Coś się dzieje, Proszę Państwa, w końcu coś się wreszcie ruszyło. W końcu do chałupy zaczęły napływać jakieś deski, jakieś płyty gipsowe, cuda wianki. Tak mi powiedział Chłop, który poszedł był tam wczoraj wieczorem odebrać list, który panowie rekonstruktorzy mieli zostawić. Fajnie, myślę sobie, w końcu będę mogła zacząć zastanawiać się nad rzeczami przyjemnymi czyli wyborem kafelek czy doborem kolorów ścian.
Otwieram list, czytam. No w porządku. Tak jak było mówione, mam sobie wybrać spośród listy dostawców, pod warunkiem żeby było w ramach określonego limitu. Finansowego.
Czytam, czytam i oczom nie wierzę. Na podłogę zaproponowano mi owszem, deski dębowe tak jak miałam, ale w nieprzekraczalnym limicie 20 funtów za metr kwadratowy. Sprawdzam jeszcze raz. Otwieram szybko komputer, wchodzę na stronę najtańszego sklepu typu polska Castorama, sprawdzam ceny podłóg z litego drewna. Nosz querwa. Najtańsze deski 42 funty i nie chce być mniej. W tym kraju nie ma takich podłóg za mniej niż 40 funtów za metr. To jak ja niby mam wybierać do 20 funtów? Podobnie kafelki. Limit 15 funtów. Za moje piękne grafitowe kafelki z dekorem! Sprawdzam i sprawdzam, no nie chce być mniej niż 45 funtów za to samo. A za kuchenne co najmniej 65 bo to małe i rustykalne, cokolwiek to znaczy. I farby. Całą chałupę wymalowałam Duluxem specjalistycznym do danego pomieszczenia, a hol to specjalną farbą "światło i przestrzeń", a oni mi proponują jakieś gówno Johnston albo Leylands.
I wtedy właśnie prawie omałoco dostałam zawał. Chłop widząc moje palpitacje serca szybciutko poleciał do barku po setkę naleweczki z czarnej porzeczki, pociągnął sobie zdrowo z kieliszka, dolał do pełna i podstawił mi pod nos, coś tam mamrocząc, że "o kurde ale mocne".
Całą noc nie mogłam spać, planując wojnę. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać swojego domu pomalowanego farbę Leylands czy wyłożonego kafelkami za 15 funtów za metr kwadratowy.
Rano próbowałam dodzwonić się do rzeczoznawcy ale nie odbierał, więc wysłałam mu esemesa żeby do mnie zadzwonił najszybciej jak tylko będzie mógł, po czym wysmarowałam do niego emaila o co mi chodzi. I że jak w polisie jest że ma być like for like (czyli o takim samym standardzie) to ja nie widzę możliwości wyboru like for like w proponowanych parametrach finansowych. I że po jaką cholerę proponują mi Porcelanozę skoro tam kafelki zaczynają się od 75 funtów w górę?
Oczywiście siedziałam cały dzień jak na szpilkach, gapiąc się co chwila na telefon. Ja to niecierpliwa jednak jestem. Zadzwonił koło szesnastej, że był cały dzień na spotkaniach i że o co chodzi. No to mu powiedziałam, że wszystko wyjaśniłam w emailu, ale tak oólnie to mu powiem co ta brzydka firma remontowa zrobiła i że przecież on sam wie, bo widział moje deski, że nie da sie tego kupić za 20 funtów. Pan rzeczowo i spokojnie wyjaśnił, że rzeczywiście, widział przecież co było i że deski na pewno kosztują conajmniej 45 funtów i żebym się nie martwiła, bo standard ma być taki sam jak był. I że panowie w system pewnie wrzucili szablonowe ceny, więc on to jutro skoryguje na swoim komputerze bo dzisiaj nie da już rady.
Trochę mi ulżyło, musze powiedzieć. Omałoco zawał to jednak niefajna rzecz.
