środa, 6 marca 2013

Zapraszam do klikania

Przeczytałam ostatniego posta Anki Wrocławianki i zaczęłam się zastanawiać - czy ja dobrze robię że mam te reklamy na blogu?
Wyjaśnię najpierw dlaczego je mam. Pierwszym blogiem którego zaczęłam czytać (w życiu!) był pierwszy blog Klarki "Za wzięcie za żarcie". Ona tam miała jakies reklamy i zachęcała do klikania, bo to przecież na karmę dla kotów. Zaciekawiło mnie to bo też kota miałam więc co, on ma nie dostać karmy? No a że z natury chitra jestem, niektórzy mówią skąpa, ja to nazywam oszczędna, jak można łatwo zarobić to czemu nie? Ja tam klikam od czasu do czasu ludziom na te okienka, niech se mają, ja i tak nic nie kupię a klikanie mi nie zaszkodzi, to może inni poklikają i mnie? No to wstawiłam adSense na bloga i niech sobie jest. Dostałam nawet raz raport na emaila. Potem jednak o tym zapomniałam, te reklamy na moim blogu jakoś tak mi się wtopiły w otoczenie że nie zauważam ich wcale, ale klikać nie klikam bo mam jakoś tak od początku wpojone że na swoim blogu to nie wolno. No ale sprawdzam dzisiaj te statystyki, bo przecież trzeba pomóc koleżance Ance w powzięciu decyzji.
Tak więc uwaga uwaga! Tadam!
Mam 2,87 funta brytyjskiego, czyli na polskie jakieś 14 złotych. Blog ma dwa lata, 261 postów nie licząć dzisiejszego. Czyli statystycznie wychodzi około 1,44 funta na rok, niecałe 12 pensów na miesiąc, 1 pens na każdy wpis. Ha, za 2,87 funta nie kupię nawet paczki Felixa, ale już małą paczuszkę 600 gram jakiegoś suchego żarcia to by się udało gdiześ wydrapać. Albo dwie paczuszki kocich przysmaków obojętnie jakiej firmy, albo kolejnego szczura dla Migusi!
Kłopot w tym że pieniądze wypłacają dopiero wtedy jak na koncie znajdzie się 10 funtów, czyli statystycznie za jakieś 5 lat! No chyba że czytelnicy mi się sprężą - zapraszam więc do klikania!


poniedziałek, 4 marca 2013

Dziękuję

Bardzo wszystkim dziękuję za słowa wsparcia. Dziś nie jest lepiej, ale przynajmniej jestem w pracy, mam dużo niezbyt pilnej zaległej roboty która czekała na lepsze chwile i proszę - lepsze chwile właśnie nadeszły. Dla roboty, nie dla mnie. Szczerze mówiąc nie do końca wiem, czy warto się tak tym przejmować, ktoś może powie - nie stało się nic strasznego, ale jednak dla mnie się stało. Znacie to powiedzenie o kropli która się przeleje. W moim naczyniu tych kropli było już wiele, wiele, ale zdołały utworzyć tylko wielki menisk, zawsze jakoś wracało do normy, choć menisk pozostał. I nagle ta jedna jedyna, wydawałoby się, nic nie znacząca kropla - i wszystko się wylało. Nie wiem czy się pozbieram, nie wiem czy tego chcę. W każdym razie, oddycham głęboko, póki mam na to czas.
Ot i wygadałam się. Czy mi lepiej? Nie, ale świat powoli budzi się do życia więc trzeba się cieszyć tym co się ma. Na przykład takie coś, nie wiem jak się nazywa, ale kwitnie na każdym kamieniu, na murach i pomiędzy płotami, zawsze kwitnie pierwsze na wiosnę w Szkocji.


A tu jakaś śnieżyczka pojedyncza, nie wiem skąd się wzięła.


Nie ma jednak wiosny bez krokusów, no i co się pojawiło wśród zaniedbanych zeszłorocznych, nieuprzątniętych jeszcze roślinnych pozostałości?



Ale jak już narcyzy tak kwitną, znaczy że wiosna prawdziwie nadeszła. A jak słonko pięknie świeci, aż się żyć chce.


Achm gdyby jeszcze i mnie tak chciało się żyć...

niedziela, 3 marca 2013

Proszę

Zostałam dzisiaj pozbawiona skrzydeł, pękło mi serce i nie wierzę że się zagoi. Ktoś mnie dzisiaj straszliwie, przeraźliwie, potwornie rozczarował. Nie mam się do kogo z tym zwrócić, więc wyżalam się tu, na blogu, chociaż nie mam zamiaru wywnętrzać się ze swoimi problemami. Jest mi ciężko, bardzo ciężko, a tu życie toczy się dalej, a ja nie mam siły ani ochoty zacząć nowego dnia... Nie mam już nawet ochoty na topienie żali w kieliszku, ech życie...
Proszę nie opuszczajcie mnie...