No żółte, żółte jak... ciśnie się niecenzuralne słowo na język ale to na ch* żółte przecież nie jest. A więc jednak się nie pomyliłam. Tak w sumie, to nawet nie wygląda źle ten żółty pokój, ale ja tak nie chciałam żółtego!
W kącie stała pucha z farbą. Pomazana na żółto, więc nie musiałam otwierać, ale otworzyłam żeby się upewnić. Znaczy najpierw pobiegłam do garażu, wyjęłam skrzynkę z narzędziami Chłopa, a z niej wielki płaski śrubokręt. No bo pazurami przeciez nie da się otworzyć puszki z farbą. Przynajmniej nie moimi.
Otwieram więc tę puszkę, a w niej słoneczko. Spoglądam na etykietkę - bo to specjalna farba jest z mieszalnika - a tam stoi jak byk MOONSHINE.
No kurde, ale Moonshine to pastelowy zielony. Sprawdzam jeszcze raz email do wykonawcy, czy może ja się pomyliłam w opisie, czy kolory pomieszałam czy co. Nie, wszystko się zgadza. W tym pokoju ma być odcień Moonshine. Patrzę na kartę kolorów. No tak:
OK, na monitorze nie widzicie pewnie barwy właściwej, ale chyba tylko ślepy by nazwał te kolory żółtymi. Zresztą napisane na górze jak byk.
I tak to tajemnica zielonej pomyłki została odkryta.
To nie panowie malarze się pomylili.
To nie ja się pomyliłam.
To te osły w mieszalni farb się pomylili i nalali zły kolor do puszki. Nie poprawiać z tymi osłami :-)
I znowu email do kierownika projektu. Przy okazji wyłuszczyłam kilka innych usterek, które odkryłam przypadkiem i zdokumentowałam telefonem żeby był dowód jakby co. Na przykład dwie dziury wentylacyjne podczas gdy wentylacja jest tylko jedna. Albo odkryte miejsce czekające prawdopodobnie na parapet w kuchni, podczas gdy parapetu tam nigdy nie było, bo był zrobiony z kafelek. A w ogóle, zostało im w sumie tylko dwa tygodnie jeśli mielibyśmy sie wprowadzać do 15-go, bo 14 jest w niedzielę, więc wszystko musiałoby być zamknięte w piątek 12-go. Więc prace budowlane musiałyby zostać zakończone 5 kwietnia, żeby 8 kwietnia panowie mogli wszystko posprawdzać i popodłączać, żeby panowie od podłóg mogli wejść i te podłogi zamontować 9 i 10-go, żeby 11-go firma przywiozła wszystko z przechowalni i żeby 12-go inni panowie mogli nam wszystko poskręcać, powkręcać, podoczepiać i jeszcze raz sprawdzić czy działa.
A tymczasem na dzień wczorajszy to były tam tylko ściany o sufity i pomalowane dwa pokoje. Zostało jeszcze tylko:
- pomalowanie wszystkich ścian i sufitów
- pomalowanie wszystkich listw przypodłogowych, parapetów, poręczy schodowych i innych elementów drewnianych
- wymienienie schodów
- założenie kafelek w dwóch łazienkach i kuchni, w tym w jednej łazience wciąż są resztki starych kafelek na ścianie
- wymienienie niektórych drzwi i doprowadzenie do stanu poprzedniego pozostałych
- założenie podłogi z litego drewna na dole domu
- założenie wykładzin i specjalnych podłóg w łazienkach
- zamontowanie kuchni i wszystkich w niej sprzętów
- zamontowanie wszystkich lamp i źródeł światła
- zamontowanie wszystkiego innego, czyli gniazdek elektrycznych, włączników światła, alarmu, przeciwwłamaniowego, czujników dymu i CO2, kratek wentylacyjnych, pieca gazowego, kaloryferów, kabiny prysznicowej, kibli, umywalek i sraczyków i wszystkiego tego co się w domu podłącza,
a potem jeszcze poskręcać nam wszystkie szafki, łóżka i inne meble, które nam porozkręcano w celu wywiezienia i ponawieszać na ścianach te wszystkie obrazki i lustra i telewizory.
Osobiście - ja tego nie widzę. Będziemy się chyba w tym cholernym Edynburgu tentelempać do samiuśkiego maja.
O ile nie dluzej... Jesli ekipa bedzie pracowac w takim tempie i walic takie byki z kolorami farby sciennej, to czarno to widze. A swoja droga ten zolty jest nie do zaakceptowania, o wiele za ciemny, taki babciowy, ze jeszcze mu szlaczka brakuje. :) Ale ze w Szkocji tez takie olewactwo i brakorobstwo, to nie myslalam.
OdpowiedzUsuńTen zolty w rzeczywostosci jest bardzo wesoly, taki dziecinny bardziej, tylko na zdjeciu tak wyszlo. A brakoroby i aby-szybciej-roby to sa chyba wszedzie. MOze na dworze krolowej Elzbiety nie, chociaz kto ich tam wie, palac wielki, stary to kto tam zauwazy kawalek niedorobki ;-)
UsuńA nie było pomalować modnie, elegancko i bezpiecznie na bialo:)? Ryzyko pomylenia bialego z bialym jestniejsze;)
OdpowiedzUsuńA tak poważniej, to szczerze współczuje tej "wspolpracy" z majstrami...
Jak tak dalej pojdzie to bedziesz mogla ksiazke napisac. Wcale sie nie dziwie, ze sie wkurwiasz.
OdpowiedzUsuńNormalnie jak zamawianie lakierów internecie. Co prrawda nie tak extremalnie (zdecydowanie jest to zolty a nie zielony!) ale jednak. Ty to się masz!
OdpowiedzUsuńPo wtopie z farbą to i ja tego nie widzę...
OdpowiedzUsuńWiesz...Ty to masz szczęście... albo pecha, to zależy od punktu widzenia;) Współczuję... też mi się wydaje że jednak nie wyrobią się we wcześniej umówionym terminie, no chyba że jak w amerykańskich programach wpadnie cała horda robotników i zadanie wykonane w 24 godziny;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Pewnie ogladalas w BBC film o tych ludziach ratowanych z norweskiego promu?
OdpowiedzUsuńJak nic myslalam tylko o Tobie i waszej wyprawie do Norwegii i cieszylam sie, ze Ty jestes teraz na pewno w Edynburgu,
a nie na tej rozchwianej lajbie, gdzie sufity sie odrywaly, woda zalewala do kolan i skad ludzi podnosili linami doczepionymi do helikoptera.
Tylko wiuuuu i 10 m w gorze na cienkiej lince ! I to byly starsze dziadki dyndajace na tej linie!
Umarlabym ze strachu – pewnie wolalabym zostac na dole i trzymac sie
byle jakiej deski i kapoka. Przerazajaco to wygladalo.
Ufff – bardzo was prosze , nastepne wakacje moze gdzies tak w lasku , na polance ,
gdzie nie ma wilkow, niedzwiedzi , dzikow...
Mialo jeszcze byc ze : te farbki to juz tylko zlosliwosc losu, ale na szczescie nie kolejna katastrofa:)
Usuń