wtorek, 19 marca 2019

Strachy na lachy

Marazm i ociężałość. Przygnębienie i niemożność robienia tego co by się chciało. Ciągłe poddenerwowanie, chwilami na granicy zapaści. Oto co mi jest. Nie sądzę żeby to była depresja. To po prostu tęsknota za domem, za ogrodem, za swobodą. W wynajętym domu, z którego nie możemy wypuszczać kotów, w którym w dodatku straszy!
Obudziłam się pewnej nocy słysząc jakieś stukanie, przez sen miałam wrażenie że to deszcz bije o szybę, nie deszcz, co ja mówię, grad jakiś! Otwieram oczy, wstaję, podchodże do okna, a tam nic. Sucho, noc dość ładna i bezchmurna. A grad dalej zapierdziela. Próbując zlokalizować hałas, odkryłam że dochodzi z góry, z rogu, po tej stronie gdzie śpi Chłop. Gdzieś na strychu coś robiło niezłe zamieszanie. Chłop się obudził, nasłuchuje. "Szczur" mówi. Jaki szczur, mówię, toż to zdaje się większe od kota. To może lis, wiadomo, lisy po mieście ganiają, nawet jednego widziałam zabitego kilkadziesiąt metrów za domem. No ale gdzie lis na strychu. Idź, mówię, sprawdź czy właz na strych dobrze zamknięty - oczyma wyobraźni już widziałam otwartą klapę, a z niej wypełzające wielkie węże i inne potwory. Klapa zamknięta, klucza nie mamy, a zresztą i tak byśmy nie poszli sprawdzić. Jeszcze by nam te węże i dzikie bestie na głowy pospadały. I koty by nam zeżarły, te bestie, jak nic!
Trochę uspokojeni namierzeniem źródła hałasu, to znaczy uspokojeni że to nie trzęsienie ziemi ani bombardowanie, pogadaliśmy sobie jeszcze chwilę i udało się pozasypiać.
Nie powiem, ciężko było, jako że właśnie jestem w trakcie lektury zbioru opowiadań "Pierwsze słowo" Marty Kisiel i właśnie było o Strasznych Rzeczach Nie Z Tej Ziemi, dlatego wyobraźnia podsuwała coraz to bardziej makabryczne obrazy. Tym bardziej, że czytałam, zby zasnąć. Dla mnie, jak widać horror.
No dobra. Rano uznaliśmy, że to nie mógł być szczur, bo za ciężkie to było, szczura słyszeliśmy innej nocy jak sobie tuptał po strychu to mniej więcej wiemy jaka jest skala. A może to nie był nawet szczur tylko myszka. Albo cholera wie co. W każdym razie, tej nocy to nie było na pewno to samo stworzenie. Ptak - mówię. To na pewno był ptak. Pewnie wleciał i nie mógł się wydostać. Chłop uznał, że pewnie tak, pewnie sowa. Albo chociaż puszczyk, bo podobno one tak w nocy robią, włażą na strychy i tupczą. Tuptają. No szamoczą się.

Nie ma się co dziwić, że mieszkam w domu, w którym straszy. Przecież dzielę łoże z męską czarownicą...


14 komentarzy:

  1. A na kiedy planowo powrot na stare/nowe smieci? Dlugo jeszcze bedziecie sie meczyc z tym duchem na strychu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mowiac nie wiem. Niby do 15 kwietnia maja sie z wszystkim uporac, ale ubezpieczalnia zastrzegla sobie jeszcze jeden miesiac wynajmu jakby co. Cos tam w chalupie robia, nie powiem ze nie, ale jakos wolno jak na moj gust.

      Usuń
  2. Umarlabym ze strachu, bo ja taka odwazna inaczej jestem;)) Swoja droga to mnie zaszokowalas, macie lisy w miescie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mamy, mowi sie na nie urban foxes. Tam gdzie mieszkam, czyli pod miastem, nie ma ich za wiele, za to w samym Edynburgu sa i to chyba nawet sporo. Lisy zyja w kazdym brytyjskim miescie, szczegolnie blisko parkow i terenow zielonych, w dzielnicach z ogrodami. Maja status szkodnika. Nie widac ich w dzien, one zeruja w nocy po smietnikach. No taki kraj.

