piątek, 4 kwietnia 2014

Piątkowy humor

Wcale mi nie do śmiechu, u nas od tygodnia jest tylko mgła nic więcej. Wszyscy są jacyć nachmurzeni, nastroje raczej depresyjne... I tak ma być jeszcze conajmniej dwa dni :(((

No ale weekend jest to się trzeba rozweselić, co nie?
Dzisiaj o facetach.

***
- Jaka jest różnica między dwulatkiem a dorosłym facetem?
- Dwulatka można zostawić samego z nianią.

***
Jeśli facet mówi, że coś naprawi, to znaczy, że to zrobi i nie trzeba mu o tym ciągle co pół roku przypominać.

***
Dwaj panowie rozmawiają przy kieliszku.
– Ech, życie jest ciężkie... – wzdycha jeden z nich. – Miałem wszystko o czym człowiek może marzyć: cichy dom, pieniądze, dziewczynę...
– I co się stało?!
– Żona wróciła z wczasów tydzień wcześniej...

***
Rozmawia dwóch kumpli przy piwie i jeden mówi:
• Ty słyszałeś o tych badaniach na temat sexualności facetów?
• Nie.. a o co chodzi?
• Naukowcy udowodnili, że 90procent facetów pod prysznicem się masturbuje, a tylko 10procent śpiewa.
• No to rzeczywiście ciekawe...
• No ciekawe, ciekawe, ale ja się zastanawiam, co oni takiego śpiewają pod tym prysznicem?
• Nie wiem...

***
Pewien biznesmen postanowił zafundować sobie odmładzającą operację plastyczną.
Po opuszczeniu kliniki zachwycony podbiegł do kiosku i zapytał sprzedawcę, na ile wygląda lat.
• Może 35...
• Ha! Doskonale! Mam 47 lat!
Potem poszedł do McDonalda i zapytał o to samo kasjerkę.
• Ma pan 32 lata?
• Nie! 47! - zakrzyknął uradowany.
Do domu wracał przez park. Na jednej z ławek siedziała staruszka.
• Babciu, jak myślisz, ile mam lat? - zapytał.
• Ja niedowidzę, synku. Ale mam taką metodę, że jak włożę ci rękę w rozporek, to poznam wiek.
• Dobrze - zgodził się mężczyzna.
Starowinka wsadziła mu rękę w rozporek, gmerała, gmerała, gmerała, aż po dziesieciu minutach wyciągnęła i powiedziała:
• 47.
• Skad wiesz?! - zakrzyknął zdumiony mężczyzna.
• A... stałam za tobą w McDonaldzie.
 


Słonecznego weekendu!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Trochę statystyki

Od czasu do czasu spoglądam z ciekawości na statystyki bloga.
Panie i Panowie, obwieszczam wszem i wobec że post Chamskie rozrywki część 3 zanotował rekordową oglądalność w tym tygodniu w ilości 120 czytań! Dziękuję bardzo, widać co cieszy się największym zainteresowaniem :-)
Ale żeby statystyki były sprawiedliwe to muszą być bardziej rozciągnięte w czasie, tak że posłużę się w dalszej prezentacji danymi z jednego miesiąca.

I tak w okresie od 5 marca 2014 roku do dzisiaj największą ilość wejść cieszy się post Ciepło i tanio. Miło wiedzieć że ludziom też już dopiekła zima i szykują się do wakacji. Drugie miejsce wspomniany już post o chamskich rozrywkach. Na ostatnim miejscu podium uplasował się post o lodach. Tuż za nim jest ten w którym chciałabym Do Raju... pewnie jak większość z Was :-)

Oprócz strony Głównej największym powodzeniem cieszy się strona z wierszami. Zdecydowanie. Migusia na szarym końcu ;-)

Ludzie trafiają do mnie z różnych źródeł. Najczęściej z google.pl i zaznaczam od razu, żeby nie było, że to nie są moje wejścia, ponieważ moje google to uk. Poza tym najwięcej czytelników przychodzi zza drzwi Gosianki Wrocławianki, od Pantery, z Klubu Kota Jasna, od Erraty i z Ameryki.

W skali miesiąca zdecydowanie najwięcej odwiedzin miałam z Polski (a jakże!), potem już łeb w łeb z Wielkiej Brytanii i USA, następnie Niemcy, Francja, Holandia, Tajwan, Norwegia, Rosja, Hiszpania, Holandia, Kanada, Włochy, Turcja.
Najwięcej z Was używa systemu Windows, daleeeko w tyle jest McIntosh i Linux, a z urządzeń mobilnych prym wiedzie iPhone i iPad, na trzecim miejscu jest Android. Najpopularniejszą przeglądarką jest Firefox, potem Google Chrome, Internet Explorer, Safari i Opera.

