czwartek, 4 kwietnia 2019

Co wystarczy zrobić żeby mnie porządnie wkurzyć

Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule jest prosta. Remontować mi dom.
W piątek wieczorem dostałam emaila od kierownika projektu, że niestety nie udało mu się zdobyć drzwi na wymianę i co my chcemy z tym zrobić? OK, trochę mną wstrząsnęło, ale że był to piątek, postanowiłam że nie będę się zbytnio przejmować bo w weekend i tak nic nie załatwię, zadzwonię w poniedziałek do ubezpieczalni to się dowiem co i jak. Tymczasem, jak co tydzień, pojechaliśmy w sobotę do domu zobaczyć jak się roboty posuwają. No posuwają się. Tak zaczyna wyglądać moja kuchnia.


Niby ładnie, ale oglądam dokładnie, jedna niedoróbka, druga niedoróbka, drzwiczki się niedokładnie zamykają pod zlewem, ale szczyt szczytów to nowo zamontowana wysuwana szafka, która wyglądała jakby ją dziecko z klocków niedokładnie zbudowało, nic nie jest dopasowane i aż bolało moje oczy jak mna to patrzyłam. A jeszcze lepsze, to że zabudowali podwójny kontakt,  miał być nad meblami i wisiał na kablu gotowy do monażu, ale że - właśnie - wisiał, to go zakryli szafkami. No sorry, ale bez źródła prądu to ta część kuchni się nie nadaje do użytku. I parę jeszcze takich kwiatków. 
No ale przynajmniej żółty pokój przemalowali na zielono i teraz wygląda tak jak ma wyglądać. Czyli mniej więcej tak jak na poniższym zdjęciu, tylko ładniej. 



Wypisałam długiego emaila do wykonawcy, z dokumentacją zdjęciową, wyszczególniając wszystkie zaobserwowane kuchenne buble. Dodatkowo dotknęłam tematu drzwi, że to co uszkodzone to uszkodzone, ale panowie majstrowie zdejmując z futryn całkiem dobre i nieobjęte wymianą drzwi rozp*dolili owe futryny w ilości sztuk trzech. Zarówno drzwi i futryny tzw. custom made, to znaczy na specjalne zamówienie i raczej niemożliwe do naprawy.
W poniedziałek rano zadzwoniłam do ubezpieczyciela z prośbą o potwierdzenie sytuacji z drzwiami, bo nie rozumiem co ja mam zadecydować jak nie dano mi żadnej możliwości wyboru. Moge jedynie nie wymieniać i uważam że tak jest chyba najlepiej, bo uszkodzenia są tak minimalne i słabo widoczne, że szkoda chyba jednak zachodu. Ale uszkodzone futryny - no to wykonawca będzie musiał naprawić co zepsuł. Jak to sobie naprawią, nie za bardzo mnie interesuje. ale ciśnienie taka sytuacja podnieść potrafi, oj potrafi.
A wieczorem wpadłam w szał. Otrzymałam bowiem późny telefon od kierownika projektu, że jest problem z podłogą. Próbowali bowiem zakładać podłogę z litych drewnianych desek, taką jak sobie wybraliśmy, ale okazało się, że część desek jest uszkodzona i oni po prostu tego nie założą. I co oni mają zrobić. A ja się pytam - to ja mam Wam mówić, co macie zrobić? Dostaliście zlecenie, zamówiliście deski, czekaliście dwa tygodnie na rozpakowanie, a teraz pytacie się co macie zrobić? No tak, bo oni to po prostu odeślą, on zadzwoni jeszcze do firmy po szczegóły i da mi znać.
Dwie godziny później dostałam emaila. Pyta, czy nie moglibyśmy jeszcze poszukać tej podłogi gdzie indziej, a może byśmy chcieli deskę warstwową (u nas to się nazywa engineered wood, w Polsce to chyba deska barlinecka, lamelowa), bo jakbyśmy chcieli to ta firma co robiła nam kuchnię ma duży wybór.
No i wpadłam w szał. Nie dość, że zajęło nam trzy pełne weekendy wybieranie materiałów, zjeździliśmy pół Szkocji w poszukiwaniu odpowiedniej podłogi, bo sklepy, jakie sugerował wykonawca litych desek nie mają w ofercie, że jak chciałam inne, ładniejsze umywalki na wymianę w łazienkach to mi powiedzieli, że nie, bo muszą być dokładnie takie same, że wszystko co jest uszkodzone musi być dokładnie takie samo (oprócz kolorów ścian) a teraz co? Jak chodzi o podłogę, to już nie musi być taka sama? Lenie śmierdzące, układać im się nie chce bo o wiele więcej pracy z taką deską jest. Biedny Chłop, ile on musiał się nasłuchać. Ale on jest dokładnie takiego samego zdania, tylko głośno nie marudzi. Ja za to tak. Powiedziałam więc, chcą wojny to  będą mieli wojnę. I poszłam spać.
Rano, jeszcze przed pracą, email. Od kierownka projektu. Że rozmawiał z dostawcą desek i zostaną one odebrane, a pieniądze zwrócone (jakby mnie to interesowało, nie moje pieniądze!). I że kontaktował się z inną firmą i może będą w stanie załatwić taką samą podłogę więc da mi znać. No i że problem z podłogą jest, że musi zostać dostarczona na miejsce i zaaklimatyzować się przed położeniem (całkiem słusznie), więc spowoduje to przestój w robotach.

