Wszyscy tylko o cmentarzach, zaduszkach, wieńcach, świecach, pamięci i przemijaniu piszą. A ja nie napiszę o cmentarzu ani o śmierci. Napiszę o zadumie. Swojej osobistej, corocznej, nostalgii która mnie dopada w tym właśnie czasie i dlaczego.
Jutro minie 8 lat odkąd wyjechałam z kraju. A że w soboty raczej nie piszę, postanowiłam to zrobić dzisiaj. Tak, od ośmiu lat Wszystkich Świętych jest dla mnie dniem zadumy nad swoim losem, nad swoimi decyzjami. Przypomina o niesamowitym smutku, o ściśniętym sercu i niepewności którą przeżywałam w tym czasie osiem lat temu. Przypomina o tych ostatnich dniach spędzonych tylko z najbliższą rodziną, bo z rodzicami i siostrami pożegnałam się już wcześniej. Ostatnie dni były tylko dla męża i dzieci. Potwornie trudne dla wszystkich z nas, bo nigdy wcześniej nie rozstawaliśmy się na więcej niż kilka dni. A tu przyszło mi wyjechać gdzieś w świat, gdzie wszystko było wielką niewiadomą.
Przez trzy dni płakałam. W ukradku, żeby dzieci nie widziały. Nie byłam w stanie się nawet kochać z mężem, bo co to za kochanie jak cię w gardle ściska. Wszystko było na zasadzie: to już ostatni raz, następny będzie nie wiadomo kiedy. Na lotnisku umundurowany pan w okienku pocieszał: pani Iwono, niech pani nie płacze... A ja jak dziś pamiętam te ostatnie spojrzenia przez barierkę na płaczące dzieci, smutny uśmiech męża... I płaczę, teraz też płaczę.
Kolejne dni potoczyły się tak szybko że o rozstaniu nie było czasu myśleć. Trzeba było załatwiać mieszkanie, pracę, telefon, wszystko od nowa, w dodatku to zupełnie inny świat. Jakoś się ułożyło, jakoś się udało, w sierpniu następnego roku byliśmy już wszyscy razem. Ale od 2004 roku okres Wszystkich Świętych przeżywam tak samo - smutek, płacz i zaduma. Odliczanie kolejnych lat. Wspomnienie tamtych chwil z lotniska. Wiem że to nie minie nigdy.
Każdy ma swoje smutki i smuteczki, każdy jakieś najgorsze wspomnienia. Moje jest właśnie takie.
Ważne ,że Ci się ułożyło
OdpowiedzUsuńi że jesteś zadowolona.
I że jesteście wszyscy razem...
Poruszające wspomnienie, aż poczułam twoje emocje. Tak, to musiało być bardzo trudne, ale dałaś radę! Podziwiam!
OdpowiedzUsuńAniu, nawet nie wiesz jak bardzo trudne. Ale napiszę jeszcze o tym, jak mi się udało oszukać system żeby być "z rodziną" codziennie jak najdłużej :-)
UsuńPrzykro mi :(... Ja mam takie wspomnienia, gdy rozpacz chwyta mnie za serce i dławi wraz z pierwszą wiosenną burzą... Ale ból jest jednak z roku na rok mniejszy. Może i u ciebie z czasem to wspomnienie będzie się kojarzyło z początkiem nowego i dobrego, a nie z rozstaniem?... Trzymam kciuki i ciepło bardzo pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń