czwartek, 30 maja 2019

O priorytetach

Zainspirowana prywatną dyskusją na pewnym prywatnym blogu, napiszę dziś o priorytetach życiowych. I jak się one czasami zmieniają, zgodnie z zasadą że punkt widzenia zależy od punktu dupy siedzenia.
Od urodzenia byłam bardzo grzecznym dzieckiem. No może nie zaraz po, bo wtedy to się strasznie darłam, jak to rodzice moi twierdzą, ale ja tam wiem swoje. Młodzi byli i się zająć dzieckiem nie potrafili, dlatego zwalają na dziecko. Ja tam na swoje dzieci nie zwalam, że płakały po nocach, bo chciały spać z mamą na przykład. Jedyne czego naprawdę żałuję, to to, że będąc, a jakże! grzeczną dziewczynką, słuchałam durnych rad i teorii wychowawczych niektórych osób, zamiast zdać się na własny instynkt i robić od początku tak jak chcę. No ale zanim sama wyprodukowałam potomstwo, to celem życiowym było dla mnie właśnie być grzeczną i posłuszną i spełniać życzenia wszystkich tak, żeby byli ze mnie zadowoleni. Byłam dzieckiem tak zwanym genialnym,  niestety ze zmarnowanym talentem, bo dla rodziców najważniejsze było żebym miała co jeść i gdzie spać, czytałam sobie sama, uczyłam się sama, sama sobie grałam na instrumentach, no to przecież wystarczy, po co szkoła muzyczna na przykład. Ech...
W szkole średniej zaczęło się przewartościowywanie priorytetów. Zaczęłam się uczyć żeby iść na studia, wyprowadzić się z domu, żeby być kimś, mieć lepiej, a nie po to żeby mama mogła się pochwalić jakie to mądre ma dziecko. Ale - zaczęły buzować hormony. A że wszystkie koleżanki miały już chłopaków, a ja nie, to priorytetem podrzędnym zaczęło być onego posiadanie. Zbyt wielu priorytetów jednak mieć nie można, więc odbyło się to kosztem kariery sportowej, ale wtedy zaczęłam mieć sport w odwłoku. A raczej - przebranżowiłam się i z hokeja na trawie zaczęłam zajmować się bieganiem, co sprawiało mi wiele przyjemności, aż do czasu kiedy zachorowałam po jednych takich zawodach i chyba to już wtedy nabawiłam się lekkiej astmy. Tak, nauka i sport były całym moim życiem, dopóki nie pojawił się podrzędny priorytet, który zaowocował całkiem toksyczną relacją, na szczęście zakończoną w porę choć i tak za późno, bo byłam już na studiach.
Och, wtedy to mi się dopiero priorytety poprzestawiały... Skończenie studiów ciągle się gdzieś tam przewijało w temacie, ale głównym celem była zabawa, zabawa, beztroska i zabawa. Na szczęście opamiętałam się gdzieś w połowie drugiego roku i zakochałam w człowieku, który okazał się później zostać moim mężem i ojcem moich dzieci. I wtedy priorytetem (oprócz skończenia studiów oczywiście) okazała się rodzina. I mąż. Tak, w tej kolejności. Rodzina, mąż, a na końcu ja.
Źle, źle, źle. Myślę, że skrzywdziłam swoje dzieci podporządkowując życie całkowicie rodzinie, starając się zadowolić wszystkich dokoła, odsuwając swoje przyjemności na szary koniec, który i tak się nieskończenie odsuwał. Pominę tu pewne aspekty związku, który nie był do końca udany, z tego samego zapewnie powodu. Po latach, kiedy moje życie obróciło się o 180 stopni i całkowicie runęło w gruzach, w końcu odnalazłam siebie i postawiłam swoją osobe na najwyższym stopniu życiowego rozwoju. Potem są moje dzieci i koty. Chłop jest kolejny, ale nie na końcu. Na końcu jest bycie grzeczną dziewczynką...
Rozpisałam się, a nie o to mi chodziło. Chodziło mi o najważniejszy życiowy priorytet zwany JA. Każdy z nas jest inny, każdemu zależy na czymś innym w życiu, wiele z nas do czegoś dąży, część z nas nie dąży do niczego bo jest im dobrze tu i teraz. I prawidłowo, świat jest przez to urozmaicony i ciekawy, każdy ma swoje własne JA.
Moje JA nie znosi krytyki własnego wyglądu. Moje JA nie rozumie po co kobiety powiększają sobie cycki, zmniejszają brzuchy i zmieniają kształt twarzy, a wszystko to chirurgicznie, kalecząc własne ciała. Moje JA rozumie, że przypadki są różne, krzywy w eskę nos czy piersi zerówki to jest rzeczywiście coś co może przeszkadzać i powodowac kompleksy, ale poprawianiu urody skalpelem ogólnie tylko dlatego że można, moje JA się całkowicie sprzeciwia. Tak samo jak sprzeciwia się nastrzykiwaniu botoksem, kwasami czy huk-wie-czym jeszcze. Moje JA sprzeciwia się tworzeniu kolejnych i kolejnych klonów z maską na twarzy, ponoć idealnym (dla kogo???) biustem i ustami glonojada. Tak samo jak doczepianym włosom. Moje JA pyta: Po co to sobie robicie?
Stoję codziennie przed lustrem. Robię miny. Uśmiecham się do siebie, naciągam skóre, rzeczywiście, przez chwilę wyglądam jak dwadzieścia lat temu, szkoda że ten czas już nie wróci. W szafce stoi cały szereg kosmetyków, w tym krem na noc za ponad sto funtów, który kupiłam za pół ceny. Chłop pyta, po co mi taki drogi krem, przecież i tak jestem piękna. Odpowiadam, że piękna to sobie moge być, ale lepiej się czuję z drogim kremem na twarzy. Tak samo jak lepiej się czuję wywoskowana gdzie się da, w pomalowanych rzęsach i w nowym biustonoszu :-) A już najlepiej to bym się czuła wyglądając jak szkielet, ale mam co mam, żyć z tym jakoś muszę.
Może jestem hipokrytką. Mam tatuaż na brwiach. Używam drogich kosmetyków. Wiele bym dała, żeby włosy mi przestały wypadać. Robię z tym wszystkim co mogę. Mogłabym więcej, mogłabym zacząć katować się na siłowni, przestać jeść ulubione potrawy, mogłabym zafundować sobie liposukcję czy jak to się tam nazywa. Ale po co?? Czy przez to stanę się lepszym człowiekiem?
Stoję przed lustrem, uśmiecham się. Dostrzegam coraz więcej zmarszczek, coraz więcej siwych włosów, coraz mniej naprężoną skóre. I coraz mniej czasu żeby cieszyć się życiem. A ja chcę cieszyć sie życiem i wiem że tylko wtedy będę mogła się tym życiem cieszyć na starość, kiedy pozwoli mi na to moje własne ciało. Bo co mi z pieniędzy, co mi z gładkiej twarzy, glonojadowych ust czy sterczących nienaturalnie sztucznych piersi, kiedy nie będę mogła wejść po schodach na pierwsze piętro, kiedy nie będę w stanie podnieść się samodzielnie z łóżka, czy samodzielnie napić się herbaty?
Pamiętam, że kiedyś, bardzo bardzo dawno temu, mama chcąc przerobić mnie na swoją modłę, powtarzała co chwilę:
- Spódniczkę byś jakąś krótką nałożyła, szpileczki jakieś, żeby wyglądać jak kobieta, a nie w spodniach i adidasach jak ten chłop.
Na co ja niezmiennie odpowiadałam:
- Dupy nie zamierzam nikomu pokazywać a w starość chcę wejść na własnych, zdrowych stopach.
I tak właśnie jest. Osobisty i najważniejszy priorytet mojego własnego JA to wkroczyć w starość o własnych siłach, na zdrowych stopach. A gęba to niech sobie będzie taka jak chce.




