środa, 10 stycznia 2018

Świat się prawie skończył

Świat się prawie skończył, bo z końcem świąt wszystko jakoś tak inaczej wygląda, łyso i ponuro na ulicach, nic nie błyszczy, nie świeci... ale trzeba to ciągnąć dalej. W sobotę otóż minął czas regulaminowych dekoracji świątecznych, kto zostawił cokolwiek to będzie miał pecha przez cały rok! Taka u nas tradycja że Boże Narodzenie tylko do Trzech Króli. Właściwie to nikt tutaj nie wie dlaczego i co to te trzy króle, ale wszyscy jak jeden mąż ściągają te wszystkie światełka i błyskotki, pakują choinki w pudełka albo wystawiają je koło śmietników, jeśli były "żywe" (w cudzysłowie, bo co to za żywa choinka, kiedy już nie żyje, bo ją uciupali od korzenia). Albo rąbią na kawałki i wrzucają do kosza na odpady ogrodowe, jak ja. Ale raczej nie, bo ludzie to leniwe są, wezmą i wystawią całe drzewko i niech sobie czeka na specjalną wywózkę. Na szczęście u mnie służby komunalne działaja dość prężnie i dzisiaj choinki odbierane są z posesji. Moja w kawałkach też pojedzie dziś do choinkowego nieba.
Ale ja nie o tym chciałam, tylko o pogodzie. Niech se wszyscy nie myślą, że tylko w Stanach taka zima okropna jest, a Nowy Jork to już w ogóle, sodomia i gomoria. To co u nas się działo ostatnio, moi Państwo, to jest po prostu t-r-a-g-e-d-i-a--i--k-o-n-i-e-c--ś-w-i-a-t-a. Trzy razy w zeszłym tygodniu szyby w samochodzie skrobałam! Trzy razy! I codziennie ten sam scenariusz, rano dwa stopnie (co już wystarczy żeby szyby w samochodzie skrobać na Wyspach) i słoneczko, a po południu deszcz i to taki, że wycieraczki nie nadążały. No plaga jakaś. Na szczęście w piątek padało ostatni raz.
Przyszła sobota. Od razu czuć było, że coś nie tak się dzieje na tym świecie, cicho jakoś, a gdy tylko wyjrzałam przez okno, ujrzałam wszechobecną, nieskalaną, połyskliwą biel. I nie, nie był to śnieg. To cała ta cholerna woda, która spadła z nieba poprzedniego wieczoru, wzięła i zamarzła, bo w nocy zrobiło się nagle minus sześć. Pomyślałam, w sumie to dobrze, przynajmniej koty przestaną syf do domu przynosić, bo ziemia zamarznięta to ziemia twarda, a ostatnio było, no cóż, nie wahajmy się nazwać tego po imieniu, błoto. Słoneczko prężnie świeciło, panele słoneczne zapierniczały aż miło, ale temperatura lekko się tylko podniosła do minus dwóch. Lubię taką pogodę, suchą i mroźną, porąbałam sobie więc choinkę na dworze, ponapawałam świeżym powietrzem i spierniczyłam do domu bo mi gluty zaczęły przymarzać do górnej wargi. Resztę dnia spędziliśy na słodkim nieróbstwie. Podobnie jak część niedzieli, która była wierną kopią soboty. Ale zachciało mi się na spacerek, więc wyciągnęłam z czeluści szafy puchatą czapkę uchatkę, nałożyłam grube wełniane skarpety Chłopa, bo sama takowych nie posiadam, poubieraliśmy się jak stado bałwanów i poszli. Fajnie się tak chodziło po bezdrożach, wszystko pozamarzane, dzieciaki sobie zrobiły lodowisko na polu, gdzie w czasie ostatniej ulewy utworzyło się małe jeziorko i jeździły sobie po nim na wszystkim, na butach, czapkach i własnych dupach. Wróciliśmy jak się już zaczęło ściemniać. I wtedy sobie przypomnieliśmy, że mięso na obiad co prawda mamy, bo pozostało w zamrażarce ze świątecznych zapasów, ale nic do tego mięsa nie mamy. Zupełnie nic, ani ziemniaka, ani innego warzywa, ani mleka nawet, bo ostatnie wypiłam wraz z kawą. No to trzeba było do sklepu. Chłop mówi żeby się przejść, ale ja nie jestem głupia, żeby po mrozie dwa kilometry z torbami łazić. Jedziemy samochodem. Ha. Ha. Ha.
Z dwóch posiadanych samochodów mój okazał się lepszy, bo udało nam się otworzyć jedne drzwi. Na szczęście od kierowcy. Sukces! Dobrze że mój jest tylko dwudrzwiowy (niektórzy mówią trzy, ale bagażnik to bagażnik, co nie?) i siedzenie się przesuwa, to Chłop mógł sobie usiąść z tyłu, bo jakby nie to musiałby się przeciskać na siedzenie pasażera, jeszcze by mu ta wajcha od biegów w dupę weszła. Ale zanim wyruszyliśmy, to trzeba było wyskrobać samochód, który wziął był i doszczętnie zamarzł w wyniku ostatniej ulewy. Z zewnątrz i od wewnątrz. Jeszcze nigdy szyby mi od wewnątrz nie zamarzły! No świat się kończy normalnie.
W poniedziałek rano nie było żadnej zmiany, samochód zamarzł ponownie a ja oczywiście się spóźniłam do pracy, do której dojechałam cudem, bo zamarzły mi końcówki spryskiwaczy i nie mogłam spłukać szyby, a wierzcie mi, na autostradzie mokrej od rozpuszczonego solą lodu nie jest fajne nie móc spłukać szyby. A w mieście wielbiłam czerwone światła, bo przynajmniej w czasie postoju mogłam sobie chusteczką przecierać rospuszczający się w środku lód. Jakoś dojechałam. Wieczorem, po pracy, wycieraczki już działały, ale drzwi wciąż nie dało się  otworzyć. Kiedy wróciłam do domu, zarżałam ze śmiechu, bo na podjeździe przed domem stał samochód Chłopa. Jemu nie udało się otworzyć drzwi do damochodu i musiał zapitalać do pracy z buta, na szczęście daleko nie ma.
I pomyśleć tylko, że mamy garaż na dwa samochody...

