piątek, 21 września 2012

Wschód słońca na ścianie

Piękny poranek dzisiaj. Choć chłodnawo, słońce pięknie przyświeca i aż człowiekowi lepiej się na duszy robi. Szczególnie że dziś piątek. Koniec pracy, początek weekendu, może coś w końcu w ogródku pogrzebię bo jakoś tak od dawna nie miałam ani czasu ani chęci, chociaż jakby chęci były to czas by się znalazł. A może na grzybki się wybierzemy przed obiadkiem? W poniedziałek przywożą nam meble do nowo tworzonej jadalni, nie wszystkie co prawda ale te główne - stół i krzesła. Komoda przyjdzie później. Ale i tak się cieszę bo w końcu człowiek będzie miał miejsce do jedzenia porządne, a nie tak w kuchni... Chociaż kuchnię dużą mam, nie powiem, obiad rodzinny da się zjeść w spokoju, ale już święta czy inne urodziny to musimy kombinować w salonie, dorabiane stoliki, siedzenie na sofie, na podłodze, kto gdzie woli, jakoś to uchodziło jak człowiek był młod(sz)y, ale po czterdziestce to nie wypada. No ja tam nie mam z tym problemu ale gości na podłodze nie posadzę. Chociaż niektórzy na pewno by chcieli.
No więc będziemy mieli jadalnię z prawdziwego zdarzenia. Jadalnio-pracownię-kącik do samospełniania się w jednym. Stół z krzesłami, podświetlana komoda z barkiem (moje marzenie, w sam raz na moje alkohole które się poniewierają po szafach), ale do barku trzeba będzie dorobić klucz, no trzeba będzie, bo jak się ma dorosłą i prawie-dorosłą młodzież w domu to jest to konieczność. W każdym razie - lepiej na zimne dmuchać. Pianino elektryczne, żeby można było przygrywać na biesiadach i komputer - a jakże, bo gdzie ma być, w salonie przecież nie będzie. U dzieci w pokojach też nie bo to wspólny komputer jest, stacjonarny, wypasiony, do gier. Dzieci mają swoje laptopy, ale i tak wolą TEN komputer, bo przecież trudno grać na laptopie w wypasione gry, nawet się nie da. No więc komputer też będzie w jadalni. W specjalnie zorganizowanym do tego celu kąciku, który powstał dopiero w głowie mojego męża, a w weekend będzie musiał być zmaterializowany. Więc będzie pracowicie.
Ale nic nie jset w stanie mnie wyprowadzić z dobrego humoru w tę piękną pogodę, szczególnie kiedy rankiem przywitał mnie mój własny wschód słońca. Przyroda potrafi czasami namalować cuda.



Pozdrowienia serdeczne. Wspaniałego weekendu życzę.

3 komentarze:

  1. Piękne miałaś przebudzenie! Prawdziwe cudo.

    OdpowiedzUsuń
  2. To tylko odbicie słońca w lusterku, czyli zwykłe światło, ale jak się ładnie skomponowało...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dostałam kiedyś taką malutką, srebrną kulę złożoną z lustereczek (miniaturka tej, które można spotkać na salach balowych pod sufitem), wisi przy oknie i kiedy pada na nią wiosenne słońce (musi się dobrze ustawić na niebie, żeby trafić, tylko na wiosnę tak się dzieje), na ścianie tańczy tęcza. Kiedyś leżałam w łóżku pół godziny przerażona pod kołdrą i zastanawiałam się, co za duchy albo inne demony tak świecą?! :D

    Słońce maluje cuda na ścianach, to prawda :)
    Uwielbiam, kiedy promyki przebijają się przez ażurkowe firanki albo żaluzje. Matka Natura bez wątpienia jest wielką artystką... :)

    OdpowiedzUsuń