32 komentarze:

  1. Oh jakie mądre słowa. Oby wszystkie kobiety TAK myślały. Już Cię lubię :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko Ela Kos ,ja takze Cie lubie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytalam, kocham Cie ale komentarz to napisze pozniej, bo wlasnie musze wyjsc do doktora :)) przeciez nie moze byc inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie moge napisac:)))
      Jak bylam mloda to sie przejmowalam pierdolami, bo bylam rowniez nastawiona na przystojnych facetow i takich przerabialam, z wiadomym skutkiem. Z czasem nauczylam sie, ze facet, ktorym ja jestem zainteresowana nie musi byc przystojny i przede wszystkim ma miec na tyle rozumu, zeby stawiac na wartosci osobowosci a nie wyglad. No i mam takiego, jestem szczesliwa i nie musze sie spinac jak baranie jaja zeby pieknie wygladac. Dla niego jestem piekna i tylko to sie liczy. Moze ma tez znaczenie, ze jest ode mnie starszy, bo kto wie jak bym sobie wybrala mlodszego to pewnie musialabym sie spinac glownie ze strachu, ze mu sie starucha znudzi:))) Chociaz ponoc na to tez nie ma reguly.

      Usuń
    2. O to to, z ust mi to wyjęła!

      Usuń
    3. Nie wiem, jakos nigdy sie nie spinalam zeby byc piekna dla facetow. Wydaje mi sie, ze wiekszosc z nas nie robi tego dla facetow, a jesli nie dla siebie to dla innych kobiet. Taka rywalizacja chyba :-) Nigdy nie ukrywalam swojego wieku, co niektorych wprawialo w oslupienie, bo podobno zawsze wygladalam znacznie mlodziej. No coz, takie geny, pewnie jestem szczesliwcem.

      Usuń
    4. Ja sie spinam dla facetów:)

      Usuń
    5. A ja mam ich w odlowku. Niech sami zajrza najpierw do lusterka ;-)

      Usuń
    6. Tez nigdy nie ukrywalam wieku, bo mnie to po prostu smieszy. Ja jestem dumna ze swojego wieku chocby z tej prostej przyczyny, ze zyje a na cmentarzach swiata leza duzo mlodsze roczniki.
      Dbam o siebie dla siebie, dla nikogo wiecej. Mam gleboko w odwloku czy sie komus podobam czy nie, zreszta jesli juz to nie moja zewnetrzna powloka ma sie podobac, ale moje wnetrze, a tego nie widac golym okiem.

      Usuń
  4. Zaiste madry post.
    Tylko ja jakos nie umiem sie pokochac, choc z wiekiem jestem dla siebie bardziej poblazliwa. Moze dlatego, ze coraz mniej mi sie chce? I coraz wiecej mi zwisa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie jest ta wlasnie milosc, moze jej nie rozpoznajesz do konca :-) I dobrze ze Ci zwisa, zycie za bardzo daje w kosc zeby sie przejmopwac na okraglo :-*

      Usuń
  5. Ale kremu za 100 funtow to ja bym nie kupowala , natomiast te wlasnie 100 funtow zamierzam wydac na wstrzykniecie dobie kwasu hialurowego wokol ust. Jak ktos nie wie, kwas H jest naturalna substancja , ktora zanika z wiekiem
    a ktora wystepuje w nas naturalnie , w skorze , w stawach a nawet w oczach. I uzupelnianie ubytku uwazam za sensowne - bo co prawda nie jest moim priorytetem aby wygladac jak Donatella Versace , ale chcialabym zmniejszyc zmarszczki mimiczne - robia mo sie bo jestem wesola i duzo sie smieje , a na gebie wychodzi grymas - i tu mnie kwas H zainspiryowal :) Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi hi a zdjecie tytulowe pierwsza klasa:)) Co do priorytetow zyciowych : nie wierze do konca ze nie zalezy ci na wygladzie , o czym swiadczy chocby ten krem za 100 funtow, martwienie sie wypadaniem wlosow , siwieniem , itp - dla meza jestes piekna bez wzgledu na wszystko , ale dla samej siebie chyba chcesz byc zadbana? Nie jestem zwolenniczka skalpela i metod inwazyjnych , lubie naturalny wyglad u kobiet - ale najbardziej cenie u kobiet to ze o siebie dbaja, ze nie sa rozmemlane, zapuszczone , z odrostami czy tlustymi wlosami - a twarz dekoruja w sposob delikatny i nieprzesadzony . Jesli udaje im sie utrzymac jak najdluzej swiezy wyglad skory przy pomocy czy kremu czy tez zabiegow odzywczych - good for them . Moja idolka w tym wzgledzie jest Agata Mlynarska i ..... Repcia :) Obejrzalam jej Instagram - wyglada niezwykle naturalnie i swiezo - to ja Kitty , czasowo bez gugla

      Usuń
    2. Jeju, jeju Kitty, uderzyłaś w moją czułą strunę, kocham Cię !

