piątek, 6 marca 2015

Humor piątkowy

Wczoraj w Edynburgu facet wypadł ze Scott Monument. Z samej góry, na której jest platforma widokowa. Nie wiadomo oczywiście dlaczego. Scott Monument wygląda tak:


Dzisiaj rano w pracy kolega spanikowany biegał po pokojach sprawdzić czy ktoś już jest bo myślał że to sobota. Szczerze mówiąc ja też myślałam że to sobota, otwierając dziś oczy. Do czytnika karty w pracy zamiast karty próbowałam włożyć klucz...  No i w ten dość ponury (choć ciepły) piątkowy poranek dzielę się z Wami odrobiną humoru. Tematycznie :-)



*****
Wchodzi facet na dach wieżowca i chce popełnić samobójstwo. Stoi na krawędzi i nagle skacze. Kiedy spadał stwierdził, że popełnił głupstwo i zaczyna prosić:
- Boże jak dasz mi szansę to nie będę palił, pił i nie będę cudzołożył.
Spada na ziemie, wstaje (Bóg dał mu tę szansę) otrzepuje się i mówi:
- Boże jakie to człowiek w szoku głupoty gada!


*****
Facet z depresją chce popełnić samobójstwo.
Wiesza linę na gałęzi drzewa, które rośnie nad jeziorem i zakłada ją sobie na szyję.
Nagle gałąź pęka i facet ląduje w jeziorze.
Macha rękami łyka wodę, ale wychodzi wreszcie na brzeg i mówi:
- No żesz k**wa mać przez to wieszanie byłbym się utopił!


*****
Baba postanowiła popełnić samobójstwo: Kupiła pistolet, ale nie wie gdzie sobie strzelić, żeby nie bolało i żeby umrzeć od razu. Przypomniała sobie, że ma znajomego lekarza. On na pewno będzie wiedział jak to zrobić.
Idzie do niego i mówi:
- Źle mi w życiu. Wszystko mi zbrzydło. Chcę popełnić samobójstwo, tylko mi poradź gdzie sobie strzelić, żeby skończyć z sobą od razu.
Lekarz mówi:
- Najpewniej i najszybciej będzie jak sobie strzelisz, tak na trzy palce pod piersią.
Baba strzeliła w kolano...


*****
- Czy ty naprawdę popełnisz samobójstwo jeśli zerwę z tobą?
- Oczywiście, zawsze tak robię.


*****
Zdesperowana dziewczyna stoi na nadbrzeżu i chce popełnić samobójstwo. Widzi to młody marynarz, podchodzi do niej i mówi:
- Nie rób tego! Zabiorę cię na pokład naszego statku, ukryje, przemycę do Ameryki i zaczniesz nowe życie. Przez cały rejs będę cię karmił, będę ci dawał radość, a ty będziesz mnie dawać radość. Jeszcze nie wszystko stracone...
Dziewczyna, jeszcze pochlipująca z cicha, postanowiła dać sobie jeszcze jedna szanse i poszła z nim na statek. Jak obiecywał tak zrobił - ukrył ją pod pokładem, raz na jakiś czas podrzucał jej kanapkę, jakiś owoc lub coś do picia, a całe noce spędzali na miłosnych igraszkach. Sielankę przerwał kapitan, który pewnego dnia odkrył kryjówkę dziewczyny.
- Co tu robisz? - zapytał surowo.
- Mam układ z jednym z marynarzy. Zabrał mnie do Ameryki, karmi mnie, a ja mu pozwalam robić ze mną, co chce. Mam nadzieje, że kapitan go nie ukarze?
- Nie - odpowiedział kapitan. - Chciałbym jednak, żebyś wiedziała, ze jesteś na pokładzie promu Wolin - Świnoujście - Wolin....


*****
Na ławce w parku siedzi smutny facet, w ręku trzyma butelkę. Siedzi i tylko w nią patrzy. Siedzi tak godzinę. Nagle do jego ławki podchodzi dresiarz, rozwala się obok, zabiera facetowi flaszkę i wypija jednym łykiem zawartość. Smutny dotąd mężczyzna zaczyna płakać.
- Stary, nie becz, żartowałem; mówi zakłopotany dresiarz. - Chodź, tu obok jest monopolowy, kupię ci nową flaszkę.
- Nie o to chodzi; tłumaczy mężczyzna. Nic mi się nie udaje. Zaspałem i spóźniłem się na bardzo ważne spotkanie. Moja firma nie podpisała kontraktu, więc szef mnie wywalił. Wychodząc z firmy zobaczyłem, że ukradli mi samochód, więc wziąłem taksówkę do domu. Kiedy taksówka odjechała, zorientowałem się, że zostawiłem w niej portfel ze wszystkimi dokumentami. A w domu co? W domu moja żona zdradza mnie z najlepszym przyjacielem! Postanowiłem więc popełnić samobójstwo. Przygotowałem sobie truciznę... i nagle przychodzi idiota, który mi ją wypija...!!!