Nosz Qrva! I wtedy po raz kolejny trafił mnie szlag. Nie dość, że ociągali się w robotach jak mogli przez prawie trzy miesiące, tak że ciągle są w czarnej dupie, nie dość że samo położenie drewnianej podłogi przed wykończeniem ścian i podłączeniem instalacji uważam za poroniony pomysł (ale głośno tego nie mówiłam, tylko do Chłopa) to jeszcze teraz obciąża się mnie odpowiedzialnością za dalsze opóźnienia! Bo to moja podłoga, przeze mnie wybrana!
Działałam krótko. Dwa telefony wystarczyły. Zadzwoniłam do faceta, który będzie montował wykładziny w całym domu oraz specjalne podłogi w kuchni i łazienkach, zapytałam, czy robi też podłogi z litego drewna. No robi. To Okej, bo może będzie robił u mnie wszystko. Drugi telefon do ubezpieczyciela. Ten przeprosił, bo facet był u nich na liście jako wykonawca specjalistycznych podłóg i nie wiedział, że robi także drewniane. I potwierdził, że jasne, gostek może zrobić wszystko jak najbardziej, że zadzwoni zaraz do wszystkich i to zorganizuje.
No i gra i buczy. Podłogi zostaną zrobione na końcu, jak trzeba, nikt mi po pięknych nowiutkich deskach buciorami nie będzie łaził. A panowie remonterzy się w końcu zabiora za instalowanie wszystkiego i naprawianie tego co zepsuli.

A kierownik projektu zamiast jak zwykle do mnie, zadzwonił dziś rano do Chłopa. Chyba mnie już nie lubi.


16 komentarzy:

  1. A niech nie lubi, byle to się wszystko wreszcie skończyło! Mnie rzy czytaniu już nerwy biorą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Ba. Ja mam nerwy na sama mysl o pojechaniu do domu. W ogole caly czas mam nerwy, ale coraz bardziej zaczyna mnie to normalnie smieszyc.

      Usuń
  2. No i dobrze, że to zorganizowałaś, ale takie głupie błędy i jeszcze zwracanie się do Ciebie, jakbyś ty miała za nich takie decyzje podejmować to już w ogóle pomyłka! Mam nadzieję, że mimo wszystko wyprowadzą na prostą wszystkie buble i poprawią, co trzeba. I że wreszcie będziecie mogli wrócić do swojego domu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobia jak ma byc. Dzisiaj zrozumialam ze sie mnie boja. Znaczy nienawidza. Mam nad nimi przewage. Oni nie wiedza ze ja wiem. Dopiero dzisiaj zrozumieli, ze ja jestem jak Wielki Brat - widze wszystko :-)))

      Usuń
  3. Ty i tak masz swieta cierpliwosc, Iwona, a Twoj chlop pojdzie zywcem do nieba, kiedy juz wreszcie bedziecie mogli sie z powrotem wprowadzic.
    Jeszcze bym cos napisala, ale nie bede sie wyrazac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj Chlop jest o wiele bardziej ugodowy niz ja i on doskonale o tym wie. Poza tym, jak to facet, nie zauwaza kosmetycznych rzeczy, ktorych faceci nie widza, a mnie az oczy bola. Na przyklad pozostawione tasmy ochronne na krawedzi szafki, w tym miejscu w ktorym jest przykrecona do zawiasow. W sumie, niby nie widac, ale dla mnie to jest tak jak z bolacym zebem, ktorego caly czas dotykamy jezykiem.

      Usuń
  4. Podobnie jak Pantera wyzej podziwiam Twoja cierpliwosc. No ale tez rozumiem, ze nie masz innego wyjscia tylko walczyc o to co ma byc zrobione tak jak ma byc zrobione i ani centymetra inaczej. Dobrze, ze sie nie poddajesz, wyobrazam sobie ile nerwow Cie to kosztuje, ale wazne, ze ciagle masz sile walczyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz lepiej mi to idzie, bo i ja sie troche uodpornilam i oni widza ze nie sciemniam. Nawet nie wiem czy chce mi sie pisac ciag dalszy bo im glebiej w las tym wiecej niedorobek zauwazam.

      Usuń
  5. Ja to się tak zdenerwowalam samym czytaniem, ze podziwiam, iż jeszcze trzymasz się jakoś w obliczu tego remontu. Co za przeżycia, nie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam sie, trzymam, jeszcze troche wytrzymam. Wiekszosc chalupy juz stoi, naprawde nie moge sie doczekac konca.

      Usuń
  6. Tylko spokój...tylko spokój może Cię uratować... też bym wpadła w szał...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam jak zawsze rano, no i telepnęło mną pod sufit! Przypomniał mi się jeden z Twoich poprzednich postów i dowcip o Adamie, Ewie i prezencie od Boga:-) Taaa, gdyby to była ekipa remontowa kobieca, to pewnie mielibyście zrobione wszystko na czas i z głową. W końcu to Ewa dostała w prezencie rozum, a oni wybrali sikanie na stojąco:-) No i masz rezultat, że ze wszystkim dzwonili do Ciebie. Chyba po ten rozum dzwonili:-))
    Trzymaj się:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech Marytko, tyle dupereli to sie to wszystko zbiera w jedna ogromna wielka kupe. Juz mam naprawde dosc.

      Usuń
  8. Kurna nie dziwie się, że szlag Cie grafia, też bym gromami rzucała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń