środa, 23 grudnia 2020
Pachnie świętami
wtorek, 22 grudnia 2020
A tak tylko
Piszę żeby coś napisać, bo jak żem powiedziała to tak będzie :-)
Dzisiaj mieliśmy Wielki Dzień. Wielki Dzień dotyczył kotów i nazywał się OPERACJA VET. Umówieni byliśmy na coroczny przegląd i szczepionki, na godzinę czternastą. Jak na złość Chłopu się zachciało sprzątać o jedenastej rano. Jak wyciągnął odkurzacz tak Miguśka śmignęła z chałupy i tyle ją widziano. Tiggy jak Tiggy, ostatnio zdziadział (postarzał znaczy się) i odkurzacz go już nie rusza, sen w pozycji zrolowanej ważniejszy. No ale Miguśka. Trudno, mówi Chłop, przyjdzie, do drugiej daleko. O wpół do pierwszej zaniepokoiłam się, bo Chłop zaczął myć samochód, czyli był na zewnątrz, a jak ktoś z nas jest na zewnątrz to koty najczęściej asystują. No ale nie tym razem. Zbliżała się trzynasta trzydzieści. Wymyśliłam, że najwyżej wezmę Tigusia a on niech czeka w domu na Migusię i jak przyjdzie to niech ją zapakuje do kontenerka i przywiezie. W najgorszym razie przemówię wizytę.
13:40 - Migusi nie ma.
13:45 - Tiguś zapakowany w kontenerek
13:46 - wychodzimy. Niech się dzieje wola nieba.
13:46 sekund 35 - pojawia się Miguśka. Nie zdążyliśmy jeszcze dobrze zamknąć drzwi i dobrze, bo wcisnęła się między butami do środka. Na to tylko czekałam, złapałam zołzę i pakuję do klatki. Zeszło mi tak ze cztery minuty, bo co ją wpakuję to ona wyłazi, zanim zamknę drzwiczki do kontenerka. I tak parę razy. No ale się udało i wszyscy razem miałcząc głośno pojechaliśmy w znienawidzone miejsce.
14:50 - oba koty już z powrotem w domu, poważone, podotykane, pooglądane, zaszczepione. Następna wizyta, jak dobrze pójdzie, za cały kolejny rok.
poniedziałek, 21 grudnia 2020
Fak (t)
Obudziłam się dziś rano, zerknęłam na komórkę i zobaczyłam, że jesteśmy zamknięci. Nie że jakiś lokdałn srokdałn, tylko normalnie zamknęli nas na wyspie jak szczury. Ani morzem ani niebem nie da się teraz stąd wydostać. Ani przybyć.
No i po co się tak w telewizorze chwalili? Szczepionkę mamy pierwsi, bo jesteśmy najlepsi na świecie, lepsi od Niemiec, lepsi od Rosji, lepsi od Ameryki. A teraz wirus się wziął i zmutował, no oczywiście najpierw u nas, bo my jesteśmy najlepsi, najwięksi i nawet wirusa mamy najnowocześniejszego, nie jakieś tam przeżytki jak u Was.
W sklep pobieżyliśmy zaraz z samego rana, żeby zakupić papier toaletowy, zanim go nam wykupią ci co to właśnie zużyli ostatnie zapasy z marca. Taki sam pomysł miała znakomita większość mieszkańców miasteczka, bo miejsca na parkingu prawie nie było, a parking duży. Ale oprócz nas nikt nie miał papieru w wózku. A dobrze patrzyłam.
No i na koniec prośbę mam. Czy jakby tak u nas żywności w ogóle zabrakło w sklepach i na półkach tylko zostałby ocet i mydło w kostce, czy mogę na Was liczyć w ramach poratowania koleżanki i przesłania puszki z konserwą? Tylko cholera jak???
Pozdrawiam z Wielkiej Brytanii, największego i najlepszego kraju na świecie.