Ja chyba bym najpierw tego zawalu dostala, a dopiero po reanimacji zaczela wyjasniac. To podstempne chitrusy z tych ubezpieczycieli! Skladki brac to chetnie, ale jak co do czego przychodzi, to wykpic sie najmniejszym kosztem. Ciekawa jestem, czy facet dotrzyma slowa i skoryguje to pismo.
OdpowiedzUsuńNo ale to nie ubezpieczyciel tylko wykonawca. Ubezpieczyciel jest naprawde w porzadku, za uszkodzone sprzety zaplacil bez szemrania tyle co powiedzialam. Nawet stary ajpad zostal potraktowany jako nowy. No ale trzeba reke miec na pulsie bo nigdy nic nie wiadomo.
UsuńPrzypilnuj, żeby zmienili Ci te ceny w piśmie, bo później okaże się, że zamiast dębu, będzie płyta wiórowa ze wzorem dębu...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHe he he :-) Na szczescie sama bede wybierac to co mi sie podoba.
UsuńZnajoma miala firme , ktora reprezentowala ja w sprawach odszkodowania po pozarze . Chcieli jej dac tylko 45 tys a calkowity koszt zamknal sie w ponad 250 tys- mala roznica.
OdpowiedzUsuńW sumie to zalezy od ubezpieczenia. Ja mam dosc dobre i ubezpieczyciel solidny. No ale za zszarganie nerwow nikt nie zaplaci.
UsuńTez bym pewnie wykorkowala. Pilnuj zeby dotrzymali slowa.
OdpowiedzUsuńNajwazniejsza jest opinia rzeczoznawcy (loss adjuster) bo on jest przedstawicielem ubezpieczalni i to on wszystko zatwierdza. A ze wykonawca ma balagan w papierach to juz tego trzeba bardzo pilnowac rzeczywiscie.
UsuńHe he ja jestem stary konspirator i w zaden "balagan w papierach" nie wierze. To jest celowa zagrywaka, bo licza na to ze klient sie wyklocac nie bedzie - a jak napisane to przeciez swiete. Jakos dziwnie latwo od razu sie poprawili:) Ufac i kontrolowac , jak mawial Tawariszcz Dzierzynski 😬
UsuńJa tez jestem konspirator i dlatego przyszlo mi do glowy ze contractor chce sobie po prostu zarobic, bo ubezpieczyciel placi tyle ile trzeba, wiec jak dostana kase i uzyja tanszych materialow to im zostanie w kieszeni. Ja pieniedzy nie dostaje do reki, mam dostac tylko odrestaurowany dom.
UsuńJuz to przerabialam z wykladzina. Mialam bardzo droga, a facet od wykladzin za wszelka cene staral mi sie wcisnac taka za £25. Powiedzialam ze ja chce miec like for like i nie ustapilam, az zamowil taka jak chcialam. Ubezpieczalnia sie zgodzila na £70 za metr.
Takoz i myslalam 👍🤗Trafila kosa na kamien - dokladnie tak by bylo ... zalozyliby ci tani szajs - a nadwyzke schowali do kieszeni. Anglicy Szkoci umieja swietnie kombinowac - zupelnie jak Polacy :)) Maja uklady ze sklepami i zaden to problem podlozyc odpowiedni rachuneczek ... A naleweczke to owszem owszem tez bym przytulia i wlasnie mi uswiadomilas ze przeciez jest wikend👍😄cheers
UsuńCo tu dużo mówić....tylko spokój Cię uratuje... i naleweczka w kryzysowych sytuacjach;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Reakcja ślubnego najlepsza ;-)))
OdpowiedzUsuńAle pacz jednak.da się, będąc oczywiście konkretnym i konsekwentnym. Brawo Iwona!
OdpowiedzUsuńJa z kolei chora byłam robiąc naprawy samochodu z ubezpieczenia w serwisie autoryzowanym. Ile by ubezpieczyciel nie przyznał pieniędzy to dokladnie tyle kosztował u nich każde naprawa. Tetaz " robi" mi auto tato przyjaciółki i da się, korzystając z tych samych części, zmieścić w 60 % kwoty.
Oj trza walczyc o swoje!
OdpowiedzUsuń