      Usuń
    2. Star, tu trzeba dodac, ze to jest efekt wprowadzonego juz ladne pare lat temu (chyba z 10?) zakazu polowan na lisy. Lisy staly sie nietykalne, nie maja naturalnego wroga, brakuje im zywnosci, wiec przenosza sie do miast i zeruja wszedzie. Wchodza ludziom do ogrodow i nawet do mieszkan. Jest wiele przypadkow, ze podchodza do dzieci i niemowlat spiacych w wozkach, atakuja. No, ale zabijanie lisow jest niehumanitarne - wiec co tam dzieci.
      Aby zjawisko "znormalizowac" - ukuto nazwe "urban fox". Cos takiego nigdy w przyrodzie nie wystepowalo - ale teraz juz to normalka ( tutaj )


      Usuń
    3. No, tak samo jak urban squirrels :-) No jest tego dziadostwa ponad 30 tysiecy w miastach, tak mowia. Nie sa niebezpieczne, a te opisywane ataki na ludzi sa niezmiernie rzadkie, o wiele czesciej ludzie atakowani sa przez psy. W kazdym razie, lisy, choc sa szkodnikami, nie sa jakos szczegolnie upierdliwe.

      Usuń
    4. Rozumiem, po prostu o tym nie wiedzialam. U nas tez jest wiewiorek do zasrania i szczury w podziemiach metra:) Teraz sie juz przyzwyczailam, ale na poczatku jak zobaczylam szczura na torach to darlam paszcze:)) Mam jakos wyczulony wzrok na te wstreciuchy, bo stoje na peronie i czytam, i nagle spojrze w dol na tory a tam szczur. Jak bym caly czas patrzyla na tory to zadnego nie ma:)) lubia mnie dziady zaskoczyc.

      Usuń
  3. Ja zawsze się czegoś przeztrasze po ciemku, nie wiem czemu przypuszczam, że zmarli z mojej rodziny pilnują mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to chyba dobrze ze pilnuja, co nie? ;-)
      Moja mama zawsze mi mowila jak sie balam jakiegos "ducha", ze duchow nie trzeba sie bac, bo one nic nie zrobia,to ludzi sie trzeba bac.

      Usuń
  4. Pewnego letniego ranka o 9 wypuszczalam kota na siku,otwieram drzwi z klatki w bloku i zamarlam.Przed nami piękny rudy lis z kita i się na nas gapi.Ze strachu ze może się rzucić na kota albo mnie ugryźć w gole nogi nie mogłam się ruszyć.Kicia tez stała jak mur i nie atakowała.W Polsce zawsze uczono ze tylko chore na wściekliznę lisy podchodzą i się nie boja ludzi.
    Pozdrawiam z Norwich.A ponoć po strychach często buszuja łasicowate i kunowate stworki in potrafią tez przegrysc przewody w samochodzie.Trzymam kciuki za piękny nowy domek,bo bardzo mnie poruszyła Twoja smutna przygoda.Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Marto :-)
      Ja tam zadnego pieknego z kita nigdy nie widzialam, te co widzialam to wyplosze jakies chude i wcale nie rude tylko jakies szarawe. Moze sie zurbanizowaly :-)

      Usuń
  5. Jak mieszkałam kiedyś na parterze na wynajmie to uważałam ze to straszne - duchów to ja tam nie widzialam , ale jakoś tak... Mroczne to mieszkanie było. I zaslanialam okna bo miała wrażenie, że każdy może sobie zajrzeć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ten dom w ktorym mieszkam teraz to zaraz przysamej ulicy, chodnik jest doslownie dwa kroki od domu. No to tez zaslaniam, chociaz jest zywoplot. A w ogole to smiejemy sie, ze to jest taki Grimmauld Place 12 (tajna siedziba Zakonu Feniksa z Harrego Pottera), pokazuje sie tylko tym, ktorzy go szukaja :-) I faktycznie, mozna przechodzic kolo niego z tysiac razy i wcale nie zwrocic uwagi, ze stoi tak jakis dom :-)))

      Usuń
  6. Ten zbiór opowiadań baaardzo mi się podobał, zresztą jak cała twórczość Marty Kisiel. Jak strych zamknięty, to i nic na głowę nie zleci, także śpij spokojnie. Poza tym masz fajnego czarodzieja/czarownicę? jak coś, to obroni;)))
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń