poniedziałek, 18 lutego 2019

Tajemnice domu

Chłop bywa tam niemal codziennie, ja przynajmniej raz na tydzień. Odbieramy pocztę i sprawdzamy jak się toczą roboty. W ostatnią sobotę nawet nakręciłam dla Was filmik, ale coś spieprzyłam i się nagrało w zwolnionym tempie i bez głosu, więc wideła nie będzie. Za to będzie dużo zdjęć. Zdjęć, byle jakich, bez żadnej obróbki, prosto z telefonu. Żadne to dzieła sztuki bowiem i pokazują rzecz zupełnie brzydką, jak zaraz się przekonacie, więc uznałam że brzydkich rzeczy upiększać się nie powinno i leci tak jak jest. Naturalne światło jedynie, bo elektryczności w mojej chałupie na razie nie ma.
Moi Państwo, odkryję przed Wami tajemnice, których się domyślałam znając tutejsze realia, ale zobaczyć na własne oczy to co innego.  Zapraszam do wycieczki po moim domu.

Tu wszystko się zaczęło. To jest łazienka na samej górze domu. Rura bieżącej wody się rozłączyła z inną rurą po prostu. Panowie usunęli podłogę i panel z ubikacją i umywalką.


To jest moja sypialnia. Pozostało w niej kawałek wykładziny, której nie daliśmy rady usunąć, na szczęście była sucha więc nie zagrażała. Panowie składują w niej elementy łazienki i inne rzeczy. 


Nie za bardzo jest co oglądać, bo sama góra domu nie uległa za bardzo zniszczeniu, poza wykładziną i dwoma drzwiami, które napuchły i teraz panowie zachodzą w głowę, skąd wziąć takie same, solidne przeciwpożarowe drzwi. Idziemy więc na dół. Poniżej zdjęcie sufitu w holu na środkowym piętrze. 


Jedyny ocalały (poza wykładziną) pokój na pierwszym piętrze. Oczywiście służący za składzik różności.


Pokój "niebieski", czyli gabinet.  


I pokój "żółty", czyli mała sypialnia lub pokój koci jak kto woli. To tutaj nastąpił największy impakt, ponieważ woda waliła tu bezpośrednio z góry przez runięty pod jej naporem kawałek sufitu.  


Widok na pokój żółty z drugiej łazienki, czyli naszego pokoju prysznicowego. 


Tu jest miejsce, gdzie był podwójny prysznic. 


Schodzimy na dół. Poniżej zdjęcie sufitu z głównego przedsionka. Ten trójkącik w dolnym prawym rogu to wejściowe drzwi do domu. 


A tu widok na żółty pokój z toalety na samym dole. 


Przechodzimy dalej. Wchodzimy do holu na dole domu. Na górze mamy brak sufitu, na wprost drzwi do przedsionka i rzeczonej toalety. 


Schody na piętro tez będą musiały być wymienione. 


Poniżej widzimy wejście do salonu i do kuchni. Była tu kiedyś piękna, drewniana podłoga prawdziwego dębu, którą sama przed wprowadzeniem się olejowałam. 


Tak wygląda mój Salon. Panowie składują tu kuchnię, którą i tak będą musieli wyrzucić, bo montujemy nową. Aż strach pomyśleć jakby to wyglądało, gdybyśmy byli zmuszeni do umieszczenia tego z powrotem. 


W saloonie składowane są też różne inne rzeczy, jak drzwi i zniszczone elementy prysznica.


Jeszcze raz widok na salon.


I jeszcze raz. 


A tu już sufit w kuchni.  Z możliwością podglądu pokoju niebieskiego. 


Kuchnia. Widać instalacje wody i smutnie obwisłą rurę z okapu kuchennego.


Pozostała część kuchni. Tam była nasza spiżarnia. 


W ramach modernizacj przy okazji, zdecydowaliśmy się na usunięcie kawałka ściany z futryną, aby otworzyć nieco kuchnię i powiększyć powierzchnię użytkową. 


