Siódma rano. Staję przed lustrem żeby przygotować się do pracy.
Staram się dbać o swoją cerę. Codziennie rano stosuję 3-stopniowe oczyszczanie Clinique, kombinowane z japońską metodą ochlapywania. Czyli najpierw dokładnie myję twarz i szyję specjalnym mydłem oczyszczjącym (step 1) i spłukuje ciepłą wodą. Potem 20 chluśnięć na twarz chłodną wodą i 20 bardzo zimną. Czuję jak mi się mózg kurczy od tej zimnej wody więc pory chyba też :-) Delikatnie poklepuję twarz czystym ręcznikiem, nie pocieram żeby nie ponaciągać skóry. Resztki wilgoci koło nosa usuwam papierem toaletowym, doskonale chłonie, wystarczy przyłożyć. Teraz przecieram twarz i szyję specjalnym płynem oczyszczającym (step 2). Szczególnie dbam o okolicę noca i brody, bo tam najczęściej robią się te wstrętne czarne zaskórniki, ale odkąd stosuję Clinique po prostu ich tam nie ma. Następnie delikatnie nakładam nawilżający lotion (step 3). Twarz przygotowana jest do dalszej obróbki.
Dzisiaj jest czwartek, a w czwartki gram w badmintona na przerwie w pracy więc makijaż jest ograniczony, nie nakładam podkładu. Na czwartki mam specjalny krem CC Olay, spisuje się świetnie jako delikatna namiastka podkładu, a nie ma z nim takiego zachodu. Ale zanim nałożę krem CC na twarz, wklepuję delikatnie krem przeciwzmarszczkowy w szyję, czoło i policzki. Na policzki właściwie tylko to co zostało na palcach, a wklepywanie jest właściwie wciskaniem kremu, zawsze kończę kładąc całe dłonie na policzkach na około 10-15 sekund. Skóra doskonale ten krem wchłania w taki sposób. Teraz CC. Taka sama technika, choć tu trzeba być bardziej uważną bo krem jest przecież koloryzujący. Jeszcze tylko dotyk korektora w miejscu gdzie niedawno miałam pryszcza i jeszcze zostało zaczerwienienie. Oczywiście maluję oczy, dzisiaj delikatnie, naturalnie, tylko odrobina cienia na powiekę i maskara. Mam makijaż permanentny więc żadnych kresek nie muszę robić, brwiami się też nie zajmuję, co za wygoda! Wierzcie nie wierzcie, ale wszystkie te poranne procedury zajmują mi jedynie 10 minut czasu, czasami 15, zależy jak udany ma być makijaż :-)
Stoję przed tym lustrem. Widzę to co widzę. Gdzieniegdzie sygnał pierwszych zmarszczek, lekko opadająca skóra na policzkach, Nie żebym się jakoś tym przejmowała, na lifting to to się jeszcze chyba nie nadaje, ale mimochodem łapię skórę przy uszach i lekko naciągam. No, widać poprawę, kontury twarzy robią się wyraźniejsze... Puszczam. Skóra wraca do poprzedniego wyglądu. Naciągam jeszcze raz - chyba ubyło mi z 10 lat! Uśmiecham się do swego odbicia w lustrze. Puszczam skórę... Nie do wiary! Nadal 10 lat do tyłu. Robię zmartwioną minę - stara baba. Uśmiecham się - piękna młoda kobieta! A twarz jak po wyimaginowanym liftingu!
Pamiętam jak kiedyś na pewnym polskim forum pewna dziewczyna pytała co zrobić żeby się lepiej psychicznie poczuć. Odpowiedziałam jej - uśmiechaj się, chociaż nie masz do czego. Uśmiechaj się dla siebie samej. Zostałam tak zbluzgana jak nigdy w życiu, że co ja się tam znam, a do czego tu szczerzyć zęby, a co ja tam wiem, jak ja chcę to mogę się śmiać z cudzych nieszczęść a innym mam takich rad nie dawać, pop...lona jakaś jestem. No może i jestem. Zębów bez potrzeby nie wyszczerzam. Ale z uśmiechem mi do twarzy. I nie potrzebuję liftingu.
Pozdrawiam!
czwartek, 29 maja 2014
wtorek, 27 maja 2014
Kocia logika
Powszechnie wiadomo że kot to antypies.
Główną cechą odróżniającą kota od psa jest sposób myślenia o człowieku.
- Pies myśli: daje mi jedzenie, mieszkam w jego domu, mogę spać w jego łóżku – jest moim bogiem!
- Kot myśli: daje mi jedzenie, mieszka w moim domu, może spać w moim łóżku – jestem jego bogiem!
Kocia logika jest zdumiewająca, oto zaledwie kilka przykładów, lista jest nieskończona...
Wszystkie torby i pudełka w dowolnym pomieszczeniu będą zawierać kota natychmiast po wpuszczeniu go do pomieszczenia.
Gdy kot usłyszy że czyścisz kuwetę, to możesz być pewien, że nasika choćby kropelkę.
Kot instynktownie wie, kiedy i gdzie kładziesz świeżo wyprane i wyprasowane ubrania i właśnie na nich się położy (przecież jeśli tobie tak na nich zależy, to tym bardziej kotu).
Koty śpią 36 godzin dziennie, a przez resztę czasu odpoczywają.
poniedziałek, 26 maja 2014
Prawo do szczęścia
Co to jest szczęście? Podaję za Wikipedią.
Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.
W rozważaniach o jego naturze szczęście najczęściej określane jest w dwu aspektach:
Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.
W rozważaniach o jego naturze szczęście najczęściej określane jest w dwu aspektach:
- mieć szczęście oznacza:
- sprzyjający zbieg, splot okoliczności;
- pomyślny los, fortuna, dola, traf, przypadek;
- powodzenie w realizacji celów życiowych, korzystny bilans doświadczeń życiowych.
- odczuwać szczęście oznacza:
- (chwilowe) odczucie bezgranicznej radości, przyjemności, euforii, zadowolenia, upojenia;
- (trwałe) zadowolenie z życia połączone z pogodą ducha i optymizmem; ocena własnego życia jako udanego, wartościowego, sensownego.
Zagadnieniem szczęścia interesowali się filozofowie już od najdawniejszych czasów, dziś jest ono tematem przewodnim psychologów. Czym właściwie jest szczęście? Dla każdego oczywiście będzie ono czymś innym, przy czym ten sam fakt może byc interpretowany zupełnie rozbieżnie przez dwie różne osoby, a nawet przez tę samą osobę w zależności od okoliczności. Weźmy na przykład takiego ucznia który dostał najwyższą ocenę z egzaminu. Koledzy mogą powiedzieć - miał szczęście, trafił na łatwe pytania. A uczeń odpowiada, miałem takie same pytania jak wszyscy, po prostu uczyłem się więcej... I odwrotnie, uczeń może powiedzieć - ale mi się udało, miałem szczęście że byly takie pytania, a koledzy mogą powiedzieć, e tam, zakuwałeś jak durny, opłaciło ci się.
A co wobec tego z wygraną w toto lotka, z właściwym miejscem o właściwym czasie, to wszystko odnosi się przecież do określenia "mieć szczęście". Uważa się że nie jest to zależne od nas, chociaż jakby się tak zastanowić, to przecież w jakiś sposób zapracowujemy sobie na to szczęście. Przecież taki kupon w toto lotka sam się nie wyśle. Żeby trafić na sprzyjający zbieg okoliczności, trzeba znaleźć się we właściwym miejscu i czasie, a żeby to zrobić, należy się tam udać. Moje zdanie na ten temat jest jedno, stałe i niezmienne od lat - ludzie mówią że masz szczęście? Masz bo sobie na to zapracowałaś/eś!
Każdy ma w swoim życiu jakieś złe momenty, kryzysy, załamania, ważne jest żeby odrzucić to co było złe, żeby odesłać w niepamięć to co nazywamy złym losem, żeby zacząć od nowa to co się nie powiodło, żeby wyciągnąć z naszych doświadczeń same pozytywy i nie popełnić drugi raz tego samego błędu. Bo najczęściej nasze niepowodzenia wynikają z naszych błędów, naszych własnych nieprzemyślanych decyzji. Mówi się że każdy jest kowalem własnego losu, że jak sobie pościelesz tak się wyśpisz... Ile prawdy jest w tych przysłowiach! Jakże ważne jest żeby skupić się nad tym co dla nas samych jest najważniejsze, żeby nie przegapić tego momentu, tego właściwego miejsca we właściwym czasie, a jak już się ten moment zauważy, żeby złapać go i trzymać, i nie puścić. Bo z takich momentów składa się nasza własna droga do szczęścia.
Każdy ma prawo być szczęśliwym.
Dlaczego więc po świecie chodzi tylu nieszczęśliwych ludzi?
Subskrybuj:
Posty (Atom)