Moi Państwo, odkryję przed Wami tajemnice, których się domyślałam znając tutejsze realia, ale zobaczyć na własne oczy to co innego. Zapraszam do wycieczki po moim domu.
Tu wszystko się zaczęło. To jest łazienka na samej górze domu. Rura bieżącej wody się rozłączyła z inną rurą po prostu. Panowie usunęli podłogę i panel z ubikacją i umywalką.
To jest moja sypialnia. Pozostało w niej kawałek wykładziny, której nie daliśmy rady usunąć, na szczęście była sucha więc nie zagrażała. Panowie składują w niej elementy łazienki i inne rzeczy.
Nie za bardzo jest co oglądać, bo sama góra domu nie uległa za bardzo zniszczeniu, poza wykładziną i dwoma drzwiami, które napuchły i teraz panowie zachodzą w głowę, skąd wziąć takie same, solidne przeciwpożarowe drzwi. Idziemy więc na dół. Poniżej zdjęcie sufitu w holu na środkowym piętrze.
Jedyny ocalały (poza wykładziną) pokój na pierwszym piętrze. Oczywiście służący za składzik różności.
Pokój "niebieski", czyli gabinet.
I pokój "żółty", czyli mała sypialnia lub pokój koci jak kto woli. To tutaj nastąpił największy impakt, ponieważ woda waliła tu bezpośrednio z góry przez runięty pod jej naporem kawałek sufitu.
Widok na pokój żółty z drugiej łazienki, czyli naszego pokoju prysznicowego.
Tu jest miejsce, gdzie był podwójny prysznic.
Schodzimy na dół. Poniżej zdjęcie sufitu z głównego przedsionka. Ten trójkącik w dolnym prawym rogu to wejściowe drzwi do domu.
A tu widok na żółty pokój z toalety na samym dole.
Przechodzimy dalej. Wchodzimy do holu na dole domu. Na górze mamy brak sufitu, na wprost drzwi do przedsionka i rzeczonej toalety.
Schody na piętro tez będą musiały być wymienione.
Poniżej widzimy wejście do salonu i do kuchni. Była tu kiedyś piękna, drewniana podłoga prawdziwego dębu, którą sama przed wprowadzeniem się olejowałam.
Tak wygląda mój Salon. Panowie składują tu kuchnię, którą i tak będą musieli wyrzucić, bo montujemy nową. Aż strach pomyśleć jakby to wyglądało, gdybyśmy byli zmuszeni do umieszczenia tego z powrotem.
W saloonie składowane są też różne inne rzeczy, jak drzwi i zniszczone elementy prysznica.
Jeszcze raz widok na salon.
I jeszcze raz.
A tu już sufit w kuchni. Z możliwością podglądu pokoju niebieskiego.
Kuchnia. Widać instalacje wody i smutnie obwisłą rurę z okapu kuchennego.
Pozostała część kuchni. Tam była nasza spiżarnia.
W ramach modernizacj przy okazji, zdecydowaliśmy się na usunięcie kawałka ściany z futryną, aby otworzyć nieco kuchnię i powiększyć powierzchnię użytkową.
I takie dziury mamy powycinane w kilku miejscach na samym dole domu. Panowie sprawdzali co jest pod posadzką i czy już wyschło.
Tak że teraz widzicie, jak zbudowane są nowoczesne domy brytyjskie. Na zewnątrz cegła, potem izolacja, a w środku drewniane ramy. Wszystkie instalacje pomiędzy ścianami.
Przyznam szczerze, że kiedy to wszystko zobaczyłam tydzień temu po raz pierwszy, rozpłakałam się. Wciąż pełna jestem niepokoju, bo pomimo że 80 procent domu zostanie jakby wybudowana na nowo (poaz ścianami zewnętrznymi i dachem oczywiście) to niezwykle trudno jest mi to sobie wyobrazić. Panowie zaczynają prace restauracyjne w środę. Najpóźniej jutro mam dostać całą rozpiskę, co i kiedy zostanie wykonane, propozycję mebli do kuchni do weryfikacji oraz materiały wykończeniowe do wybrania. Farby, kafelki, podłogi. Dużo tego. Na pewno do końca marca do domu nie wrócimy.
Póki co, świeżo posadzone w listopadzie cebulki zaczynają wyłazić z nowo przerobionej ziemi. Wyłazi wszystko co posadziłam, a na razie kwitnie to co kwitnie i teraz Wam to pokażę na osłodę :-)
A tak w ogóle, to pięknie jest!
Pozdrawiam serdecznie.