piątek, 9 czerwca 2017

Humor na piątek

Wczoraj odbyły się u nas wybory parlamentarne. Konserwatyści niby wygrali, jak było do przewidzenia, ale praktycznie przegrali, bo nie mają większości w parlamencie, więc mamy tzw. hung parliament. Zawieszony parlament jest to taki, w którym żadna partia nie ma samodzielnej większości. Zgodnie z tradycją polityczną dotychczasowy rząd rządzi aż do czasu, kiedy zostanie ustalone, kto stworzy nowy. W przeszłości takie zjawisko miało miejsce dwa razy - w 1974 i w 2010 roku. Jest kilka opcji, ale cokolwiek się nie zdarzy, Theresa May, krótko mówiąc, jest spalona.
No i dobrze. Ludzie wciąż pamiętają Margaret Thatcher.

No i tyle o polityce, bo jak wiadomo, mnie z tym nie za bardzo po drodze. Za to dzisiaj kilka dowcipów w temacie. Zapraszam!


*****
Zebranie partyjne. Wstaje jeden z aktywistów:
- Nazywam się Walczak, walczyłem - walczę i będę walczył!!!
Nagle zrywa się drugi:
- Nazywam się Pieprz...
- Siadajcie towarzyszu, siadajcie.


*****
Jedzie Szydło samochodem i potrąca 2 pieszych na przejściu. Przychodzi do sędziego i się pyta:
- Co z tym zrobimy?
Sędzia sie zastanowił i odpowiada:
- Myślę, że ten, który głową rozbił przednią szybę może dostać 5 lat za uszkodzenie cudzego mienia, a ten drugi, co odleciał w krzaki - 8 lat za próbę ucieczki.


*****
Rozmawia Polak z Amerykaninem:
- U nas to jest normalnie demokracja, mogę stanąć sobie na środku Central Park i krzyknąć "amerykański prezydent jest idiotą!" - mówi Amerykanin.
- Wiesz, to zupełnie jak u nas, też możesz stanąć na środku dworca kolejowego i krzyknąć "amerykański prezydent jest idiotą" - odparł Polak.


*****
Dwaj dziennikarze rozmawiają na temat sytuacji w kraju:
- Ja zupełnie nie rozumiem obecnej sytuacji ekonomicznej.
- Ja Ci zaraz wytłumaczę.
- Wytłumaczyć ja też potrafię, tylko że nie rozumiem.


*****
Rząd Ukrainy zastanawia się co zrobić z ziemią wokół Czernobyla.
- Nie możemy tam nic uprawiać, ani ziemniaków, ani kukurydzy...
- Możemy zasiać tytoń, a na paczkach papierosów umieścimy napis: "Ministerstwo Zdrowia ostrzega po raz ostatni"


*****
Żeby zwiększyć frekwencję na sali podczas obrad Sejmu, zaczęto na korytarz wypuszczać tygrysy. Jednak po pewnym czasie zdarzył się śmiertelny wypadek i tygrysy usunięto. Tygrys robi wyrzuty drugiemu tygrysowi:
- Na co ci była ta sprzątaczka? Ja tydzień temu zjadłem czterech posłów i do tej pory tego nikt nie zauważył.


*****
Przychodzi Jarosław Kaczyński do przedszkola i pyta Jasia:
- Czy wiesz, chłopcze, kto zjadł Czerwonego Kapturka?
- Słyszałem, że wilk, ale znając pana, to pewnie Donald Tusk.


*****
Przed obliczem Pana Boga staje Jarosław Kaczyński. Pan Bóg mówi: - Powiedz Jarosławie, gdzie chcesz pójść, do nieba czy do piekła?
Jarosław, trochę przestraszony, pyta: – Panie Boże, a czy mogę zobaczyć jak jest tu i tu?
– Pewnie. Dokąd najpierw chcesz zajrzeć? – zgadza się Pan Bóg.
– Do piekła – odpowiada Kaczyński.
– Piotrze, zaprowadź – nakazuje Pan Bóg Świętemu Piotrowi.
Piotr puka do wrót piekła. Drzwi się otwierają, a tam tańce, hulanka, swawola, nowe „orliki” otwierają, śpiewy. Hulaj dusza!
– No to teraz chciałbym zobaczyć jak w niebie – mówi Kaczyński.
Puk, puk, otwiera anioł. A w niebie pieśni religijne, modlitwy, różaniec.
Wracają. Pan Bóg znowu pyta:
 – Jarosławie, to co wybierasz?
– Chciałbym do piekła – decyduje Kaczyński. Nagle znowu otwierają się drzwi piekła. Diabeł na widły, hyc i do kotła z Jarosławem. Kaczyński krzyczy przerażony:
– Panie Boże, przecież nie tak to wyglądało!
A Pan Bóg na to:
– Tego PR-u to nauczyłem się od ciebie, Jarosławie...


I na koniec puenta.

Polska to zaprawdę dziwny kraj. Nieistniejący od 25 lat komuniści biją się z nieistniejącymi od 70 lat faszystami, czemu przygląda się młoda, wykształcona klasa średnia, która nie jest ani młoda, ani wykształcona, ani średnia.


Udanego weekendu!





czwartek, 8 czerwca 2017

Klamka zapadła

Po całym zamieszaniu związanym ze sprzedażą domu, kupnem nowego, po dwóch przeprowadzkach i wciąć niedokończonym remoncie, nie ma co ukrywać, jesteśmy zmęczeni. Odwlekaliśmy decyzję o urlopie i odwlekaliśmy, wciąż zmienialiśmy plany, ale w końcu powiedziałam: dość. Jedziemy gdziekolwiek. Choćby do lasu, ale ja chcę po prostu odpocząć, zostawić chałupę na dwa tygodnie i wyjechać.
Tak więc, postanowione. Jedziemy w lipcu na kolejną objazdówkę statkiem. Oslo, Gdańsk, St Petersburg, Helsinki, Sztokholm, Karlskrona,  Warnemunde i Kalundborg. Cieszę się, bo w Gdańsku nigdy nie byłam :-)
Urlopy w pracy już zarezerwowane, opieka nad kotami prawie załatwiona, walizki z wakacyjnymi ciuchami jeszcze nie rozpakowane, tak więc pakowanie pójdzie szybko. Tylko wakacji jeszcze nie kupiliśmy, bo Chłop wciąż czeka na spadek ceny, he he he.
I tylko jeden problem mam.
Jak tu zrzucić sześć kilo w pięć tygodni?


środa, 7 czerwca 2017

O dojrzewaniu.

Do roli babci też się dojrzewa. Moja mama miała to wątpliwe szczęście zostać babcią w wieku... no dobra, kobiecie wieku się nie wypomina, ale gdybym ja była nią, to miałabym w tej chwili czteroletnią wnuczkę. Aaaaaaa! Ja sobie tego nie wyobrażam. Owszem, dochodzi do mnie, że to już może się zdarzyć, ale oboje dzieci są już doroślejsze niż byłam ja, kiedy postanowiłam uroczyć nimi ten piękny świat. Wyobrażam sobie czasami te maleńkie stópki do całowania i główkę do głaskania i wózeczek do ich wożenia, i ten przecudny zapach. Wyobrażam sobie, jak Chłop pozwala im łazić po sobie i malować sobie usta plastikową szminką, a ja udaję że jestem Indianinem i strzelam z nimi z niewidzialnego łuku do jeszcze bardziej niewidzialnego bizona. Albo smoka! Tak. Chyba powoli dojrzewam do roli babci, tym bardziej, że zaczynam sobie zdawać sprawę, że nawet jeśli te wnuki kiedyś się na świecie pojawią, to ja pewno będą tą babcią, która mieszka daleko i widzi się ją raz na pół roku. Tak jak moja mama była dla moich dzieci.
Kiedy moja mama była w moim wieku, miała już dwoje wnucząt, a za kilka lat pojawiła się następna dwójka. A potem jeszcze jedno. Z nimi jednak, jako że mieszkali wszyscy blisko, miała codzienny kontakt, opiekowała się nimi, do tego stopnia, że jeden z wnuków wolał przebywać u babci niż u własnych rodziców. Mama moja jest dość porywczą kobietą, bardzo niecierpliwą, jak ona z nimi wszystkimi wytrzymywała to ja zupełnie nie wiem, bo byle co potrafi ją wyprowadzić z równowagi. Jej metody wychowawcze nawet ja uważam za kontrowersyjne, ale co tam, ja jestem daleko to się nie wypowiadam.
Tenże wnuk, lat obecnie siedemnaście, nadal jest częstym gościem u swojej babci, przychodzi do niej na obiady, czy napić się jak mu się zachce gdy siedzi z kolegami na dworze, naprawia jej komputer, instaluje elektronikę w domu czy po prostu pomaga w zakupach. Babcia jest dla niego drugą mamą, a czasami nawet więcej.
I tak ostatnio, u mamy rozległ się dźwięk telefonu. Mama odbiera:
- Baaabciuuu, ja tylko dzwonię, żeby Ci powiedzieć że uciekam z domu!
- A co się stało? - pyta mama.
- No bo ściągałem coś na komputer i router spaliłem, aż się ze ściany dymiło, internetu nie ma, rodzice mnie zabiją jak wrócą!

I tu, na podstawie wieloletnich doświadczeń,  wyobraziłam sobie, jak mama wrzeszczy do słuchawki: O ja p*dolę? No i co narobiłeś? Co teraz będzie? Dobrze żeś chałupy nie spalił, gówniarzu jeden... i tak dalej.

A mama na to spokojnie:
- Ale po co będziesz z domu uciekał, tam zimno i deszcz w dodatku pada. A może tak, zamiast uciekać, to zadzwoniłbyś do Netii żeby Ci nowy router przysłali, bo ten był felerny i się spalił?
No i po tej akcji stwierdzam z całą stanowczością, że moja mama w końcu dojrzała do roli :-)

P.S. Rzeczony siostrzeniec żyje i ma się dobrze w domu rodzinnym, a interent hula za poradą babci.