Niemal zasypiam w drodze z pracy. Klepię się od czasu do czasu w policzek na otrzeźwienie, jakoś dojeżdżam do domu. Brama zamknięta, sama ją rano zamknęłam to co teraz narzekam. Wychodze z samochodu, otwieram. Parkuję jak zwykle, otwieram drzwi do domu, jak zwykle Migusia wybiega, Tiguś dostojnie schodzi po schodach, łapa za łapą. Ociera się, pewnie głodny. Nie zdejmując kurtki i butów biorę się do kociego jedzenia, cholera jedna miska pełna, po co ja tyle żarcia im nakładam, na zmarnowanie tylko idzie. Złorzecząc pod nosem myję opróżnioną miskę i wykładam karmę z saszetki, zaciekle tłukąc ją widelcem. Karma z rana została na stanowisku. Jak zeżrą i będą chcieli więcej to się upomną.
Mogę się w końcu rozebrać. I przebrać, bo w sukience nie będę przecież po domu się krzątać. Zakładam legginsy, podkoszulkę, wychodzę do ogrodu. Jest pięknie, słońce świeci, ciepło, lekka bryza zawiewa, żyć nie umierać. Zrywam porzeczki te bardziej dojrzałe, zjadam je prosto z krzaka.
Wracam do domu, trzeba coś zjeść. Wrzucam szybko do piekarnika parę frytek z zamrażarki, podgrzewam "wegetariański" bigos, który ugotowałam poprzedniego wieczoru (wegetariański znaczy tylko pół kilo mięsa na kilo kapusty), pyszne jedzenie. Ostatnio jadłam bigos w Boże Narodzenie 2013 roku...
Porządkuję kuchnię, nastawiam zmywarkę. W międzyczasie otrzymuję wiadomość o odwołaniu wieczornego spotkania, muszę zostać dziś długo w pracy, przepraszam. No i dobrze, bo tyle mam do zrobienia to sobie coś zacznę.
Pójdę na motor. Ale nie chce mi się... Poza tym, ręka mnie jeszcze pobolewa, obiecałam sobie że jeszcze tydzień przerwy z nadwyrężaniem dłoni a na motorze to jednak trzeba tą ręką operować cały czas. Motor odpada.
No to na rower... Ale znowu, ręka. Poza tym, nie chce mi się.
No kurcze, nie jęcz tak babo, weź się za siebie, coś zrób, pokój posprzątaj. No dobra, segreguję pranie, nastawiam pralkę. W czasie gdy się pierze, dywaguję: To może spacer? E tam, na spacerze byłam wczoraj, jeszcze mnie nogi bolą, i w ogóle wszystko mnie boli i ociężała jestem. No i taka ciemna chmura idzie, może będzie padać. Zjem se loda.
No i może w końcu pooglądam telewizję, bo ten telewizor tak wisi na ścianie i wisi a ja nic nie oglądam. Szukam jakiegoś filmu. Horror oczywiście odpada. Romans nie, animowany nie, sensacyjny nie, wybieram komedię "Tammy". W międzyczasie głaszczę koty, wywieszam pranie, robię sobie popkorn, no bo jak film bez popkornu oglądać. Napada mnie myśl o soku jabłkowym, który znienacka ujrzałam w lodówce. Szklanka soku nie zaszkodzi. Wrzucam dwie kostki lodu. Dodaję żubrówkę, którą to zakupiłam w sklepie tak zwanym bezcłowym na lotnisku we Wrocławiu i którą trzymałam nieotwartą "na wszelki wypadek". Mieszam łyżeczką, bo wiadomo że w takiej kolejności się drinka nie robi. W czasie filmu wypijam jeszcze dwie porcje soku zaprawionego wszelkim wypadkiem, po których to robię się niezwykle wylewna sama przed sobą. Oczywiście nikt mnie nie lubi, jestem gruba, wszyscy tylko krzywdzą i jak popełnie samobójstwo to nikt po mnie nie zapłacze. No i jestem gruba... W liście pożegnalnym podam im pin do kart, bo co się pieniądze mają zmarnować, lepiej niech sobie dzieci wybiorą oszczędności mojego życia. Buuuuuu.... Smarkam w kawałek papieru toaletowego, spuszczając resztki żalu do całego świata w toalecie.
No i jak tu może mi się coś chcieć jak mi się po prostu nie chce!
czwartek, 14 lipca 2016
środa, 13 lipca 2016
Muszę
Niedobrze się dzieje ze mną ostatnio. Niby wszystko jest w porządku, niby wszystko tak jak powinno być, a jednak znowu dopadają mnie myśli depresyjne, cóż, tak już pewnie musi być że raz na wozie a raz pod.
Ja wiem że to są bzdury, no bo czym jest na przykład zapalenie stawu w dłoni, długo się leczy owszem ale przeciez kiedyś przejdzie. Katar sienny - lato minie, będzie lepiej. I dzieciom sie w końcu jakoś poukłada w życiu, i finansowo będzie coraz lepiej. Ogród wymaga remontu, pokój córki jeszcze bardziej. Rynny ciekną, trzeba wymienić, porzeczki zaczęły dojrzewać, chwasty rosną, krzewy trzeba pościnać, wymienić nadpsutą kuchenkę, w której czynne są tylko dwa palniki. Kable przy telewizorze w salonie doprowadzić w końcu do ładu, pomalować korytarz. Zająć się w końcu dokumentami które zalegają na kupie.