      Usuń
    3. Kitty, toz napisalam ze kupilam w wyprzedazy ten krem :-) Nigdzie nie napisalam, ze nie zalezy mi na wygladzie, bo mi bardzo zalezy, ale od mlodosci holdowalam zasadzie ze na wyglad trzeba pracowac cale zycie. Dlatego uprawialam sporty i dbalam o cale cialo, nie tylko o zewnetrzna powloke. W miare zdrowe jedzenie, duzo aktywnosci fizycznej, i takie tam. Owszem, mam w cholere kosmetykow, bo lubie stosowac rozne nowosci, ale tak naprawde do zycia to musze miec tylko krem, bo skore mam raczej sucha. Wypadaniem wlosow kazdy by sie chyba martwil, bo to swiadczy o tym ze cos sie w organizmie dzieje, same z siebie nie wypadaja u kobiety. Zalezy mi na wygladzie, Kitty, zalezy, ale mam w odwloku czy dla kogos jestem piekna czy nie. Lustro mam, wiem co widze.
      Agata Mlynarska raczej jest tylko troche naturalna i sie do tego przyznaje, a Repcia to faktycznie, buzka jak u niemowlaka :-) Rozne lasery i igly jednak nie dla mnie. A kwas dziala tylko pare miesiecy, tak jak botox. Wszystkie te zabiegi sa tylko czasowe, tak jak makijaz (niby)permanentny.

      Usuń
    4. Kochane Dziewczyny - w tym wlasnie cale clue : zeby jak cos poprawiac czy ratowac przed uwiednieciem , to zeby to robic w taki sposob , aby wygladalo naturalnie i " bezwysilkowo" :)) A nie tak jak ta bidna Mona Lajza :)) A sport, odzywianie i zdrowe zycie oczywiscie to podwaliny wszystkiego !!! i ja sie pod tym podpisuje czteroma :)) Kitty bez Gugla- i nie loguje mnie na inne blogi tyllo
      wybiorczo i szlag mnie trafia :))

      Usuń
    5. Kitty dbanie o siebie to proces na cale zycie a nie dopiero po 40-tce jak wiele kobiet mysli:))) Wiem, bo bylam przez lata kosmetyczka. Malo ktora kobieta mysli o kremu pod oczy dopoki nie widzi zmarszczek, a niestety jak juz widac zmarszczki to jest za pozno, nalezy je tylko pokochac.
      Ja zostalam wychowana przez kobiete (moja mama), ktora zabronila mi myc twarz mydlem jak mialam 12 lat, nie pozwolila sie marszczyc bez potrzeby. Zabiegi czyszczenia skory twarzy zaczelam regularnie (raz na kwartal) w wieku 16 lat.
      To byly "nakazy" mojej mamy, ktore owocuja do dzis.
      Nie mam zmarszczk wokol oczu, po prostu nie mam, podobnie jak nie mam klasycznej zmarszczki pionowej miedzy brwiami.
      Mam 65 lat, moja skora juz nie ma tej elastycznosci jaka miala 30 lat temu, ale nie jest pomarszczona, ot po prostu zwisa:))))
      I mnie to zwisa, na pewno nie zrobie sobie zadnych inwazyjnych zabiegow, przy czym za inwazyjne ja uznaje rowniez wstyrzykiwanie roznistych chemikalii. Kwas H zaczelam uzywac w kremach cos ok. 15 lat temu. Oczywiscie, ze nie jest to stezenie, ktore wstrzykuje lekarz, ale stosowany regularnie dwa razy dziennie przez tyle lat tez przynosi odpowiednie skutki.

      Usuń
    6. I dokladnie o tym ja mowie, nie trzeba mi tego tlumaczuc, ale zgadzajac sie z Iwona uwazam, ze podwalina wszystkiego jest zdrowy tryb zycia - skora nam sie odplaci za kazde maduzycie, chlanie, palenie, zaniedbywanie higieny i pielegnacji - i jest jeszcze cos o czym wiele kobiet zapomina albo poswieca ( dla dzieci , dla meza, dla pracy ) - a to niezwykle potrzebny kosmetyk , ktorego nic nie zastapi - SEN. Niedobory snu wychodza na skorze najszybciej . Kitty

      Usuń
    7. Kitty na szczęście sypiam i po 12 godzin :))

      Usuń
  6. Wiesz, jak ja myślę:))
    Zupełnie odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jedno nie przeszkadza drugiemu. Też chcę być sprawna a jednocześnie wyglądać tak, jak JA o tym marze. Każda z nas ma rację:)

      Usuń
    2. Repcia, kazdy robi jak chce. Mi nie przeszkadza ze ktos robi sobie operacje, nawet bede sie zachwycac rezultatem. Ale sama sobie - nigdy.