Udanego weekendu!

środa, 4 marca 2015

Bo nowy dzień wstaje...

Ależ przymarudziłam wczoraj, aż się sama za siebie wstydzę. Tak myślę że to NA PEWNO było:
1. Przesilenie wiosenne - cały weekend była ładna pogoda, a tu w poniedziałek się ochłodziło i pośnieżyło, no to człowiek od razu załamany;
2. Zmęczenie poweekendowe - miałam intensywny weekend pełen wrażeń, późno chodziłam spać, a jednocześnie umysł pracował na najwyższych obrotach;
3. Coś mnie znowu jednak bierze bo wczoraj pod wieczór zaczęłam smarkać, ale pomyślałam, nie poddam się cholerze i zamiast do łóżka poszłam na badminton. Jak się człowiek tak porusza, zagrzeje od środka, to choćby nie wiem co, lepiej się na ciele i duszy od razu robi i mnie się lepiej zrobiło również.
Jedno jest pewne. Organizm mam czymś osłabiony i gdybym nie była taka zdrowa i silna jak koń to pewnie bym się rozłożyła i ogrzewała łóżko od środka. Badania jednak trza zrobić bo to nigdy nic nie wiadomo. Z moją tarczycą radzimy sobie świetnie, ale czasami jakichś pierwiatsków może po prostu brakować i stąd samopoczucie do dupy. Jeszcze tak nie miałam żeby tak długo się za mną coś ciągnęło, zawsze musi przyjsć ten pierwszy raz, co nie?
W każdym razie, w nocy wyspałam się za wszystkie czasy, wyśniłam sobie całą historyjkę od początku do końca, nic mnie nie budziło aż do pięć minut przed budzikiem, kiedy Miguśce się znudziło grzebanie w szafie i skoczyła sobie mi na plecy. Mnie to co prawda nie przeszkadza, niech sobie mi na tych plecach siedzi, tylko niech się nie wierci bo się niewygodnie drzemie.
A dzisiaj dzień cudny, słoneczko pięknie świeci, kfiatki kfitnom, będę musiała w sobotę obfocić żeby nie było że się chwalę. Żonkile już w pełnej krasie, krokusy, przebiśniegi, prymulki, wszystko pozostałe pączkuje i po prostu serce rośnie. Jedyną moja obawą jest że łokcia sobie nigdy nie wyleczę bo zaraz zacznie się golenie, strzyżenie i przycinanie, a przecież od tego sie zaczęło. Będę musiała podejść do tego bardzoi powoli i ostrożnie. Ale wiecie co? Jak w zeszłym roku miałam cały ogród w głebokiej dupie wielkim poważaniu tak teraz się naprawdę cieszę na te ogródkowe roboty. Sekator sobie tylko porządny kupię bo mój choć porządny to już się trochę zepsuł po latach. Będzie dobrze!
Pozdrawiam wiosennie!

wtorek, 3 marca 2015

A już myślałam że wychodzę na prostą

Czuję się fatalnie. Nie wiem co się dzieje. Wyspałam się, wydawało się że wszystko ok, a tu masz, dupa blada... Już wczoraj niewyraźnie się czułam, ale myślałam że to zwyczajne weekendowe zmęczenie, a w tej właśnie chwili ledwo zipię. Ciśnie mnie w klacie, leddwo oddycham, bolą mnie kości i stawy, bolą mnie plecy, boli mnie oddychanie, chodzenie boli, ale leżenie też. Nie mam apetytu ale jestem głodna od czasu do czasu więc jem. Nie chudnę, nie tyję ale czuję się spuchnięta. Pobolewa mnie tez brzuch i okolice nerek, to ostatnie to nie nowina bo przecież wiem że się tam kamyczek hoduje. Czuję się tak:


Już nawet mnie pokusiło żeby w internecie poszukać co mi jest, ale przecież to beznadzieja jakaś. Okazuje się że mam prawie wszystkie choroby świata łącznie z ciążą. No i za co to wszystko? 
Sześć długich tygodni mnie męczyło nie-wiadomo-co, jak mi trochę przeszlo to zaczęłam jeść witaminy żeby się wzmocnić, pić sok z buraków i żurawiny, przestałam nawet pić alkohol. I co? Zaczęłam się lepiej czuć, poczułam się bardziej żyjąco przez parę dni i znowu zdycham. Nie na grypę. Lekarza mam umówionego za trzy tygodnie. Niech to szlag. Co obstawiacie?