Obiecałam jednak że opiszę własne spojrzenie na tę urokliwą wyspę, na którą bardzo chciałabym kiedyś wrócić na dłużej, żeby zobaczyć to czego nie udało mi się zwiedzić podczas mojego krótkiego przecież pobytu.
Każdy kij ma dwa końce i jak wszystko na świecie, Kreta ma również swoje gorsze strony. Nie zawsze dostrzegane przez turystów. Normalna szara rzeczywistość, uroki dnia codziennego, inna strona piękna. Zapraszam na fotorelację.

Na przykład Cretaquarium, do którego dostałam się pieszo z wioski, leży nad samym morzem, ale dookoła nie ma zupełnie nic. Nic z wyjątkiem pustej drogi i zniszczonych budynków z powybijanymi oknami. Kiedyś musiało tu być coś ważnego:


Trochę strasznie było na tej drodze do Cretaquarium, dookoła żywego ducha, czasami jakiś samochód wracający z wycieczki. Komuś się wyraźnie nudziło na tej opustoszałej drodze, bo zamiast prostej linii na jezdni narysował to:

 Dalsza część drogi do wioski. Powybijane szyby, zdewastowane pomieszczenia, wszystko porośnięte chwastami. Dodam że byłam sama, i pomimo białego dnia czułam się troszkę jak w horrorze.


A tu dla odmiany już powiew cywilizacji, czyli drzwi toalety na dworcu autobusowym w stolicy - Heraklionie. Nawiasem mówiąc, to były najgorsze toalety jakie widziałam od długiego czasu, gorsze były tylko w Tunezji.

Malownicze uliczki Heraklionu pełne są niespodzianek, a takie odrapane budynki to niestety częsta rzeczywistość. Niestety, mieszkają w nich ludzie.


Co mnie szczególnie zdziwiło to to że na każdym kroku widzi się pseudo-graffiti, pomazane i popisane jest dosłownie wszystko, mury, domy, znaki drogowe. Znajdzie się jednak od czasu do czasu jakaś perełka, chociażby taka jak to:


A tu w Chanii, gdzie obok "nowoczesnych" i bardzo ładnie utrzymanych budynków często można zobaczyć takie coś:


Nie muszę dodawać, że w każdym z tych budynków mieszkają ludzie. Cóż, malownicze weneckie alejki oprócz tego że są malownicze, mają też popisane mury, wuidocznie tubylcom to nie przeszkadza. Ja bym się zdenerwowała jakby mi ktoś tak popisał ściany mojego domu.


Teraz coś z innej beczki. Wyobraźcie sobie przepiękny Port Wenecki. Tłumy ludzi spacerujących po nabrzeżach. Uśmiechają się, relaksują, robią fotografie. I nagle jak grom z nieba spada na ciebie znajome "O k...rwa, o ja p...lę!" Dzikie wrzaski dochodzą z wody, która, jak to w każdym porcie, czystością nie grzeszy. Ja bym się w takiej nie wykąpała, ale niektórym naszym rodakom widać to nie przeszkadza. Czy muszą się jednak tak wydzierać na całe gardło? Ukradkiem pstryknęłam jednago. Niech ma.


W pobliżu zwykłego portu jak zwykle w takich okolicach, syf. A w tym syfie...


Kicia się mnie nie bała, ale ja profilaktycznie nie podchodziłam zbyt blisko.


Kreteńczycy uwielbiają koty. Jest ich mnóstwo, na każdym kroku. Tutaj mamy dwa:


A to jeden z najbardziej zadbanych i wypasionych jakie spotkałam na swojej drodze. Ktoś mu podścielił gazetę, żeby mu za zimno nie było od kamieni, hehe... Albo za gorąco.


A tutaj kiciulka z sąsiedztwa, czyli z pola obok hotelu którym mieszkałam.


Mówiąc "z pola" mam na myśli - właśnie z pola! Na tym polu było ich całe stado, chyba dzikich, na zdjęciu poniżej dodatkowe cztery, oprócz tej ze zdjęcia powyżej, bo ta przyszła się połasić. Bałam się jednak pogłaskać dzikiego kota, nie że podrapie, ale zarazków. Sorry!



Taaaak, Kreteńczycy kochają zwierzęta, jest ich wszędzie dużo, ale niestety stan wielu kotów pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Nie mam na zdjęciach tych wielu biedactw z widocznymi chorobami, bo serce się kroi widząc takie. A pomóc nie ma jak. Psów też jest wiele, ale większość traktowana raczej jak stróże mienia niż towarzysz życia. Uwiązane na sznurkach przed domami. Na Sznurkach. Na zdjęciu poniżej widać jak babcia prowadzi jednego. Ech, pieskie kreteńskie życie.


To tyle mojej fotorelacji. Odpowiadając na pytanie syna - jak tam jest? - odpowiedziałam, że coś pomiędzy kanaryjską Hiszpanią a Afryką, ale chyba bliżej im do Afryki niż Hiszpanii. Cóż, taka kultura, taki kraj. Jadąc gdziekolwiek biorę wszystko co mi jest oferowane - i piękno i brzydotę, i pogodę i deszcz, i pyszne i niesmaczne, i dobre i coś co mnie się wydaje złe. Na tym polega piękno świata, że jest różnorodny i zupełnie inny gdziekolwiek się jest. A Kretę jeszcze raz polecam. Jest piękna. Szczególnie na wiosnę.

8 komentarzy:

  1. Jakoś nie turystycznie to wygląda...
    Z drugiej strony masz rację, trzeba brać tak jak to wygląda.
    A piesków i kotków żal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, chciałam pokazać również inne oblicze wyspy.

      Usuń
  2. Oj tam. Jakoś nie jestem przekonana... Żal mi kotów... Na pewno wiosną Kreta jest bardziej naturalna....

    OdpowiedzUsuń
  3. MIeszkać na stałe to bym tam nie chciałą

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja przez to traktowanie zwierząt, to już chyba nie pojadę do Grecji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten wszedobylski brud mnie przeraza. Rzuca sie w oczy I w NYC. Dlatego uwielbiam Floryde, tam jest czysciutko:)
    A ten kot na gazecie...To nie dla ciepla czy zimna, on poprostu wskazuje, gdzie ma te wszystkie newsy.
    Podziwiam za odwage, sama lazikowac po pustej wsi...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem skąd ta opinia o wszędobylskim brudzie. Każdy widzi to tak jak chce i chodzi tam gdzie chce. Syf znajdzie się wszędzie jak ktoś chce się przyczepić.

    Nie wiem czy przegapiłem, ale nie widzę wyprawy do bodaj najlepszego wąwozu w Europie, czyli Samarii
    http://www.przewodniki-online.pl/grecja/kreta/turystyka/wawoz-samaria

    Poza tym - każde wakacje udane ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Samarii nie poszłam bo sama nie będę po górach łaziła. Za stara jestem na takie wygłupy. Poczekam aż pojadę Z KIMŚ.

      Usuń