piątek, 17 lipca 2015

Humor na piątek


Powracamy do serii z humorem. Tym razem bez jakiejś wyraźniej tematyki. Mam nadzieję że choć część z Was się dzisiaj uśmiechnie.
Zapraszam :-)


*****
Stary rabin zdecydował, że opuści Związek Radziecki i wróci do Izraela. Gdy przeszukiwano go na lotnisku, ochrona znalazła u niego popiersie Lenina.
- Co to jest? Spytał celnik.
- Co to jest? Co to jest?! Nie pytaj się "co", tylko "kto". To sam Towarzysz Lenin, geniusz, myśliciel, twórca najwspanialszego systemu świata!
Celnik zaśmiał się i przepuścił żyda przez bramki.
Rabin przyleciał do Izraela, gdzie sytuacja się powtórzyła.
- Co to jest? Pyta celnik.
- Co to jest? Co to jest? Nie pytaj się "co", tylko "kto". To Lenin, zawszony komunista, gdy wrócę do domu, umieszczę go w toalecie.
Celnik zaśmiał się i bez problemu przepuścił rabina.
Gdy rabin wrócił do swojego rodzinnego domu w Jeruzalem, jego wnuk zobaczył popiersie i zapytał.
- Kto to jest?
- Nie "kto to jest", tylko raczej "co to jest". To, moje drogie dziecko, jest 5kg szczerego złota.


*****
Syn do ojca
- Tato, opowiedz mi jakiś dowcip.
- Cycki.
- Nie łapię...
- I nigdy nie złapiesz :-)


*****
Wchodzi Arab do baru. Siada przy stoliku i zauważa siedzącego w rogu Żyda. Wstaje i woła:
- Barman, kolejka dla wszystkich w knajpie. Wszystkich z wyjątkiem tego pieprzonego Żyda w rogu.
Żyd tylko się uśmiechnął i wrócił do swoich papierów. Wkurzony Arab po kilku minutach powtarza:
- Barman, jeszcze jedna kolejka dla wszystkich. Oczywiście z wyjątkiem Żyda.
Stary Żyd ponownie skomentował zachowanie Araba uśmiechem i wrócił do pracy. Rozwścieczony Arab ponownie zwraca się do barmana:
- Barman, co jest z tym cholernym Żydem? Obrażam go, dwa razy stawiam wszystkim tylko nie jemu, a on się uśmiecha.
- To jego knajpa.


*****
Żona wyjechała w delegację. Mąż rankiem bierze dzieciaka i wiezie do przedszkola.
- To nie nasze dziecko - mówi przedszkolanka.
Jadą do drugiego.
- Nie znamy pańskiego syna - słyszy w drugim.
Jadą do trzeciego, czwartego... wszędzie tak samo. Nie znają dzieciaka. W końcu młody nie wytrzymał.
- Tato, zaliczamy jeszcze tylko jedno przedszkole i jedziemy do szkoły, bo się w końcu na lekcje spóźnię.


*****
Idzie turysta obok lasu i widzi Bacę, który rąbie drzewo tak, że aż wióry lecą.
- Baco gdzieś się nauczył tak rąbać!?
- Na Saharze.
- Ale przecież to pustynia...
- Teraz tak.


*****
SS'mani po wielu nieudanych próbach w końcu złapali MacGyvera. Natychmiast wydano rozkaz wsadzenia go do komory gazowej. Po 5 minutach przychodzą a ten coś dłubie w rogu komory.
- Więcej gazu!
Po kolejnych minutach dalej nic.
- Jeszcze więcej gazu!
Zaglądają przez okienko a ten wstaje i podchodzi do drzwi.
- Gaz do oporu! - krzykną zdenerwowany SS'man.
Po chwili słychać pukanie do drzwi i głos MacGyvera:
- Gaz wam się ulatniał, ale już naprawiłem!


*****
- Ktoś ukradł nam krowę!
Starszy syn:
- Jak ukradł to znaczy konus jakiś...
Średni syn:
- Jak konus to pewnie z Trojanowa...
Najmłodszy syn:
- Jak z Trojanowa to pewnie Wasyl.
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Trojanowa. I dali Wasylowi po mordzie. Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży. Profilaktycznie dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu. Chcąc nie chcąc, wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego.
Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
- Obudziłem się rano, patrzę krowę ktoś ukradł. Mówię o tym synom. Najstarszy mówi, że jak krowę ukradł, to musiał być konus. Średni mówi, że jak konus to z pewnością z Trojanowa. Najmłodszy mówi, że jak z Trojanowa to na pewno Wasyl. Daliśmy mu po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
- Hmmm... logika niby żelazna, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No, na ten przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
- Pudełko kwadratowe...
Najstarszy syn:
- To znaczy, że w nim coś okrągłego...
Średni syn:
- Jak okrągłe to musi być pomarańczowe...
Najmłodszy:
- Jak pomarańczowe - to z pewnością mandarynka...
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka i mówi:
- No, Wasyl.... Krowę trzeba jednak oddać...


No to już dzisiaj nie musicie wypatrywać krowy 
Pozdrawiam :-)

P.S. Nowy wiersz. Na samym początku.

czwartek, 16 lipca 2015

Krowy są wśród nas

Usłyszałam w naszym lokalnym radiu że każdy człowiek przynajmniej raz dziennie spotyka jakąś krowę.  Postanowiłam to sprawdzić. I rzeczywiście, każdego dnia gdzieś tam natykałam się na wizerunek krowy. Nie wspominam nawet o swoim pobycie w Kornwalii, bo tam krów więcej niż ludzi jest, ale tak w normalnym życiu. Czy to w gazecie, czy w telewizji, czy na stronach internetowych, w sklepach... Spróbujcie przejść obok półki z nabiałem w supermarkecie i nie zobaczyć krowy. No przecież nie mówię o tej babie (grubej, chudej, blondynce, brunetce, cycatej, garbatej, z nogami aż do ziemi, jak kto woli) blokującej całą półkę z mlekiem swoim pustym wózkiem zastawionym całą swą krowiastą osobą bo przecież ona musi się napatrzeć zanim po pół godzinie przypomni sobie że ona jednak tu po masło przyszła... No ale czaicie temat? No więc spróbujcie przejść koło takiej półki i nie zobaczyć krowy. No musilibyście chyba oczy zamknąć, ale wtedy jeszcze Was kto o krowiastość posądzi więc lepiej mieć oczy otwarte i w dodatku dookoła głowy. No bo nie tylko mleko, śmietana, masło, ser, maślanka, jogurt i co tam jeszcze. Przejdźcie się do sekcji mięsnej. Tam co prawda już tylko środek krowy można spotkać w postaci lekko półkrwistej, ale często z wizerunkiem. Cukierki - krówki, czekolada mleczna - co ma na opakowaniu? Świstak siedzi i zawija co prawda w te sreberka, ale w tle co? No co?
Tak że naprawdę, moje drogie Panie i Panowie, wizerunek krowy jest w naszym życiu codziennym tak powszechny że nie zdajemy sobie z tego zupełnie sprawy, jeżeli nie wierzycie, sprawdźcie sami.


Ups, no to dzisiaj już nie musicie :-) Właśnie zobaczyliście. Polecam się również na jutro :-)


wtorek, 14 lipca 2015

Nie chce mi się

Nic mi się nie chce. Ani w pracy ani w domu ani w życiu. Takiego lenia mam po powrocie że hej. Rzeczy jeszcze nie rozpakowane leżą w salonie, a cała kupa wypranych ubrań piętrzy się w jadalni na stole. No przynajmniej pranie zrobiłam...
Samochód muszę umyć.
Kuchnię w końcu doprowadzić do porządku po dwutygodniowych rządach Synusia.
Przetrzeć chałupę z kurzu.
Łazienka wymaga ponownej sanityzacji.
O myciu okien to już nawet nie wspomnę.
Moja sypialnia... a tam, może być, kto tu zagląda...
Ogród trochę odwszyłam ale najlepiej jakby tam jakaś bomba atomowa wybuchła i wypaliła to wszystko w cholerę.
A tu jeszcze pokój trzeba przygotować na pobyt gościa.
A., jak to czytasz to Cię uprzedzam, żeby nie było. A co tam, z podłogi jeść nie będziemy, prawda? Stuł sie ścierkom pszetsze i bedzie ;-)
Dobrze przynajmniej że Tiguś już jest wyleczony. Łapa w porządku, wczoraj byliśmy na ostatnim badaniu kontrolnym, zdolność ruchu przywrócona w stu procentach.
Wezmę i sobie chyba spa jakies zrobię dla relaksu :-)

Pozdrawiam leniwie.