I takie dziury mamy powycinane w kilku miejscach na samym dole domu. Panowie sprawdzali co jest pod posadzką i czy już wyschło. 


Tak że teraz widzicie, jak zbudowane są nowoczesne domy brytyjskie. Na zewnątrz cegła, potem izolacja, a w środku drewniane ramy. Wszystkie instalacje pomiędzy ścianami. 
Przyznam szczerze, że kiedy to wszystko zobaczyłam tydzień temu po raz pierwszy, rozpłakałam się. Wciąż pełna jestem niepokoju, bo pomimo że 80 procent domu zostanie jakby wybudowana na nowo (poaz ścianami zewnętrznymi i dachem oczywiście) to niezwykle trudno jest mi to sobie wyobrazić. Panowie zaczynają prace restauracyjne w środę. Najpóźniej jutro mam dostać całą rozpiskę, co i kiedy zostanie wykonane, propozycję mebli do kuchni do weryfikacji oraz materiały wykończeniowe do wybrania. Farby, kafelki, podłogi. Dużo tego. Na pewno do końca marca do domu nie wrócimy.

Póki co, świeżo posadzone w listopadzie cebulki zaczynają wyłazić z nowo przerobionej ziemi. Wyłazi wszystko co posadziłam, a na razie kwitnie to co kwitnie i teraz Wam to pokażę na osłodę :-)




A tak w ogóle, to pięknie jest!
Pozdrawiam serdecznie. 




16 komentarzy:

  1. Boszszsz... i pomyslec, ze dopiero co sie tam wprowadziliscie, dopiero co urzadzaliscie sobie nowe zycie. I przez jakiegos brakoroba, nie bojmy sie nazwac rzeczy po imieniu, musicie znow zaczynac od zera. Szczesliwie nie na wlasny koszt, ale slaba to pociecha, skoro nie mozecie tam mieszkac. Ubezpieczyciel powinien pozwac tych partaczy budowlanych, bo to raczej nie bylo zrzadzenie losowe, a zwykla niedorobka budowlana.
    Nie dziwie Ci sie, ze sie rozplakalas, mnie samej zwilgotnialy oczy na widok tej ruiny. I chyba pozostanie strach, czy wszystko rzeczywiscie zostalo porzadnie wysuszone w kazdym zakamarku i czy po jakims czasie nie zacznie wylazic ze scian czarna plesn. Bedzie wyremontowane, ale juz nigdy nie bedzie jak nowe i obawa zostanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wlasnie sadzi Chlop, ze rury byly niedokladnie polaczone. No ale co bylo to juz sie nie odbedzie. Podobno wszystko juz ladnie wysuszone. Cala welna mineralna zostala wyrzucona a wszystkie drewniane elementy pokryte preparatem antyplesniowym. Ale tak jak mowisz, sama tego nie robilam wiec nie wiem czy zrobili to dokladnie. Pewnie tak, bo inaczej by ich ubezpieczalnia nie wybrala.

      Usuń
  2. Kurcze...masakra. Ja wiem, powtarzam to za każdym razem gdy opowiadasz o tym co stało się z Twoim domem. Swoją drogą, ciekawe rozwiązanie z tym budowaniem...a gdzie ściany z pustaków;)
    Ale w sumie nie ma tego złego - będziecie mieć kompletnie odnowiony dom! I tego się trzymajmy;/
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj sie z pustakow nie buduje. Stare domy byly budowane z cegly i kamienia, a nowe z cegly, drewna i plyt kartonowo-gipsowych. Moj dom jest (byl) suchy, cieply i bardzo dobrze zaizolowany, no energooszczedny po prostu.

      Usuń
  3. No nie sa to przyjemne zdjecia i nie dziwi mnie, ze sie rozplakalas. Ale, wazne, ze bedzie zrobione i to jest pozytywna mysl. I w ogrodku kwitnie a to juz wyrazna zapowiedz lepszych dni :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiamy sie paru rzeczy, np. czy piec do ogrzewania sie nie zepsuje po takim dlugim nieuzywaniu, czy cysterna wodna sie nie rozszczelni (mamy taki spoecjalny system do cieplej wody, po cisnieniem), czy systemu paneli slonecznych szlag nie trafil bez podlaczenia do sieci. No ale w koncu to ich broszka jest zeby przywrocic do stanu sprzed. Jak sie cos zepsuje to beda musieli wymienic (chyba).

      Usuń
  4. Armagedon normalnie :( Faktycznie , trzeba niemal wszystko zbudować od nowa. Ale przynajmniej poznacie chałupę od podszewki i będziecie wiedzieli co gdzie jest i jak to powstaje. Plus że można coś zmienić , tak jak tą ścianę w kuchni ;-)
    Kwiatuszki śliczne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chcemy zmienic troche w kuchni przy okazji, na ile sie da. Oczywiscie za te dodatkowe zmiany bedziemy musieli zaplacic, bo ubezpieczalnie pokrywa tylko koszty like-for-like, czyli tak jak bylo.
      Kwiatuszki mnie ciesza. Widac nasza ciezka robota przynosi efekty.

      Usuń
  5. Też bym płakała widząc swój dom w takim stanie. Ale będzie cudnie :)
    Tylko zastanawiają mnie drzwi przeciwpożarowe skoro cały dom drewniany.
    Kwiatki przecudnej urody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom ma konstrukcje drewniana, ale ocieplany jest welna mineralna ktora sie nie pali, poza tym kazdy element drewniany jest zabezpieczony od ognia tak ze wcale nie jest to takie latwopalne. Drzwi w domu powyzej jednego pietra musza byc przeciwpozarowe wedlug przepisow. Przeciwpopzarowe znaczy ze specjalnego materialu i samozamykajace sie. Podstawowym elementem walki z pozarem jest nie dopuscic do jego rozprzestrzenienia i stad te drzwi, bo jak pomieszczenie jest szczelnie zamkniete to nie ma co podsycac ognia.

      Usuń
  6. Pierwsze dwie fotki jeszcze zniosłam bez jęku, ale od pokoju żółtego zdębiałam....nie przypuszczałam, że aż tak. Będzie jeszcze pieknie, ale przetrwać trudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama widzisz, dlaczego sie tak zalamalam. Nie dosc ze to to jeszcze kolizja samochodowa. I to w przedziale dokladnie miesiaca. Nawet nie wiesz jak mi ulzylo gdy 14 lutego przebiegl bez zadnego wypadku.

      Usuń
  7. NA RAZIE wyglada jakby huragan sie przewalil, ale juz widze swiatelko w tunelu.
    Dom jest obsuszony, zaimpregnowany, wszystko bedzie jak nowka i bedzie slicznie! A jaki macie ladny widok z okna na gorze! I jaki ladny metraz.
    Juz najgorsze za wami, idzie wiosna, wszystko odzywa i wy tez odzyjecie, na pewno.
    Grunt, ze macie gdzie wygodnie mieszkac, ze koszty pokryte i ze Tobie nic sie nie stalo.
    Musialas ten stres gdzies upuscic, wiec jak trzeba to porycz ile wlezie, albo upij sie ile wlezie, albo idz wyszalej na lonie natury.
    Bedzie dobrze, a ten roczek moze pozniej zwroci wam z nawiazka.
    Usciski - a kwiatuszki cudne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki :-) Ja tez juz widze swiatelko w tunelu. Wczoraj widzialam wstepny projekt kuchni, debatowalismy z Chlopem do pozniej nocy az ustalilismy wszystkie szczegoly. W sobote widzimy sie z panem od projektu, a potem juz jak po masle.

      Usuń
  8. Ojej ... No to teraz masz okazję do zmian. Wiem że niełatwo jest o pozytywne nastawienie w takiej sytuacji ale inaczej oszalejesz :) wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie ja juz nie chce zmian. Ja chce na razie pozyc w spokoju, nbez zadnych zmian i zawirowan. A tu ciagle cos...

      Usuń