Zawsze ciekawi mnie czego ludzie szukają na moim blogu. Ci którzy mnie nie nie znają oczywiście, bo moje budyniowe towarzystwo wie czego tu szuka :-) skoro samo tu zagląda :-)
Tak więc najczęściej wyszukiwane frazy w ubiegłym miesiącu (pisownia oryginalna):

- zmagania duszy z ciałem
- jak parzyć zieloną kawę
- przepowiesc o szamanie i chłopcu
- bo w zyciu piekne sa tylko chwile k...
- co mogło spotkać kota, który posz...
- humor z zeszytów szkolnych (i wariacje z końcówką "zdjęcia" i "2013")
- lawenda wiersz
- makijaż permanentny blog
- wiosenna impresja rysunek
- mama ubrala syna na studniowke...
- jak wygląda bajkowy książe
- jak obejdzie cie czarny kot co robic
- pod spódniczką foto

Najbardziej zainteresowało mnie to ostatnie :-) Czego to ludzie nie szukają po internecie!

I na koniec radosna wiadomość, zarobiłam na blogu w ubiegłym miesiącu całe 1,17 funta! Do tej pory, czyli od początku istnienia bloga, na moim wirtualnym koncie pojawiło się 13,49 funtów szterlingów. Ech, to parę lat jeszcze muszę popisać, bo wypłacają dopiero od kwoty równej funtów 60 :-)) Jak tak dalej pójdzie to uzbieram je już za... 10 lat! Juhuuuu!


Pozdrawiam serdecznie. I zapraszam na jutro.

środa, 2 kwietnia 2014

I stąd wiem że już wiosna...

Nie będzie dziś zdjęć radosnej wiosny, słonecznych promyków zatopionych w żółtych płatkach żonkili lub czerwonych tulipanach, nie będzie o kwitnących forsycjach, pachnących hiacyntach, o pierwszych nieśmiałych kwiatkach na tawułce. Nie będzie o bielutkich jak puch śnieżyczkach, o jeszcze gdzieniegdzie purpurowych plamkach krokusów, o wyniosłych szachownicach na cienkiej nóżce. Nie będzie także o kolorowych pierwiosnkach i granatowych szafirkach, ani o różanych pąkach.
Zima minęła pod znakiem przynoszonych od czasu do czasu nieżywych myszek. Czasami mieliśmy wątpliwości kto jest sprawcą tych polowań, no chyba nie Migusia, bo taka milutka, taka słodziutka, ona to tylko motylki i muszki po ogródku gania. I mieliśmy rację. Ostatnio bowiem Tiguś melduje bardzo głośno każdą przynoszoną zdobycz i to melduje to tej pory aż ktoś przyjdzie i go pochwali, po czym z obrzydzeniem a potem już z wyraźną rezygnacją usunie martwą ofiarę i wydezynfekuje podłogę.
Kalendarzowa wiosna przyszła do nas już ze dwa tygodnie temu, nocą z soboty na niedzielę przestawiono nam zegarki, większość automatycznie, ale częśc trzeba było przekręcić ręcznie (wciąż jedem mam do przestawienia!), przyroda wybuchła zielenią, więc wiosna już wiosna...
Z tym że pogodę mamy jakąś taką do kitu przez ostatnie dni, w Anglii pięknie i słonecznie, na północy również, a w centralnej Szkocji zimno, wilgotno, mgliście... Wstaję rano, odsłaniam okno, a tam mgła. I tak już od soboty. Żyć się nie chce. To gdzie ta wiosna w końcu? Wzięła i sobie poszła chyba na spacerek, wciąż mam nadzieję że szybko wróci :-) Od zmiany czasu chodzę wciąż niewyspana, budzę się po nocach, późno chodzę spać. A już dzisiejsza noc to było apogeum. Co godzinę mnie budzili. Raz córka, bo za potrzebą, potem córka, bo napić się... a potem oczywiście Tiggy - swoim miauczeniem doprowadzał mnie do szału, ale widząc czwartą rano na zegarku, myślę - pierniczę, nie wstaję, niech se miauczy. Córka wstała.
Córka wstała, ale światło na korytarzu nie dawało mi spokoju, zeszłam więc na dół... a ona zaspana pokazuje dłoń w jednorazowej rękawiczce, a na dłoni maleńki łysiutki, zwinięty w embrionik ptaszek. Albo wypadł z gniazda, albo go kot wyciągnął, a może jeszcze nie zdążył się wykluć i go kocisko prosto z jajka wygarnęło. No brak słów, żal, po prostu żal...
Kosy rozpoczęły gniazdowanie. I stąd wiem że wiosna...