czwartek, 12 kwietnia 2012

Sen-mara

Ostatnio często śnią mi się zwierzęta. Na przykład tak - wyglądam przez okno, widzę jakiś dziwny kształt na ulicy, spoglądam uważniej - niedźwiedź. Wołam męża żeby zobaczył czy to na pewno niedźwiedź, patrzę znowu, a tam już obok niedźwiedzia stoją lew i tygrys. A tu brama na podwórko otwarta, a na podwórku kot. Strasznie się bałam że te zwierzęta krzywdę jakąś mu zrobią, ale on spokojnie zaczął sobie uciekać. Koniec snu.

Albo tak - śpię sobie spokojnie w łóżku, a tu przychodzi pies, duży, ciemny, kochany i gramoli mi się na łóżko. No to się posunęłam i przygarnęłam psa, miał taką miękką sierść, głaskałam go i głaskała, położyłam na nim głowę jak na poduszce żeby znowu zasnąć, ale nie. Bo nagle przychodzi kot, mój kot, cały mokry po deszczu. Głaszczę go po tej mokrej sierści i tak zasypiamy w tym śnie.

A jeszcze przedtem to miałam taki sen, że normalnie obrzydzenie bierze, bo był w nim, znowu, duży pies i zrobił wieką kupę, a raczej bardzo dużo wielkich kup, a ja je brałam do ręki i lepiłam jak ciasto, bleeeeee. Ale to jeszcze nic, bo dzień wcześniej to ja zrobiłam wieeeeelką kupę, tak wielką że wychodziła z kibelka i na niej siedziałam, bleee bleee bleee!

A dziś w nocy to mi się przyśniło że myję włosy. Piękne, długie, ciemne (mam ciemne, no co?) mocne, błyszczące. No mam ładne włosy tak na co dzień, ale te to były po prostu cudowne, miękkie w dotyku, sypkie, jak na reklamie L'oreal. I tak gładziłam te włosy i gładziłam, byłam tak szczęśliwa w tym śnie, gdy nagle coś zaczęło stukać. I stukać, i stukać i stukać. No cholera jasna, wszelki sen odszedł i dotarło do mnie powoli że to mój kot stuka w klapkę. Czwarte rano. Wstałam półprzytomna sprawdzić, w czym kłopot, może klapka się zacięła czy co. No zobacz kiciu, wszystko działa, to co ty tak stukasz? Chcesz wyjść? Wyjdź, zobacz jak ładnie się klapeczka otwiera. Popatrzył ma mnie jakbym się z choinki urwała, zamiótł ogonem, zawrócił i poszedł dostojnym krokiem na górę, gdzie jego łóżko. A ja już miałam po śnie. Cholerny kot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz