piątek, 22 czerwca 2012

Szybko, szybko...

Tylko tydzień mnie nie było, a tyle się zdarzyło. Nie będę się rozpisywać, bo czas goni, więc szybko powiem co i jak.
No więc właśnie dzisiejszej nocy wróciłam z Polski. A tam - szok. Gorąco, upał, skwar i nie wiem co jeszcze. Spędziłam kilka krótkich dni z rodziną, festyny, działka, grille i takie tam. Potem operacja córki. Szybko, na wariackich papierach, ale dało radę. Następne dni opieka nad córką. Nigdy nie chciałam być pielęgniarką, teraz nie chcę nawet więcej. Ściągnięty opatrunek, wszystko goi się bardzo ładnie, ale ja tego samego dnia muszę wracać do domu. Akurat w momencie kiedy córka zauważyła że teraz to mnie kocha najbardziej. Ale trudno. Rozstać się trzeba, teraz jest pod opieką dziadków. Dobrą opieką.
Dostałam lekkiego udaru, przegrzałam się. Wróciłam do domu z gorączką. Ale już jest lepiej. Szkocki chłód bardzo dobrze mi zrobił.
Rano do pracy, tysiące emaili, zero czasu. Po pracy załatwialam sąsiadkę do pilnowania kota, przecież wyjeżdżamy za 4 dni. Ten drań obraził się na mnie że mnie nie było, i gryzł mnie po łydkach zaraz jak tylko przekroczyłam drzwi domu. Ale potem dał się głaskać. Sam nawet chciał.
Pozostało pakowanie na wakacje. Aby do wtorku.

1 komentarz: