środa, 15 maja 2013

Kalimera Kriti - part 1

Wróciłam!
Jakby ktoś nie pamiętał, to wybrałam się na tygodniową samotną wyprawę/wyjazd/wycieczkę na Kretę. Głównie po to żeby odpocząć, nabrać sił po chorobie, dystansu do siebie i do świata, naładować choć trochę baterie i wrócić opalona i wypoczęta. W planie miało być głównie plażowanie, właściwie nic tylko leżenie na słoneczku i wygrzewanie się. Nie chciało mi się zwiedzać, jeździć, oglądać, czyli ogólnie być turystą. Część moich planów rzeczywiście osiągnęłam. Część zweryfikowałam, część uległa korekcie, a reszta doszła sama metodą spontanicznych porywów i uniesień. Jak obiecałam, tak się teraz podzielę moim osobistym spostrzeżeniem Krety. Uwaga, będzie dużo zdjęć! I uwaga, ponieważ pojechałam "na lekko", czyli z bagażem podręcznym, miejsca na aparat fotograficzny nie wystarczyło, więc wszystkie fotki zrobione Ajfonem 5, bez obróbki graficznej.
Ale najpierw musicie niestety przebrnąć przez krótkie streszczenie mojego pobytu.
Kreta przywitała mnie ciepłym tchnieniem i całkowitym zachmurzeniem, czego się spodziewałam. Oczywiście w drodze do hotelu fotografowałam z okna autobusu wszystko co się dało, ale co to za fotki, przecież okna autokaru przyciemnione, a rzeczywistość w o wiele barwniejszych kolorach.
Hotel sprawił całkiem dobre wrażenie, jak na trzygwiazdkowy przybytek z nie najlepszymi opiniami. Zostałam zakwaterowana w bardzo przystojnym pokoiku z widokiem na basen i na morze! I pierwszy raz w historii nie pobiegłam go zamienić. Jedyną zmorą przebywania w nim były komary, cholery jedne czaiły się wszędzie i nie pomogło smarowanie się specyfikami, palenie antykomarowych świeczek i nie otwieranie okna, i tak mnie gryzły! Oto między innymi powód dla którego lubię Szkocję - nie ma tu komarów!
Dwa dni były zachmurzone całkowicie, z lekkim deszczykiem rano, kolejny bardzo burzowy, ale poza tym przyjemny, następne zaś całe skąpane w słońcu i wręcz upalne.Tak więc czas spędzałam na spacerach po plaży, na zwiedzaniu kreteńskich miast i oczywiście opalaniu się. Zdarzyły się nawet drobne zakupy pamiątek dla rodziny. Jako że czasu nie było za wiele, zwiedziłam jedynie Georgioupolis gdzie mieszkałam (mała wioska rybacka), miasteczko Rethymnon i dawną stolicę Krety, Chanię. Zawitałam również do Heraklionu z diabelskim pomysłem odwiedzenia Creataqarium czyli tamtejszego oceanarium, na co straciłam dużo pieniędzy i mnóstwo czasu jako że Heraklion oddalony od Georgioupolis o dwie i pół godziny jazdy, a stamtąd do Gournes gdzie to oceanarium się znajduje, też jakieś pół godziny. To był głupi pomysł jak się okazał, i wcale nie przemyślany, ale nie żałuję bo i głupie wyprawy też trzeba w życiu mieć. Tak że stolicę wyspy liznęłam tylko przez szybę autobusu. Miałam za to doskonałą frajdę poznania jak działa tamtejsza komunikacja i dworzec autobusowy. Cyrk na kółkach i komedia z tragedią.
Podsumowując mój pobyt na Krecie - umordowałam się fizycznie i zregenerowałam psychicznie, a o to przecież chodziło. No może nie o fizyczne mordowanie się ale co tam, raz się żyje, a jak się już jest na plaży to dlaczego po niej nie chodzić na przykład dwie godziny przed śniadaniem i dwie po kolacji? Szczególnie jak się ma kilometry w nogach po właśnie przebytej wycieczce? Kreta jest jednym słowem CUDOWNA, szczególnie o tej porze roku. Czuję ogromny niedosyt i potrzebę powrotu, na dłużej, na więcej, naprawdę. Tylko następnym razem już będę zorganizowana. I nauczę się kilku greckich zwrotów, żeby nie czuć się niezręcznie jak ktoś powie do mnie "Kalimera"!
A tymczasem zapraszam na highlight mojej wyprawy, czyli tego co mnie najbardziej zachwyciło.