      Usuń
  7. dojrzałość :)
    nie wszystkie kobiety rozumieją, że dbanie o siebie to nie sztuczne rzęsy i doczepiane włosy,
    zdrowie, badania, tryb życia, pielęgnacja - to jest ważne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wlasnie to, Klarko. Pielegnacja a nie ingerencja w cialo. Jeszcze jestem mloda, ale juz coraz bardziej zaczynam szwankowac i to mnie martwi, bo czlowiek by chcial zachowac mlodosc wewnetrzna jak najdluzej, ta zewnetrzna naprawde nie ma znaczenia.

      Usuń
  8. Też jednak stawiam na naturalność i wygląd nie od chirurga. Nawet nie bardzo sobie wyobrażam, jakbym się miała czuć w takim zrobionym ciele. I co wtedy. Można jeść? Jak bym czuła te moje sztuczne piersi? Bo nie chodzi o to, czy one by się komuś podobały, ale jak ja sama bym się odbierała.
    Wydaje mi się, że skuteczniej jest poszukać bądź dać się znaleźć komuś, komu podobamy się takie, jakie jesteśmy niż dążyć do absolutnego ideału za wszelką cenę. No pewnie, też bym wolała być bardzo szczupła, dalej się staram na siebie uważać, ale są chwile, kiedy wolę ot po prostu żyć i smakować życie.
    CO nie znaczy od razu podwójnej porcji lodów. :) Bo są i inne radości. A jem, to na co mam ochotę i smaka. Unikam tego, co mi szkodzi w jakiś sposób i są to świadome decyzje. Z małymi wyjątkami. I tak mi dobrze.
    Najlepszy w życiu chyba jest jak najlepszy kontakt z samą sobą.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  9. Dbam o siebie,bo lubie dobrze wyglądać.Dla siebie,nigdy dla chłopa:))
    niech się oni starają!pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem, że też zajęło mi długo zanim postawiłam siebie na pierwszym miejscu, długo leków i terapii i nadal pamiętam, jak mnie Krótki postawil przed regałem i kazał kupic jakies kosmetyki "zebys zaczela wyglądać jak kobieta" Masakra. I tez nie rozumiem ludzi którzy sobie wstrzykują botox i tym podobrze rzecyz robia, choc patrząc na swoje cycki to tez czasem mam ochote, ale... cóz, nigdy tego nie zrobilam i nie wiem czy bardziej ze strachu czy moze wlasnie z odwagi by życ w swym ciele pomimo, ze akceptacja go to walka codzienna i nie lekka. I masz zdecydowanie racje, że lepiej cieszyć się życiem. Teraz się nim ciesze i bardzo mi się to cieszenie podoba ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj to to - w drogim kremie lepiej się czuję, w fajnej bieliźnie również. Nie muszę sobie wstrzykiwać niewiadomo czego...czasu nie oszukam, nie muszę być doskonała. Mam być sobą. I basta!;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja postanowilam starzec sie z godnoscia :)
    Przy dobrym zdrowiu i pieknym wygladzie.
    Poprawilam sobie zwisy na buzce fillers, rokrocznie robie serie zabiegow z colagenem, odstresowywuje sie masazykami, yoga.
    Mam makijaz permanentny. Wlos zdrowy i zadbany. Cialo wycwiczone.
    Dobra perfuma, dobry ciuch i but. Nawet pare delikanych tatuazy.
    Nie wygladam, jak podstarzala nastolatka, ale kobieta z klasa i z niewidzialnej kiedys kobiety stalam sie nadwyraz zauwazalna w tlumie wygodnie ubranych ludkow.
    I to mi sie podoba :)
    Robie to dla siebie, bo mam lustra w domu. Lubie siebie wlasnie taka :)

    OdpowiedzUsuń