piątek, 7 października 2011

Grypa

To chyba jednak grypa. Dzisiaj rano czułam się znacznie gorzej niż wczoraj, noc to po prostu koszmar. Nie dość ze mecze się ze sobą to jeszcze muszę uważać żeby męża nie zbudzic. Chociaż on, kochany, i tak co chwile mnie gladzil po czole sprawdzając czy nie mam gorączki. Miałam. Niewielka ale jak na mnie to i tak za dużo, bo ja nie mam goraczek. 37.5 a ja czuje się jak detka. Jak wymietolony papierek za którym gania mój kot. Jak wyrzuta guma do żucia, jak kot wyciągnięty z pralki... Martwię się żeby innych nie zarazić. Skąd ja się zarazilam, nie mam pojęcia, chociaż może to było w poniedziałek, na badmintonie, jeden taki James żartował ze nie jest w formie i ze ma wirusa Ebola i ze wszyscy maja fory. Bo James był profesjonalnym zawodnikiem i jest najlepszym graczem jakiego znam osobiście. No to faktycznie chyba się gorzej czuł, chciaz meczu nie przegrał ani jednego. On jest jedynym tropem moich cierpień.
Najgorzej ze dusi mnie w piersiach i cieżko mi się oddycha. Powiedziałam już mężowi ze urne ze mną ma postawić na kominku, ale ze nie mamy kominka to może mnie sobie postawić na poleczce w stołowym pokoju lub wywieźć do tesciow, oni maja kominek to będę tam pasowała. Uznał ze bredze i czym prędzej popedzil po środki przeciwgrypowe i pyszna herbatke z cytryna i z miodem. Od której mi już niedobrze i zeby mnie bola.
Ech, zycie...

2 komentarze:

  1. Zdrowiej! :))))))
    Kota połóż na czole, to wyciągnie gorączkę. Podobno koty mają cudowne właściwości :D

    PS. Przez komputer można się zarazić?
    Bo coś mnie gardło ten teges...!

    OdpowiedzUsuń
  2. No przecież napisałam że to bydlę a nie kot. W czoło to on by mnie najwyżej ugryzł :-)
    Już mi lepiej, dziękuję za wsparcie.

    OdpowiedzUsuń