czwartek, 13 lipca 2017

Takie tam, bo zaraz mnie nie będzie

Chciałabym opisać ze szczegółami tortury, jakie sama sobie wczoraj zadałam, ale nie zrobię tego bo nie wypada. W każdym razie, jak ktoś chce pogadać o woskowaniu to może do mnie napisać :-) Powiem tylko, że ten nowy wosk, który sobie zakupiłam, jest fantastyczny! No, to tyle o torturach.
A nie, jeszcze coś.
Zobaczcie co wczoraj znalazłam na korytarzu na pierwszym piętrze:


A w pokoju trochę piór. Ech, te koty. Współczuję im, bo już od dwóch tygodni żyją pod jednym dachem z bandą szczurów, do których nie mają dostępu. Chociaż często czekają pod drzwiami z nadzieją na pozwolenie wejścia. W końcu przedtem to była ich druga sypialnia. Wolę nie kusić losu. 
Dzisiaj ostatni raz serwowałam szczurze śniadanie:


Wieczorem córka wraca z wakacji, to się nimi w końcu zajmie. Kupiłam im nowe poidełko, nowy hamak i dwa worki karmy. Niech mają, prezent od babci :-)
A tymczasem Tiguś po raz pierwszy wlazł do wanny. Do tej pory wanna była używana wyłącznie przez Migusię, która czasami pobiera nauki makijażu i pielęgnacji ciała. Tym razem na lekcję stawił się Tiggy.



A tak poza tym to już pojutrze wyruszam na upragnione wakacje. Mam jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia przed, dzisiaj po pracy na przykład robię sobie paznokcie, znaczy pani mi będzie robiła bo na wakacjach chcę ładnie wyglądać, a samej mi się nie chce i nie mam czasu. A wieczorem odbieram córkę z lotniska. Jutro natomiast mamy w pracy imprezę firmową, w zoo. W końcu zobaczę pandy! Po imprezie pewnie wszyscy pójdą się schlać w barze, ale ja wracam do domu bom jeszcze nie spakowana. 
Omatkozcurkom, jak sie ciesze na to pakowanie!




środa, 12 lipca 2017

Jak omal nie musiałam spać na podłodze

Przeczytałam wpis Baluma o magikach. Nie, nie czarodziejach z różdżkami, co to cuda potrafią wyczarować, ale o takich co to chcą coś naprawić/usunąć/wymienić, umawiają się, my czekamy, a potem dowiadujemy się, że nas nie było w domu. Ileż takich sytuacji się wydarza dziennie i to chyba we wszystkich krajach świata! Głupota ludzka, nieświadomość, czy po protu lenistwo?

