poniedziałek, 17 października 2011

Znowu poniedziałek

Pisałam już kiedyś że nie lubię poniedziałków? Jeżeli nie, to teraz jasno i wyraźnie deklaruję - NIE LUBIĘ PONIEDZIAŁKÓW!
Dlaczego? Dlatego że poniedziałek jest po niedzieli, a niedziela to weekend więc śpię długo i potem nie chce mi się zasnąć wieczorem i w poniedziałek jestem nie wyspana. Dlatego też że w nocy budzę się bo sobie przypominam o rzeczach których nie zrobiłam w pracy i teraz będę musiała nadgonić.A tydzień się nie rozciągnie przecież. No i też dlatego że zaczyna się nowy tydzień który nie wiadomo co przyniesie.
Na przykład dzisiaj - śniło mi się że uczyłam tańczyć mojego 10-letniego siostrzeńca, który w tym śnie był wielkości i aparycji może 3-latka. A że był trochę zdenerwowany, przytuliłam go do siebie i powiedziałam że taki przytulany taniec też jest dobry, ale najpierw musi zacząć spokojnie oddychać. Pokazałam mu kilka głębokich, relaksacyjnych oddechów, on zaczął próbować, ja czułam jak mu się serce uspokaja i w chwili gdy dziecko zaczęło oddychać normalnie - bang! powiadomienie na komórkę! O szóstej rano! Niech to szlag, mąż wstaje o 6.30 zabrakło mi więc pół godziny snu.
Mąż wyszedł do pracy, a ja jakoś się wykaraskałam z łóżka o 8.00 bo oczywiście przysnęłam. Jeszcze umyć głowę, wysuszyć, makijaż i takie tam, śniadanie, jedzenie do pracy, nagle wchodzi mąż. Godzina 8.45, do pracy na 9.00. 20 kilometrów samochodem.
Mąż ma porządne objawy grypy więc poszedł sobie z pracy po nie wydoliłby, tak mówi. No faktycznie katar ma i narzekał wczoraj, ale nie chciał żadnych leków ani kropli do dosa. Da radę, mówi. No a w nocy przeżył dwa zawały, piekło go serce i było mu niedobrze, bolało go w piersiach i nie mógł oddychać. To oczywiście jego wersja. Oczywiście nie żadne to zawały były tylko po prostu kłucie w piersiach, takie jak ja miałam tydzień temu gdy chorowałam. No ale męska grypa to nie zwyczajna grypa przecież, to mega-hiper-super-zarazek który zabija zanim zacznie działać!
Wsadziłam męża do łóżka, do pracy się oczywiście spóźniłam, ale i tak się zdziwili że przyszłam, bo zapomniałam w kalendarzu wykasować urlop, który kiedyś planowałam i zaznaczyłam profilaktycznie. Więc wszyscy myśleli że na urlopie jestem, jedynie sekretarka podejrzewała prawdę oczywistą, że przecież zaczęły się ferie w szkole więc ja będę spóźniona jak zwykle.
Poza tym pogoda do kitu, a ja zabrałam tylko cieniutki płaszczyk. Dobrze że niegdzie po pracy nie idę, tylko na stację benzynową, to może mnie nie przewieje. Oby mi tylko paliwa wystarczyło, bo poniedziałek przecież, wszystko się może zdarzyć.
Dzwoniła córka przed chwilą - tata siedzi na komputerze ze słuchawkami na uszach!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz