poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Weekend w obrazkach

W czwartek roboty ogródkowe zostały zakończone, więc piątek spędziliśmy na kontemplowaniu. W sobotę natomiast zabraliśmy się do pracy. Bo z ogrodem to tak jak z chałupą, wybudujesz i niby masz, ale trzeba wykończyć, udekorować, umeblować. No i my właśnie zaczęliśmy prace wykańczające (nie poprawiać!), wykończeni jesteśmy oboje, nie wiem jakim cudem się dzisiaj w robocie jeszcze trzymam.
Nawet nie będę wymieniać zakresu robót, tyle tego, a każda pierdoła wymaga dużo czasu i wysiłku. Nie miałam czasu na porobienie właściwych zdjęć, ani nie mam czasu na napisanie właściwego posta, tak że ogródkiem się pochwalę jak skończę nasadzać (?!?), a dzisiaj tylko historyjka obrazkowa, żebyście nie myśleli, że zniknęłam.

SOBOTA

Tiggy 2




Tiggy Właściwy i Tiggy 2





NIEDZIELA




Pozdrawiam!

piątek, 13 kwietnia 2018

Post piątkowy wcale nie wesoły

Kiedy nagle zdajesz sobie sprawę, że już dłużej się nie da tak jak do tej pory, że już nie wytrzymasz, że to ponad Twoje siły. Kiedy te oczy, które patrzyły na Ciebie przez całe życie, patrzą a nie widzą, widzą ale nie rozpoznają. Kiedy budzisz się codziennie rano obok najbliższej Ci przez tyle lat osoby, ale zamiast niej widzisz kogoś obcego, kogoś zupełnie Ci nieznanego. Kiedy drżysz ze strachu przed spuszczeniem jej z oczu choćby na moment, bo może sobie coś zrobić przez przepadek, przez nieuwagę, a ona wszystko robi nieuważnie i beztrosko. Kiedy nie nadążasz z kolejnym praniem zabrudzonych ubrań, z kolejnym sprzątaniem łazienki, z kolejnym karmieniem, z kolejnym myciem po raz osiemnasty. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że nadzieja, którą miałeś przez ten cały czas, była ułudą, marzeniem niemożliwym do spełnienia. Kiedy nagle dociera do Ciebie, że nic już nie wróci, ani się nie zatrzyma, że jednak gorzej znaczy naprawdę źle. Kiedy wszystko czego chcesz w tym momencie to odrobina oddechu i spokoju. Kiedy bijesz się z myślami, czy nie lepiej żeby koniec nastąpił szybciej. Kiedy uzmysławiasz sobie, że należy podjąć jakieś kroki, zatwierdzić jakieś decyzje, i kiedy wiesz, że decyzje te złamią Ci serce, kiedy czujesz się świadkiem skazania najbliższej osoby na karę śmierci i wiesz, że nie ma złagodzenia kary, nie ma odwołania, a najgorsze jest to, że nikt nie jest w stanie zaplanować daty wykonania wyroku. Jedną nogą jeszcze tu, a drugą już nie wiadomo gdzie...


(Foto: Internet)

środa, 11 kwietnia 2018

Areszt tymczasowy

Prace ogródkowe trwają. Wczoraj nie było płotu, byliśmy więc otwarci na zwierzynę polną i ludzką różnego kalibru, ale chyba nic nas nie nawiedziło.


Koty oczywiście czekały na mnie z wyjściem, po czym znowu wyszły zdumione. 


Pogoda była wstrętna, cały dzień siąpiło na przemian z regularnym deszczem, wszystko było mokre, ziemia nasączona, prawdziwe wstrętne czarne gęste błoto, wybraźcie sobie świeżą ziemię i deszcz. 


I te koty w tym błocie. Szczególnie po zeskoczeniu prosto do niego z płotu, bo przecież pomimo że zdemontowany to częściowo jednak jest. A jak jest płot to trzeba na niego wejść. Proste.  


Porozścielałam więc tymczasowo perskie dywany po podłodze, jak w ubiegłym tygodniu kiedy padało, żeby zwierzęta chociaż łapy przetarły zanim pójdą na pokoje. 



Chwilę działało, aż do momentu kiedy Tiguś wskoczył na meble w kuchni. A potem zobaczyłam czarne plamy z błota na schodach. No cholera jasna!


Jak zobaczyłam ich stópki to mnie zatkało. Na Miguśce wcale nie było widać, ta przynajmniej dała się trochę powycierać. Za to z Tiguniem za nic na świecie bym nie wygrała, zamknęłam go więc na chwilę w kuchni, żeby chociaż błoto zastygło. I powzięłam postanowienie.    
Niestety, zostałam zmuszona zdecydować się na zamknięcie ich we więźniu, dopóki trwają prace budowlane. Zablokowałam klapkę, zastawiłam dodatkowo ciężkim pudłem żeby szybki nie wywaliły (widziałam na YouTube że można), pozbierałam szmaty z podłogi, przyniosłam kuwetę i zapasy żwirku z garażu i oznajmiłam Chłopu, że tymczasowo drzwi do ogrodu pozostają zamknięte, wychodzić będziemy drzwiami głównymi. Jest z tym urwanie głowy trochę, bo jak chcę coś z garażu to muszę dom obejść dookoła, ale damy radę. 
Koty nie były szczęśliwe, rano zastałam pudło odsunięte od drzwi, ale trudno. 
Właśnie dzwoniłam do chłopaków. Wszystko idzie dobrze, mają zamiar dzisiaj skończyć prace budowlane, a jutro dokończyć grzebanie w ziemi, położyć trawę i wyczyścić to co nabrudzili :-) 
I koty będą mogły w końcu wyjść z więźnia! A ja w końcu będę mogła dokończyć ławeczkę.