piątek, 2 listopada 2012

Wspomnienie

Wszyscy tylko o cmentarzach, zaduszkach, wieńcach, świecach, pamięci i przemijaniu piszą. A ja nie napiszę o cmentarzu ani o śmierci. Napiszę o zadumie. Swojej osobistej, corocznej, nostalgii która mnie dopada w tym właśnie czasie i dlaczego.
Jutro minie 8 lat odkąd wyjechałam z kraju. A że w soboty raczej nie piszę, postanowiłam to zrobić dzisiaj. Tak, od ośmiu lat Wszystkich Świętych jest dla mnie dniem zadumy nad swoim losem, nad swoimi decyzjami. Przypomina o niesamowitym smutku, o ściśniętym sercu i niepewności którą przeżywałam w tym czasie osiem lat temu. Przypomina o tych ostatnich dniach spędzonych tylko z najbliższą rodziną, bo z rodzicami i siostrami pożegnałam się już wcześniej. Ostatnie dni były tylko dla męża i dzieci. Potwornie trudne dla wszystkich z nas, bo nigdy wcześniej nie rozstawaliśmy się na więcej niż kilka dni. A tu przyszło mi wyjechać gdzieś w świat, gdzie wszystko było wielką niewiadomą.
Przez trzy dni płakałam. W ukradku, żeby dzieci nie widziały. Nie byłam w stanie się nawet kochać z mężem, bo co to za kochanie jak cię w gardle ściska. Wszystko było na zasadzie: to już ostatni raz, następny będzie nie wiadomo kiedy. Na lotnisku umundurowany pan w okienku pocieszał: pani Iwono, niech pani nie płacze... A ja jak dziś pamiętam te ostatnie spojrzenia przez barierkę na płaczące dzieci, smutny uśmiech męża... I płaczę, teraz też płaczę.
Kolejne dni potoczyły się tak szybko że o rozstaniu nie było czasu myśleć. Trzeba było załatwiać mieszkanie, pracę, telefon, wszystko od nowa, w dodatku to zupełnie inny świat. Jakoś się ułożyło, jakoś się udało, w sierpniu następnego roku byliśmy już wszyscy razem. Ale od 2004 roku okres Wszystkich Świętych przeżywam tak samo - smutek, płacz i zaduma. Odliczanie kolejnych lat. Wspomnienie tamtych chwil z lotniska. Wiem że to nie minie nigdy.
Każdy ma swoje smutki i smuteczki, każdy jakieś najgorsze wspomnienia. Moje jest właśnie takie.

4 komentarze:

  1. Ważne ,że Ci się ułożyło
    i że jesteś zadowolona.
    I że jesteście wszyscy razem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Poruszające wspomnienie, aż poczułam twoje emocje. Tak, to musiało być bardzo trudne, ale dałaś radę! Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nawet nie wiesz jak bardzo trudne. Ale napiszę jeszcze o tym, jak mi się udało oszukać system żeby być "z rodziną" codziennie jak najdłużej :-)

      Usuń
  3. Przykro mi :(... Ja mam takie wspomnienia, gdy rozpacz chwyta mnie za serce i dławi wraz z pierwszą wiosenną burzą... Ale ból jest jednak z roku na rok mniejszy. Może i u ciebie z czasem to wspomnienie będzie się kojarzyło z początkiem nowego i dobrego, a nie z rozstaniem?... Trzymam kciuki i ciepło bardzo pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń