środa, 29 sierpnia 2012

Zgubne skutki picia kawy

Pisałam kiedyś o umarłych blogach. Nie chcę żeby mój blog umarł. Jeszcze nie teraz. A boję się że niektórzy tak pomyślą, bo przecież nie pisąłam nic od dłuższego czasu. To znaczy, prawie dwa tygodnie to jednak szmat czasu, ale co to jest w porównaniu do wieczności, jak to mówią. Zbieram się więc w końcu i zaczynam znowu.
Popełniłam wczoraj straszny błąd - wypiłam wieczorem pyszną kawę. Niby nic, bo zazwyczaj na mnie kawa nie działa, piję tylko late i tylko w weekendy, tak dla rozrywki bardziej niż z potrzeby, jako deser jest naprawdę wyśmienita. Rzuciłam picie kawy trzy lata temu, przedtem byłam "kawowa", teraz jestem "herbaciana" i lepiej się z tym czuję, głowa mnie nie boli, ciśnienie w normie, w normie powtarzam, a nie za niskie jak wtedy kiedy litrami piłam kawę. Tak więc kawa po obiedzie - nie nie! Ale co mnie wczoraj podkusiło to już nie wiem. Chciało mi się słodkiego chyba, a że cukru właściwie nie używam, słodycze tylko raz w miesiącu, to taka kawa z mlekiem jest dla mnie doskonałym substytutem. No i miałam.
Całą noc kręciłam się w łóżku jakbym miała kręćka, gorąco, duszno, a jak się odkryję to za zimno. Do chłopa się nie przytulę bo nie chcę go budzić, kota raz nie ma, a raz nagle jest. Łazić po nocy nie będę, bo nie mogę tak się tłuc jak Marek po piekle, przecież dopiero wtorek, jutro do pracy, do szkoły, trzeba spać żeby rano wstać... Ale jak jak się nie da?
No to zaczęłam wymyślać. A może jestem chora? O, właśnie zabolał mnie brzuch, o kurczę, coraz bardziej boli, to na pewno wyrostek, bo z prawej strony. Przekładam się na wznak, robię sobie badania poprzez tkankę tłuszczową, ale nie, to chyba nie wyrostek bo teraz to boli z lewej. A tak naprawdę to chyba wcale nie boli tylko w ciemnościach różne rzeczy przychodzą do głowy. Na pewno mam raka, tylko jakiego?
Coś mnie gardło boli, może to węzły chłonne? O nie, tylko nie to, ten rak jest najgorszy. To może inny, o właśnie, przecież mnie właśnie bolał brzuch. Ale nie, przecież wszystko miałam tam już wybadane i nic nie wykryli. A do cholery z tym wszystkim, tylko się człowiek z boku na bok przewraca, a tu już czwarta rano, a o szóstej trzydzieści budzik zadzwoni.
Przewracam poduszkę na drugą stronę, sprawdzam palcem od nogi czy kot śpi w dole łóżka, śpi.
Myśli pędzą przez głowę jak huragan, jakbym mogła tobym takiego posta na blogu odwaliła, a pewnie może i ze dwadzieścia, tyle mi przez głowę przeskakuje. Ale nie mogę bo noc jest a rano trzeba wstać. Jutro dopiero środa... Cholera jasna, budzik dzwoni, szósta trzydzieści. no nic, mam jeszcze dwie drzemki...

3 komentarze:

  1. Świetnie to opisałaś:) Masz nauczkę na długo. Ja też chyba muszę przestać pić kawę, bo wyraźnie mi nie służy/ Ale lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ja też bardzo lubię dobrą kawę. Dlatego piję ją tak rzadko, to prawdziwa przyjemność jak się ją tak powoli sączy, mięciutka pianka zostaje ci na ustach, powoli ją zlizujesz ze smakiem i zanurzasz wargi w filiżance po kolejny łyk...
    Ha, a to się rozmarzyłam!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie lubię, ale mi służy ;)... Ech... A opisane super :)!... Współczuję to znaczy :D.

    OdpowiedzUsuń