środa, 17 lipca 2013

Nigdy nie stój kiedy możesz usiąść...

Synuś zaczął swoją pierwszą pracę. Właściwie nie pierwszą, bo już raz pracował jako test purchaser, czyli próbował kontrolowanego zakupu papierosów jako szesnastolatek. I nawet ktoś mu sprzedał. Za co dostał dość dobre pieniądze od organizacji rządowej (syn, nie sprzedawca, bo sprzedawca dostał mandat!). Ale to pierwsza wakacyjna praca. Nic szczególnego, traffic controller, czyli po polsku kontroler ruchu. 8 dni, akurat w terminie przed wyjazdem wakacyjnym i przed egzaminem na prawo jazdy. Praca - nic szczególnego, ale wydarzenie szczególne bo the Open Championships - czyli golfowy odpowiednik turnieju Wielkiego Szlema. I właśnie mój syn został wybrany do obsługi parkingu VIP i Players. Ma więc okazję na niemałe wrażenia. Po pierwsze - samochody. TAKIEJ ilości TAKICH samochodów i to w dodatku na jednym parkingu to on nie widział w całym swoim życiu. I sportowe, i limuzyny, i przede wszystkim ogromne cruisery, bo przecież golfiarze muszą w czymś wozić ten swój cały sprzęt. Choć syn mój na golfie się nie zna i nie za bardzo go to obchodzi, codziennie po pracy sprawdza w internecie kogo sławnego już widział. Więc zamienił już parę słów z każdym z pierwszej piętnastki najlepszym golfistów świata, no prawie każdym bo Tiger Woods się gdzieś ukrywa. Albo przylatuje helikopterem. Widział też Novaka Djokovica z dziewczyną i kilku pomniejszych aktorów. Na sugestię męża żeby wziął notes i zbierał autografy, syn tylko wstrząsnął ramionami...
Ale praca takiego kontrolera ruchu na takich mistrzostwach ma też i drugie oblicze. Stoi się te 8 czy 12 godzin w słońcu, które akurat teraz się wściekło i grzeje jak durne, tak że bez dobrych filtrów ani rusz. W czapce na głowie, w koszulce polo i czarnych spodniach, syn już nabrał, jak to się mówi, golfiarskiej opalenizny, czyli twarz, szyja i ręce. Do domu przychodzi po prostu wykończony, nie tyle przez upał (picia ma pod dostatkiem, jedzenie też) co przez nogi. Bo niestety trzeba stać, chodzić raczej nie ma gdzie, a siedzieć nie wolno. Tylko na przerwie. Tak więc wieczorami po pracy synuś nogi do góry, okłady z lodu i maści na obrzęki, a i tak ledwo zipie. Ale dobrze mu tak. Niech zazna trudu zarabiania pieniążków i wie że praca jednak popłaca.
Właśnie dzisiaj, kiedy go podwoziłam rano, powiedział że już wie co znaczy żołnierskie powiedzenie:

Never stand when you can sit, never sit when you can lie down, never stay awake when you can sleep.

"Nigdy nie stój kiedy możesz usiąść, nigdzy nie siedź kiedy możesz się położyć, nigdy nie czuwaj, kiedy możesz spać."

Stwierdzam, że to jest stara, ale najprawdziwsza prawda...


Foto z internetu

6 komentarzy:

  1. Dobra szkoła życia na początek zawodowej drogi..

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że syn pracuje. Nic tak nie uczy poszanowania dla pieniędzy jak praca we wczesnym wieku. Ja ze swoich pierwszych w życiu prac też wracałam wykończona. To dobra szkoła życia. Dobrze, że chociaż praca jest jest ciekawa i spotyka wielu znanych ludzi;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. I niech się cieszy że musi stać a nie na przykład się schylać po truskawki, jak ja to robiłam.

      Usuń
  3. Fajne przeżycie mimo upałów. Takie otarcie się o wielki świat. Może wzbudzić ambicję, aby któregoś dnia być po drugiej stronie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogladam ten turniej w tv, wieje...
    Namawiam syna na golfa, super sprawa;)
    A T. Woods pewnie nadlatuje, bo pomny na pomyslowe uzycie kijow przez swoja zonke boi sie o szyby w kolejnej wypasionej furze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chyba nie ten turniej ogladasz, bo on dopiero dzisiaj sie zaczyna. I jednak nie bardzo wieje, o dziwo prawie wcale, juz od kulku ladnych dni...

      Usuń