Ja to się nigdy nie nauczę. Zdjęć nie będzie bo zapomniałam zrobić. No co się będę tłumaczyć, wyładował mi się telefon to go zaniosłam na górę do ładowania i nie pomyślałam że aparat fotograficzny służy też do robienia zdjęć.
Zupa... Dobra była, tylko krewetek musiałam dać mniej bo z chytrości mniej zakupiłam. I nie dodałam liści kolendry bo mi się nie chciało całej doniczki kupować. Jak ktoś lubi ostre to niech się zastanowi nad ilością ostrej papryczki. W zestawieniu z pastą tom yam daje naprawdę mocne wrażenia. Mnie tam nie przeszkadza aż tak, ważne że w czasie konsumpcji z nosa mi zaczęło kapać, a o to przecież chodziło :-)
Czy zupa pomogła? Z pewnością trochę bo lepiej się dziś czuję, a w dodatku wsunęłam na śniadanie omleta wysmarowanego ostrym tajskim sosem chili. I znowu chusteczki były w użyciu.
Co do leczenia przeziębień różnymi metodami nadal uważam że paracetamoly są dobre, ale jak już ani ręką ani nogą ruszać nie idzie. Osobiście to wolę herbatkę pokrojonego świeżego imbiru, z miodem i cytryną. Czosnek owszem, pomaga mi niemal natychmiastowo, to znaczy działa na mnie jak środek przeciwbólowy, z tym że straszliwie osłabia i po zażyciu czosnku muszę się położyć. Pewnie też obniża ciśnienie. Dlatego wolę ostre tajskie żarcie, które rozgrzewa od środka i działa napotnie, a przy tym wpływa korzystnie na wypłukiwanie toksyn bo chce się po takim czymś pić. A wiadomo jak ważne jest nawadnianie w czasie przeziębienia.
Lekka ta zima jakaś i te choróbska jakieś dziwne. Nie ja jedna się skarżę na powracające dolegliwości, ciągnie się to po trzy-cztery tygodnie, niby łagodnie ale popalić daje bo człowiek nie jest w pełni sprawny jednak. W Polsce to pewnie poszłabym do lekarza, który przepisałby mi najnowszy wynalazek w postaci czystego antybiotyku i pewnie przeszłoby mi po kilku dniach. Gdybym chciała to tutaj też bym może i dostała antybiotyk bo moja lekarka mi nigdy nie odmawia jak jestem w prawdziwej potrzebie... Ale ja twarda jestem a nie mientka, więc póki co lecim na ziułkah :-))
Pozdrawiam serdecznie. Nareszcie kaszląca.
wtorek, 10 lutego 2015
poniedziałek, 9 lutego 2015
Cholera jedna
Znowu jestem chora. Przeziębiłam się czy coś... Rano myślałam szczerze o nie pójściu do pracy ale poszwędałam się trochę i nie padłam to pomyślałam - pójdę. W końcu nie smarkam (jeszcze) to zarazków nie roznoszę. Nie będę oddychać na ludzi. Z tym oddychaniem to musiałam coś wykombinować bo się czosnku wczoraj na noc nażarłam, więc jakbym komuś "oddechła" toby padł na miejscu. Siedzę więc cicho w końcu i nie oddycham. Tyle tylko żeby przeżyć, wiecie jak jest ;-)
Palacetamor mi nie za bardzo pomaga, a może właśnie pomaga tylko ja jeszcze tego nie czuję.
W każdym razie, koleżanka w celu poratowania wysłała mi przepis na zupę autorstwa Nigelli Lawson. Jak pisze Nigella (w wolnym moim tłumaczeniu):
"Wiem że dla niektórych ludzi nie ma nic bardziej stawiającego na nogi niż coś ciepłego i zwykle łagodnego, ale kiedy potrzebuję ratunku i odżywienia, potrzebuję pikanterii. Ta zupa, tom yum, kulinarny odpowiednik balsamu peruwiańskiego (no dobra, Nigella użyła określenia Friar's Balm ale to podobne przecież), oczyszcza przewody i przywraca ogień wymęczonej duszy. I nie ma nic lepszego niż odrobina przenikliwego gorąca żeby odepchnąć uczucie kaca. Doskonała także na dni kiedy zmaga cię przeziębienie".
No i właśnie mnie zmaga przeziębienie więc zdecydowałam że po pracy udam się do supermarketu w którym jest wszystko i zakupię potrzebne składniki. I ugotuję sobie na wieczór. I na pewno zostanie do jutra.
A oto przepis:
Ostro-kwaśna zupa
1,5 litra wywaru z rosołu (chicken stock)
1 łyżeczka pasty tom yam
4 liście kafiru (kaffir lime leaves), posiekane
1 liść trawy cytrynowej ? (lemongrass), tylko środkowa część, posiekany
Sok z 1 limonki
4 łyżki stołowe tajskiego sosu rybnego ? (thai fish sauce)
3 małe czerwone papryczki chili (lub zielone), drobno posiekane
1 łyżka stołowa cukru białego
150 gram małych pieczarek, pokrojonych na połówki lub ćwiartki, zależnie od wielkości
500 gram obranych surowych krewetek
5 małych cebulek szczypiorkowych ? (spring onion) pokrojonych w paski i potem w kawałki
1 małutki pęczek świeżej kolendry, posiekanej
Palacetamor mi nie za bardzo pomaga, a może właśnie pomaga tylko ja jeszcze tego nie czuję.
W każdym razie, koleżanka w celu poratowania wysłała mi przepis na zupę autorstwa Nigelli Lawson. Jak pisze Nigella (w wolnym moim tłumaczeniu):
"Wiem że dla niektórych ludzi nie ma nic bardziej stawiającego na nogi niż coś ciepłego i zwykle łagodnego, ale kiedy potrzebuję ratunku i odżywienia, potrzebuję pikanterii. Ta zupa, tom yum, kulinarny odpowiednik balsamu peruwiańskiego (no dobra, Nigella użyła określenia Friar's Balm ale to podobne przecież), oczyszcza przewody i przywraca ogień wymęczonej duszy. I nie ma nic lepszego niż odrobina przenikliwego gorąca żeby odepchnąć uczucie kaca. Doskonała także na dni kiedy zmaga cię przeziębienie".
No i właśnie mnie zmaga przeziębienie więc zdecydowałam że po pracy udam się do supermarketu w którym jest wszystko i zakupię potrzebne składniki. I ugotuję sobie na wieczór. I na pewno zostanie do jutra.
A oto przepis:
Ostro-kwaśna zupa
1,5 litra wywaru z rosołu (chicken stock)
1 łyżeczka pasty tom yam
4 liście kafiru (kaffir lime leaves), posiekane
1 liść trawy cytrynowej ? (lemongrass), tylko środkowa część, posiekany
Sok z 1 limonki
4 łyżki stołowe tajskiego sosu rybnego ? (thai fish sauce)
3 małe czerwone papryczki chili (lub zielone), drobno posiekane
1 łyżka stołowa cukru białego
150 gram małych pieczarek, pokrojonych na połówki lub ćwiartki, zależnie od wielkości
500 gram obranych surowych krewetek
5 małych cebulek szczypiorkowych ? (spring onion) pokrojonych w paski i potem w kawałki
1 małutki pęczek świeżej kolendry, posiekanej
Do garnka włożyć wywar i pastę tom yam, dodać posiekane liście kafiru, trawy cytrynowej, sok z limonki, sos rybny, papryczki i cukier.
Jak się zagotuje, dodać pieczarki i gotować na małym ogniu kilka minut, następnie dodać krewetki i szczypiorek i gotować jeszcze przez 3-4 minuty, dopóki krewetki się nie ugotują,
Dodać trochę kolendry i położyć resztę na stół żeby ludzie sobie dołożyli sami jak ktoś chce.
Tadam!
Szybko i wygodnie. Pogotujem zobaczym. Dam jutro znać jak poszło. Zdjęcie też jakieś wstawię może :-) Życzcie mi powodzenia i nie zasmarkania stołu...
Przepis ze strony Nigelli :-)
niedziela, 8 lutego 2015
Niedzielne figle w łóżku
He he he, ja tam już dobrze wiem czego się spodziewacie...
A tak mnie natchło z samego rana... Popatrzyłam sobie w lusterko i pozachwycałam się swą niewątpliwą urodą. Takie portrety nie mogą nie ujrzeć światła dziennego! Dzielę się więc z Wami Drodzy Czytelnicy, szczerze obawiając się niejednego zadławienia, zaryczenia a nawet poplucia się i bezpośredniego otoczenia. Wiele ryzykuję więć doceńcie proszę moje starania ekshibicjonistyczne.
A tak mnie natchło z samego rana... Popatrzyłam sobie w lusterko i pozachwycałam się swą niewątpliwą urodą. Takie portrety nie mogą nie ujrzeć światła dziennego! Dzielę się więc z Wami Drodzy Czytelnicy, szczerze obawiając się niejednego zadławienia, zaryczenia a nawet poplucia się i bezpośredniego otoczenia. Wiele ryzykuję więć doceńcie proszę moje starania ekshibicjonistyczne.
W wydaniu "duchowym"...
W stylu Warhola...
Z burzą loków...
Z promiennym uśmiechem...
W wydaniu kopalniano-odkrywkowym...
...lekko zdziwionym
... i z czegoś zadowolonym
A także moja wdzięczna modelka patrząca prosto w oko
Albo jakoś lekko w dół
Modelka rozmnożona...
I łojezu łomatko, ktoś mi kota podmienił...
I tym przenikliwym spojrzeniem kończę swoją dzisiejszą wystawę łóżkową. Miłego końca niedzieli!
Subskrybuj:
Posty (Atom)