Widok z bakonu hotelowego pokoju.

Maleńki port rybacki w Georgioupolis 

Kamieniste molo graniczące z portem...

... i znajdująca się na jego końcu kapliczka

Moje nogi odpoczywające na balkonie w pochmurny dzień

i skwierczące w słońcu na plaży 

Szeroka plaża, na której o tej porze roku niezbyt wielu plażowiczów

 Droga do Cretaquarium - 3 kilometry na piechotę! Na szczęście nie w słońcu.

Oko w oko z rybą

Cudowna ekspozycja meduz, przy czymś takim można stać i medytować godzinami

Panorama Rethymnonu z odkrytego dachu wycieczkowego autobusu 


Irlandzko-brytyjski pub w jednej z alejek Starego Miasta

Główny plac Rethymnonu - Old Town

Urocza alejka prowadząca do Fortecy

Nowoczesna zabudowa Chanii

Plac przed budynkiem Zarządu Miasta

Jedna z tysiąca przecudnych alejek weneckiej starówki

Jak wyżej - bardzo wąziutka wenecka zabudowa

Zapierający dech zabytkowy Port Wenecki

i latarnia portowa - oczywiście działająca bo port choć zabytkowy to czynny

Widok portu z drugiej strony

Można się było wybrać na przejażdżkę dorożką

Dojrzewające wszędzie cytryny - drzewka cytrynowe rosną tam przed każdym niemal domem

Kawiarnia Tropicana w Georgioupolis 

Poranny spacer po wodzie

CDN...

8 komentarzy:

  1. Iwonko cudny pobyt i piękne wspomnienia cóż dzieliłaś chwile z ludźmi z którymi nie mogłaś porozmawiać coe nie znaczy że nie byliście w tej samej chwili razem tam, choć lepiej z bliskimi się dzielić. A ja tak mieć będę jak Ty miałaś od jutra a właściwie od piątku, bo jutro lecę do Szkocji.
    Też nie porozmawiam, bo nie znam angielskiego.
    Córcia leci do Hiszpanii - wiem będę rozmawiać z kotem on jest polsko-angielski. :)
    Zdjęcia uwielbiam oglądać oddają nastrój i klimat miejsc które przedstawiają.
    Pozdrawiam Cię ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. To cudownie, że wypoczęłaś i oderwałaś się od codzienności, ale jakbym nie zobaczyła dorożki z karym koniem to za nic w świecie nie uwierzyłabym, że byłaś na Krecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda pięknie i skoro jest niedosyt ,to musiało być super :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jednak udało Ci się odpocząć...
    Aż sama nabrałam chęci na Kretę :-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, jaka fajna relacja! nie wiem od czego zacząć! te meduzy, wspaniałe! Faktycznie można patrzeć na nie bez końca. Podoba mi się twoje podejście, głupie wyprawy też trzeba w życiu mieć. W Szkocji nie ma komarów? Nie wiedziałam. Piękna ta Kreta i jeśli jechać to o tej porze roku, bo widzę, że pusto i to lubię.
    A jak się czułaś jako samotna osoba?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie czułam się OK. Trudno w to uwierzyć, ale naprawdę wiele jest kobiet spędzających urlop samotnie, nie widziałam za to samotnych mężczyzn. Czasami czułam się nieporęcznie, kiedy np. nie mogłam posmarować sobie dobrze pleców na plaży, czasami czułam się samotnie, np. wieczorami. Nie lubię być sama, choć lubię pobyć sama, jeśli wiesz o czym ja mówię.
      A w Szkocji rzeczywiście nie ma komarów. Są meszki, ale tylko w górach :-)

      Usuń
    2. A ciekawe jak jest w Irlandii.

      Rozumiem i podziwiam, bo chyba bym nie umiała sama, ale to z racji bycia "arabską żoną" i chowania się za męża na wszelki wypadek.:)

      Usuń
  6. Jak cudownie :)!... Piękne zdjęcia, ciekawe miejsca, intrygujące, zachęcające do odwiedzin :)...! Ach!

    OdpowiedzUsuń