Nagromadzenie tych bzdur po prostu zaczęło mnie przerastać. Czuję jakbym stała w rozkroku pomiędzy teraz i zaraz i boję się zrobić ten krok do przodu. Słowo "muszę" zamieniłam na "nie chce mi się". Jak sprawić żeby mi się zachciało???
Ja wiem że to są bzdury, no bo czym jest na przykład zapalenie stawu w dłoni, długo się leczy owszem ale przeciez kiedyś przejdzie. Katar sienny - lato minie, będzie lepiej. I dzieciom sie w końcu jakoś poukłada w życiu, i finansowo będzie coraz lepiej. Ogród wymaga remontu, pokój córki jeszcze bardziej. Rynny ciekną, trzeba wymienić, porzeczki zaczęły dojrzewać, chwasty rosną, krzewy trzeba pościnać, wymienić nadpsutą kuchenkę, w której czynne są tylko dwa palniki. Kable przy telewizorze w salonie doprowadzić w końcu do ładu, pomalować korytarz. Zająć się w końcu dokumentami które zalegają na kupie.
Nagromadzenie tych bzdur po prostu zaczęło mnie przerastać. Czuję jakbym stała w rozkroku pomiędzy teraz i zaraz i boję się zrobić ten krok do przodu. Słowo "muszę" zamieniłam na "nie chce mi się". Jak sprawić żeby mi się zachciało???
piątek, 8 lipca 2016
Humor (?) piątkowy
Dla tych którzy nie śledzą (są tu w ogóle tacy?) rozgrywek Mistrzostw Europy w piłce nożnej, informację podaję że dla mnie Mistrzostwa się skończyły. Moja ukochana Portugalia wygrała z Polską, za co jej nienawidzę, za to Niemcy wygrali z Włochami za co ich kocham. No i Polska miała wygrać z Walią a Niemcy z Islandią i mieli się wszyscy spotkać w finale, a teraz co??? No i komu ja mam teraz kibicować w niedzielę??? Na szczęście został Federer i Murray...
No to dzisiaj będzie troche o Francji i trochę oPortugalii Ronaldo.
*****
- Wyobraź sobie: wracam wczoraj niespodziewanie do domu i zastaję moją żonę w łóżku z jakimś Francuzem..
- I co powiedziałeś?
- A co miałem powiedzieć? Przecież wiesz, że nie znam francuskiego.
*****
Jaka jest najkrótsza książka na świecie?
Poczet francuskich bohaterów narodowych.
*****
Starszy Francuz poszedł do spowiedzi:
- Ojcze, na początku drugiej wojny światowej zapukała do moich drzwi piękna dziewczyna i poprosiła, żebym ją ukrył przed Niemcami. Ukryłem ją na strychu i nigdy jej nie znaleźli.
- To był wspaniały uczynek, nie powinieneś się z tego spowiadać.
- Niestety ojcze, ja byłem taki słaby, a ona taka piękna. Powiedziałem jej, że za schronienie na strychu musi spędzać ze mną każdą noc.
- No cóż, to były ciężkie czasy. Gdyby Niemcy odkryli, że ją ukrywasz z pewnością zabiliby cię i miałeś prawo się obawiać. Jestem pewien, że Bóg weźmie to pod uwagę i osądzi twoje uczynki sprawiedliwie.
- Dziękuję ojcze. To mi zdjęło kamień z serca. Czy mogę jeszcze o coś zapytać?
- Oczywiście, pytaj.
- Czy muszę jej powiedzieć, że wojna już się skończyła?
*****
Dlaczego Francuzi nie pomogli Amerykanom wyrzucić Saddama Hussajna z Iraku?
- Głupie pytanie, przecież nie pomogli nawet w wyrzuceniu Adolfa Hitlera z Francji.
*****
Ile jest dowcipów o Francuzach?
- Jeden bo reszta to prawda.
*****
Przychodzi Ronaldo do fryzjera...
A tam żelu zabrakło
*****
Ronaldo mówi:
- Bóg zesłał mnie na ziemie po to żeby grać w piłkę...
Na to Messi:
- Co!?.. Ja nikogo nie zsyłałem!
*****
Mourinho wybrał się do Barcelony, aby podejrzeć metody treningowe Guardioli.
- Jak ty to robisz, że oni tak świetnie grają?
- Zadaję im pytanie na myślenie, a to pomaga – mówi Guardiola, po czym woła do siebie Messiego.
- Messi, kto to jest: syn twojego ojca, ale nie twój brat?
- Eee, proste! To przecież ja!
Mourinho zastanowił się chwilę i wrócił na swój stadion. Zwołał wszystkich zawodników i objaśnił im cudowną metodę Barcelony.
- Dobra kolego - zwrócił się do Christiano Ronaldo. - Kto to jest syn twego ojca, ale nie twój brat?
