sobota, 19 października 2019

Pieczemy

Chłop ma konkurs w pracy. Na pieczenie ciasta. Wymyślił wiec, ze będzie piekł sernik. Poszłam do polskiego sklepu, zakupiłam ser, pozostałe składniki były w domu. Dziś był ten dzień, żeby, gdyby coś się nie udało, mieć jeszcze jeden dzień na upieczenie czegokolwiek.
Wzięłam polski przepis na sernik z jabłkami i czytałam, przy okazji instruując i doglądając pracy, bo Chłop nigdy jeszcze takiego ciasta nie piekł. W ogóle, poza banoffie pie (rodzaj deseru bananowego) to chyba nic nie „piekł”. No i wyszło takie coś:


A potem ja zabrałam się za ciasto z jablkami. Jeszcze nam dużo jabłek z wrześniowego zbioru, wiec coś z tym trzeba zrobić. Moje ciasto się jeszcze piecze:


A teraz pije sobie zaległy dżin z tonikiem, bo wczoraj nie dałam rady, byłam w kinie na świetnym polskim filmie. Ale o tym jutro.

A na koniec - wszystkiego najlepszego dla Kasi i jej dopiero co zaslubionego męża - dużo szczęścia i radości na nowej drodze życia 😀

piątek, 18 października 2019

Takie kwiatki

Który to już dzień mojego czalendża? Przestałam liczyć, ale dziesięć to chyba jeszcze nie będzie? W każdym razie, dzisiaj postanowiłam pokazać Wam, co się u mnie dzieje w ogródku.
Otóż, dopiero niedawno zakwitła mi dalia. No ale trudno sie dziwić, skoro wsadziłam ją do ziemi w połowie czerwca. Niestety, w czasie, kiedy ogród nas najbardziej potrzebował, mieszkaliśmy gdzie indziej, a po powrocie inne rzeczy były na głowie. Więc kiedy przeszukując garaż w poszukiwaniu czegoś natrafiłam na wiaderko z kłączami dalii i begonii, pomimo że czas na ich wsadzenie do ziemi skończył się w kwietniu, wzięłam i posadziłam byle gdzie, nie za bardzo zważając na miejsce, bo po prostu myślałam, że nie wzejdą. Wzeszły, pod koniec sierpnia, wszystkie pięć, ale tylko ta jedna ma kwiaty. Pozostałe mają zalążki, ale niestety już jest za zimno, żeby się rozwinęły.
Te fioletowe z lewej strony wzięłam od teścia w lipcu. Zakwitły teraz, nie wiem co to jest, ale wyglądają jak malutkie storczyko-lilijki. To białe to chryzantemka, którą kupiłam dośc mizerną na wyprzedaży w sierpniu. A bratki zasiały się same, to niech sobie rosną.


To fioletowe na dole to chyba hebe, dopiero zaczyna kwitnąć. A to z lewej strony to nie wiem co to jest, taka kula liści, z której wyrastają kwiaty bardzo podobne do rzepaku.


Pelargonie Chłop zakupił w czerwcu do wiszących koszyków. Było ich za dużo, więc kilka powędrowało do gruntu. W koszykach już zdechły, ale w ziemi czują się całkiem nieźle. A to koło pelargonii to nie wiem co, jakieś stokrotkowate. Też kupiłam z wyprzedaży, też biedactwo takie było, a radzi sobie świetnie. Wiem, że to roślina wieloletnia, więc nie będę przesadzać.


Moja hortensja bukietowa. Uważam za cud, że istnieje. W zeszłym roku kupiłam maleńką, wyrosły z niej tylko dwa ogromnw kwiaty, tak ciężkie, że gałązki się pod nimi pourywały przy samej ziemi. Goły korzeń z centymetrem kikuta wsadziłam w ziemię, a na wiosnę serce mi urosło, bo kikucik wypuścił kilka gałązek, a na jednej z nich wyrósł kwiat. Kwiat maleńki w porównaniu do tych zeszłorocznych, ale cała roślina ma już z pół metra, mam nadzieję na piękny okaz w przyszłym roku.


I róże jeszcze kwitną. Żółta, dopiero wypuszcza pąki po raz drugi.


I biała. 


I różowa. Dałabym głowę, że w zeszłym roku zupełnie inaczej wyglądała.


Niestety, dwie róże mi umarły. Pozostało siedem. Wszystkie bardzo przechorowały zeszłoroczne wielokrotne przesadzanie, tak że cieszę się bardzo, że odżyły na jesień. 
Wszystkie zdjęcia zrobiłam dziś rano, przed wyjściem do pracy. Było szaro, ponuro i zbierało się na deszcz... Jak to jesienią.

czwartek, 17 października 2019

Spodenki

Trochę kontynuując poprzedni wpis, przeszukałam zdjęcia i znalazłam dowód na to, że rzeczywiście, spodenki widoczne na zdjęciu z wczorajszego posta posiadam już ponad dziesięć lat. Kupiłam je bowiem w 2009 roku, przed wyjazdem na pierwsze "egzaotyczne" wakacje do Tunezji. Proszę bardzo - na dole ja w lipcu 2009, przed wejściem do hotelu Royal Miramar Thalasso w Skanes. Ten hotel już nie istnieje, albo zmienił nazwę.


Potem, musicie mi uwierzyć na słowo, bo zdjęcia się gdzieś zagubiły (syn ma je na komputerze, zapomniał mi je zgrać), spodenki pojechały ze mną do Egiptu w 2010 roku, do Polski w 2011 i na Gran Canarię w 2012 roku. Na zdjęciu poniżej ja na Krecie w pamiętnym roku 2013, również w słynnych spodenkach :-)


W 2014 nigdzie nie byłam na wakacjach, w każdym razie nigdzie żeby wystawiać gołe nogi. W 2015 spodenki pojechały ze mną do Kornwalii, ale ponieważ nie miał mi kto robić zdjęć, niestety dowód się nie zachował. Poniżej ja w 2016 roku, w ogródku przyszłych teściów w Yorkshire. W SPODENKACH.  


W tym samym roku 2016 miałam je na na Wyspach Kanaryjskich...


...a także na Majorce, Menorce, Sardynii, Korsyce, w Sorrento, a nawet w Rzymie.

W kolejnym roku, 2017 już, pojechały ze mną na objazd krajów Bałtyckich, były w Gdańsku, Helsinkach, Sztokholmie i Oslo. W St Petersburgu, Berlinie i Kopenhadze nie były, bo było za chłodno.


W 2018 wybrały się ze mną w podróż poślubną. Były zarówno w Dubaju...


... jak i na Malediwach.


Nie zapomniałam ich zabrac w tym roku na wakacje do Polski. Jak nie wierzycie, to sobie zobaczcie tu :-)
Kurde, chyba czas kupić nowe spodenki...