czwartek, 5 grudnia 2013

W pierścieniu ognia

Użyłam tutaj polskiego tytułu, choć film który oglądałm wczoraj ma tytuł "Catching fire" i chyba dosłownie przemawia do mnie lepiej niż tłumaczenie. Ale do rzeczy.
Tak jak wczoraj obiecałam, poszłam do kina na IMAXA, po raz pierwszy uzywając aplikacji Passbook - super sprawa, kupujesz online, a twój bilet przychodzi na komórkę ze specjalnym kodem, który w kinie jest skanowany przy wejściu. Żadnych kolejek, drukowania papierków, szybko, łatwo i przyjemnie. I w dodatku z rabatem 10% za zakup przez internet.
Jak wlazłam na tego IMAXA, nie mogłam oczu swych przyzwyczaić do tego wielkiego obrazu, coś mi to zaczęło przypominać. Na początku oczywiście przejście z telewizora 36 cali na 55 cali, rzeczywiście takie samo wrażenie. Ale jeszcze coś... i po zastanowieniu się głębszym wyszło mi że już w chyba IMAXie byłam, nie 100% ale jakieś 90%, muszę się spytac syna jak przyjdzie. Bo chyba oglądałam tak "Hobbita" w 3d.
Generalnie, nie wszystkie filmy wymagają oglądaja w wielkim formacie, ale ten polecam. Znaczy polecam "Hobbita". I oczywiście "The hunger games" również.

 Film zrobił na mnie niesamowite wrażenie, zresztą widać było po innych widzach że na nich też. W ogóle widownia raczej kulturalna, bez popcornu, najwyżej coca-cola i inne napoje, ale i tak cisza była niezwykła przez cały czas trwania filmu, czyli 146 minut. Upływu czasu po prostu nie dało się zauważyć, bo akcja obfitowała w emocje i widzowie po prostu mieli zajęcie. Były momenty radosne, gdzie twarz sama się uśmiechała, choć radość tylko połowiczna, gdyż oglądający zdaje sobie sprawę z tego co dzieje się "za kulisami". Były też chwile wzruszenia i grozy, a łzy niejeden raz napływały mi do oczu, nie mnie jednej zresztą. Ja to widzę tak w kinie, że jak jest wesoło to wszyscy się rozglądają na boki, ale jak smutno to wszyscy patrzą przed siebie, ukrywając łzy. Większą część tego filmu ludzie patrzyli przed siebie...

Oczywiście że to fikcja, oczywiście że przerysowana, dlatego ktoś kto uważa że tylko i wyłącznie filmy oparte na faktach są warte obejrzenia, nie będzie miał z tego obrazu satysfakcji. Znam taką jedną osobę - nie lubi "Władcy pierścieni" bo to bajka. A on tylko historyczne. Według mnie takie spojrzenie na świat jest bardzo ubogie, ale to nie moje sprawa.

Na zakończenie powiem tak - "Igrzyska śmierci" to był dla mnie bardzo dobry film. "W pierścieniu ognia" - jeszcze lepszy. Jeżeli ktoś obejrzał część pierwszą i waha się czy obejrzeć drugą, zapewniam, niech się nie waha - warto!


Foto ze strony www.imdb.com

środa, 4 grudnia 2013

Szczyt szczytów

W celu podbudowania swojego podłego nastroju zrobiłam sobie dzisiaj swoje tygodniowe dopiero, nowe włosy na chochoła. Wysmarowałam sobie wyczyszczoną cudeńkami facjatę tym najnowszym nabytkiem, nad którym to się zastanawiałam dwa tygodnie temu, czy go kupić, czyli twarzowym tynkiem w kolorze skóropodobnym. Na powieki naładowałam jaśniejsze powłoki jakiejś świecącej odmiany tynku ocznego, ale za bardzo w ślepia raziło to pokryłam jeszcze ciemniejszą odmianą, dobrze że dołączyli w zestawie. Rzęsy wypaćkałam okrągłą szczoteczką wymoczoną w mazi w kolorze BLACK, a ust swych pięknych i powabnych niczym nie brukałam, bo wszystkie ustne mazidła ukradła mi córka :-))
Żeby nastrój uniósł się na jeszcze wyższe wyżyny, wystroiłam się jak ... na odpust (albo może na marsz hipisów), czyli w coś co przypomina sukienkę narzuconą na obwisłe spodnie, do tego czarne lakierki, a jakże! I wypsikałam to jedymi pozostałymi w użyciu czyli nie zaśmierdłymi ze starości perfumami.
A już żeby się znaleźć mój nastrój miał dziś na szczycie szczytów, kupiłam sobie online bilet do kina i idę wieczorem na IMAX. Nie, to nie tytuł filmu, tylko takie cudo w kinie że podobno wszystko widać. Nigdy jeszcze nie byłam to nie wiem.
Jutro zdam relację!

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Co musi być na Święta

Nie będę sama siebie oszukiwać, w tym roku nie wypatruję Świąt z niecierpliowością. Ani radością. Najlepiej dla mnie jakby ich w ogóle nie było. Ale niestety będą, jeszcze się nie zdarzyło żeby ktoś odwołał Boże Narodzenie :-)
W tym roku, po raz pierwszy w życiu, spędzimy te święta bardzo rodzinnie. Tylko nas czworo, czasami troje, plus dwa koty. Chociaż one akurat to mają w nosie, święta nie święta, aby micha pełna była.
Nie mając nastroju do świętowania, postanowiłam że będzie bardzo minimalistycznie. Jak? Nie wiem jeszcze. Poprosiłam syna o pomoc - zapytałam bez czego nie wyobraża sobie Świąt.
Dostałam odpowiedź:

"... śledzia, barszczu, tych potraw, jakiejś choinki, śniegu, świeczek, niewytrawnego wina, koli, sprajta i fanty, chleba, sernika, białych koszul i krawatów, jakichś sukienek, lekkiej muzyki, tych światełek - fajerwerków które się podpala i świecą iskrą taką. I brak kłótni..."

Wszystko, prócz śniegu, mogę mu zagwarantować.

A Wy, bez czego nie wyobrażacie sobie Świąt Bożego Narodzenia?