- Trenerze, zaskoczył mnie pan! To niesprawiedliwe! Proszę o czas do namysłu.
- OK. Masz czas do jutra.
Po treningu Ronaldo podchodzi do Ozila i pyta się go:
- Kto to jest syn twego ojca, ale nie twój brat?
- Nie wiesz? To przecież ja!
Następnego dnia Mourinho woła do siebie Ronaldo i pyta:
- Zastanowiłeś się?
- Tak! Chodziło o Ozila! - odpowiada pewny siebie Ronaldo.
Mourinho wściekł się i mówi:
- Ty głąbie! To przecież Messi!
I ostatni, przerobiony nieco na potrzebe chwili:
No to dzisiaj będzie troche o Francji i trochę o
*****
- Wyobraź sobie: wracam wczoraj niespodziewanie do domu i zastaję moją żonę w łóżku z jakimś Francuzem..
- I co powiedziałeś?
- A co miałem powiedzieć? Przecież wiesz, że nie znam francuskiego.
*****
Jaka jest najkrótsza książka na świecie?
Poczet francuskich bohaterów narodowych.
*****
Starszy Francuz poszedł do spowiedzi:
- Ojcze, na początku drugiej wojny światowej zapukała do moich drzwi piękna dziewczyna i poprosiła, żebym ją ukrył przed Niemcami. Ukryłem ją na strychu i nigdy jej nie znaleźli.
- To był wspaniały uczynek, nie powinieneś się z tego spowiadać.
- Niestety ojcze, ja byłem taki słaby, a ona taka piękna. Powiedziałem jej, że za schronienie na strychu musi spędzać ze mną każdą noc.
- No cóż, to były ciężkie czasy. Gdyby Niemcy odkryli, że ją ukrywasz z pewnością zabiliby cię i miałeś prawo się obawiać. Jestem pewien, że Bóg weźmie to pod uwagę i osądzi twoje uczynki sprawiedliwie.
- Dziękuję ojcze. To mi zdjęło kamień z serca. Czy mogę jeszcze o coś zapytać?
- Oczywiście, pytaj.
- Czy muszę jej powiedzieć, że wojna już się skończyła?
*****
Dlaczego Francuzi nie pomogli Amerykanom wyrzucić Saddama Hussajna z Iraku?
- Głupie pytanie, przecież nie pomogli nawet w wyrzuceniu Adolfa Hitlera z Francji.
*****
Ile jest dowcipów o Francuzach?
- Jeden bo reszta to prawda.
*****
Przychodzi Ronaldo do fryzjera...
A tam żelu zabrakło
*****
Ronaldo mówi:
- Bóg zesłał mnie na ziemie po to żeby grać w piłkę...
Na to Messi:
- Co!?.. Ja nikogo nie zsyłałem!
*****
Mourinho wybrał się do Barcelony, aby podejrzeć metody treningowe Guardioli.
- Jak ty to robisz, że oni tak świetnie grają?
- Zadaję im pytanie na myślenie, a to pomaga – mówi Guardiola, po czym woła do siebie Messiego.
- Messi, kto to jest: syn twojego ojca, ale nie twój brat?
- Eee, proste! To przecież ja!
Mourinho zastanowił się chwilę i wrócił na swój stadion. Zwołał wszystkich zawodników i objaśnił im cudowną metodę Barcelony.
- Dobra kolego - zwrócił się do Christiano Ronaldo. - Kto to jest syn twego ojca, ale nie twój brat?
- Trenerze, zaskoczył mnie pan! To niesprawiedliwe! Proszę o czas do namysłu.
- OK. Masz czas do jutra.
Po treningu Ronaldo podchodzi do Ozila i pyta się go:
- Kto to jest syn twego ojca, ale nie twój brat?
- Nie wiesz? To przecież ja!
Następnego dnia Mourinho woła do siebie Ronaldo i pyta:
- Zastanowiłeś się?
- Tak! Chodziło o Ozila! - odpowiada pewny siebie Ronaldo.
Mourinho wściekł się i mówi:
- Ty głąbie! To przecież Messi!
I ostatni, przerobiony nieco na potrzebe chwili:
*****
W 2010 roku trener Francji pyta Pana Boga:
- Panie Boże, za ile lat Francja zostanie mistrzem Europy?
- Za 6 lat.
- O, nie! To nie za mojej kadencji - odpowiada trener.
Na to trener reprezentacji Portugalii pyta Pana Boga:
- Panie Boże, za ile lat Portugalia zostanie mistrzem świata w piłce nożnej?
- Nie za mojej kadencji - odpowiada Pan Bóg.
- Panie Boże, za ile lat Francja zostanie mistrzem Europy?
- Za 6 lat.
- O, nie! To nie za mojej kadencji - odpowiada trener.
Na to trener reprezentacji Portugalii pyta Pana Boga:
- Panie Boże, za ile lat Portugalia zostanie mistrzem świata w piłce nożnej?
- Nie za mojej kadencji - odpowiada Pan Bóg.
Miłego więc weekendu życzę!
Subskrybuj:
Posty (Atom)