12 komentarzy:

  1. No wiec ja zupelnie tego nie rozumiem, miec garaz i stawiac auta na zewnatrz, a potem nie moc nimi jezdzic. No nie pojme, chocbym sie najbardziej starala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas garaze sluza do przechowywania rowerow i roznych przydasiow :-) Nikomu sie nie chce otwierac i zamykac tych wielkich drzwi. No ale faktycznie, trzeba nad tym pomyslec bo w czasach mrozu szybciej otworzyc i zamknac drzwi do garazu niz skrobac wszystkie szyby.

      Usuń
  2. Przeczytalam tytul i pomyslalam, ze doszlas do konca swiata, co by dowodzilo, ze Ziemia jest jednak plaska:)))
    No zobacz, a nasza Tosia nie zamarza:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to, szyb nie musicie skrobac? To co to za kataklizmy zimowe tam macie w tej Ameryce??? ;-)

      Usuń
  3. Czekaj czekaj...to Wy macie garaż i trzymacie auta na zewnątrz?! Niech zgadnę...w garażu trzymacie te wszystkie absolutnie ważne rzeczy których teraz nie macie czasu poukładać ale one mogą się przydać;)
    ech....
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie dokladnie tak jest. Garaz jest do przechowywania pudelek z ozdobami swiatecznymi i narzedzi :-)

      Usuń
  4. A skad wiesz,ze w Hameryce zima?Jedna pani twierdzi,ze media kłamią:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kazdy ma inne kłopoty z nietypową pogodą , u nas leje , siąpi , mży ,a u was wszystko zamrza , współczuję, wkurzyć się mozna na maksa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie tak sie zdarzylo i u nas ze najpierw padalo a potem zamarzlo. Ale coz, przeciez zima jest to czego bysmy chcieli. Aha, wiem - sniegu!

      Usuń
  6. Mieć garaż pod nosem i nie schować auto, to już czyste lenistwo. Co mam powiedzieć ja, który do garaży ma 300 metrów. Masakra.

    OdpowiedzUsuń