Miałam niedawno podobną akcję.
Pamiętacie, kupiliśmy niedawno nowy dom. Zanim się wprowadziliśmy, musieliśmy zakupić kilka rzeczy, w tym łóżko. Wypatrzyłam sobie w internecie, ale że nie chciałam kupować kota w worku, wynaleźliśmy sklepy, w których takie łóżka sprzedają, niestety tylko na zamówienie więc nie było co oglądać. Aż w końcu w jedym ze sklepów stało, nie do końca to samo, ale z tej samej serii więc wiedzieliśmy jakie drewno, jaki kolor i rozmiar. Decyzja podjęta. Gorzej poszło z materacem, ale równiez i ten wybraliśmy wspólnie, oczywiście i tak stanęło na moim.
Jako że mieliśmy całą przeprowadzkę poupinaną na ostatni guzik, dostawa musiała się odbyć w określonych dniach. Załatwiłam więc, że łóżko miało przyjść we wtorek a materac w środę. Panowie od łóżka przyjechali punktualnie, informując mnie o tym fakcie już od niedzieli, a w dzień dostawy dzwoniąc do mnie co pół godziny aż mnie powoli wqurw łapał, bo ilez można. Ale przynajmniej widać było troskę o klienta. I nawet wnieśli mi to wszystko na drugie piętro. Wieczorem skręciliśmy łóżko i wyobrażaliśmy sobie, jak to będzie nastęnego dnia, kiedy będziemy mogli na nim spać.
Nazajutrz rano dostałam wiadomość od kuriera materacowego, że dostawa odbędzie się w godzinach od dwunastej do szesnastej. Super więc, z samego rana przeprowadziłam koty z resztą dobytku, a od jedenastej już czekałam. Pootwierałam wszystkie drzwi w domu, żeby słyszeć pukanie do drzwi w razie gdybym udała się do na przykład łazienki, usiadłam sobie na schodach na piętrze i oddałam przyjemnościom grania na komórce, nasłuchując.
I nagle usłyszałam. Trzask klapki na listy. Jak może wiecie, każdy dom w UK ma specjalną klapkę, przez którą listonosz wrzuca listy, a roznosiciele reklam różne papiery. No więc usłyszałam klapkę. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam... kuriera oddalającego się szybkim krokiem. Wybiegłam za nim galopem, mało nóg nie gubiąc na schodach, ale już nawet nie zdążyłam powąchać smrodu kurierowego vana. Wkurzona wróciłam do domu, zastając wrzuconą pzrez otór listowy karteczkę:
"Usiłowałem dostarczyć przesyłkę, ale nikogo nie było w domu. Spróbuję ponownie jutro".
Szlag mnie trafił. Specjalnie wolne wzięłam, czekałam, a ten drań nawet do drzwi nie zapukał, ba, nawet się nie pofatygował wyjąć pudła z samochodu, przecież widziałam jak odchodził! Wiele nie myśląc złapałam za telefon, dzwonię do firmy kurierskiej. UPS, żeby nie było, nie jakaś firma kogucik. Zadzwoniłam, odebrał pan, wysłuchał mojej skargi, przeprosił i obiecał że ktoś z lokalnego oddziału oddzwoni w ciągu godziny. Wkurzona do białości, ale nie mogąca nic więcej zrobić poza czekaniem, usiadłam sobie znowu na schodach wracając do niezwykle interesującego zajęcia, jakim jest klepanie w telefon.
Rzeczywiście, po jakichś czterdziestu minutach zadzwonił telefon. Odebrałam, pani z lokalnego biura UPS. Przeprosiła, mówiąc że kierowca nie mógł dostarczyć przesyłki bo nikogo nie było w domu, żeby jutro być to on postara się dostarczyć ponownie. I tu już mnie prawdziwy wqurw chwycił. Przeprosiłam panią z góry za niegrzeczność, tłumacząc ją niesłychanym wzburzeniem i niemal krzycząc wyjaśniłam, że byłam w domu, czekając cierpliwie, że widziałam kuriera przez okno, że nie pofatygował się nawet z wyjęciem paczki z vana, że wsadził sobie karteczkę w drzwi nawet nie pukając, i że ja nie mam kolejnego wolnego dnia na czekanie na kurierów, że zapłaciłam za specjalną dostawę i muszę ją mieć dzisiaj, bo to jest materac i nie mam zamiaru spać na podłodze. I że niech zrobią wszystko co mogą, ta przesyłka ma być dzisiaj u mnie. Panię trochę zatkało. Obiecała jednak, że skontaktuje się z kurierem i zobaczy co się da zrobić. Po piętnestu minutach oddzwoniła informując, że kurier wróci z paczką około godziny piętnastej. Podziękowałam serdecznie, dodając, że nakleiłam już na drzwiach kartkę z napisem "Jestem w domu, zapukaj i poczekaj aż otworzę, bo to jest duży dom i zejście po schodach zajmuje chwilkę". Pani zaśmiała się i życzyła miłego dnia.
O piętnastej przyjechał kurier z pudłem. Głupio się uśmiechnął tylko, a ja nie wspomniawszy o sytuacji ani słowem, podpisałam się i życzyłam mu miłego dnia.
Można? Można. Ale ile to czasu i nerwów człowiekowi zeżre to tylko on sam wie.

***
Wpiszcie sobie w google: "courier from hell" i zobaczcie co Wam wyskoczy na pierwszym miejscu :-)))

poniedziałek, 10 lipca 2017

Hasztag panika

 #kurde #wczoraj #do mnie #dotarło że #zostało #tylko #kilka dni #a ja #w lesie
#walizka #ciągle #nie spakowana #dobrze #że chociaż #wiem #gdzie aktualnie przebywa
#wczoraj #zaliczyłam #totalny zgon #nic #misie #nie chciało #więc #najpierw #padłam #a potem #obejrzałam #Minionki rozrabiają
#masakra #jak misię #nicnie #chciało
#Tiggy #wyszedł #z nami #na spacer #po dzielni #myślałam #że padnę #doszedł #dość daleko #i poszedłby #z nami #aż do #starego #domu Chłopa #gdyby nie #pies #który spacerował #ze swoim #panem #kot #się przestraszył #i dał #dyla #w krzaki #dobrze że #drogę do #domu #znał #to się nie #zgubił
#następnym #razem #wyjdziemy #na spacer #z kotem #wieczorem #kiedy #psy #już #śpią
#tak #tak #drodzy #moi #czasu #nie mam #zupełnie #a #wakacje #już #za cztery dni #jak ten #czas #leci
#doszło #do mnie #że #się nie #wyrobię #w pracy #również #więc tylko #siąść #i #płakać #co #niniejszym #czynię #i chyba #wpieprzę #całą #tabliczkę #czekolady
#z #orzechami
#a #co
#a teraz #najnowsze #wieści #śniła #misie #jabłonka #pełna jabłek #a pod #nią #pełno #dojrzałych #jabłek #jadłam #smaczne #i #słodziutkie
#ostatnio #jak misie #jabłonka #śniła #to #było #na #kasę #morze #powinnam #wysłać #totolotka
#jak #wygram #tose #kupię #beemwu #a #Chłop #dostanie #moje #stare #auto #niech ma
#ale #takiego #jakna #obrazku #poniżej #tose #nie #kupię #bo #jeszcze #na #łeb #nie #upadłam


#piątek #North Bridge #Edynburgh #takie #cacko #czerwone #Lamborghini #wow

Hasztag pozdrawiam wykrzyknik