czwartek, 2 kwietnia 2015

Stare i nowe

Jako cudownie ozdrowiała, wciąż posmarkując i pokasłując, postanowiłam się już nie oszczędzać bo od tego chorowania to tylko się źle człowiek czuje. Powoli, bo przecież wciąż się szybko męczę, zaczęłam zażywac spacerów. Pogoda na szczęście nas zaczyna rozpieszczać i nawet świeci słońce od czasu do czasu. Dzisiaj chcę Wam pokazać na co natrafiłam w czasie jednego popołudnia. Właściwie to zostałam zawieziona na miejsce, ale co tam, pochwalic się mogę przecież.

Na początek stare. Pozostałości po nieczynnej kopalni, niewielki monumencik na małym placyku. Koło kopalniane.


Ciekawe, nie widziałam takiego z bliska, chyba że w muzeum techniki. A to tutaj stoi na wolnym powietrzu. Wcale nie w muzeum, ot po prostu obok zrujnowanych już nieco budynków. 



Co jeszcze starego? Taki na przykład stary pomost w porcie. Port działający, wciąż aktywny, z pracującymi statkami. Wielkimi statkami.


A po drugiej stronie portu, taka sobie wyrwa w murze. I stare, zardzewiałe schody prosto do morza.


A teraz coś nowego. Niesamowitego. Widziane z bliska, z bardzo bliska, na dotknięcie ręki.


Wiatrak. Bardzo duży wiatrak. 


Interesujące rzeczy są także w tle. Ta kropka na przykład.


Księżyc.


Spod wiatraka jeszcze jedno ujęcie.


A to z tyłu wiatraka. 


Tak to wygląda.


A w tle jeszcze dwa wiatraki, już w morzu. Te dwa jednak są o połowę mniejsze. 


I taki to sobie post wymodziłam. Szczerze powiem że byłam zachwycona. To trochę tak jak zobaczyć piramidy z bliska. Niby każdy widział takie wiatraki, wszędzie teraz są, ale jednak podejść tak blisko że aż można dotknąć to nie każdy da radę. To na zdjęciach powyżej zrobiłam w Porcie Blyth, niedaleko Newcastle. 

Pozdrawiam słonecznie.


wtorek, 31 marca 2015

Wieści z frontu

Jako że nie dałam znaku życia od bardzo dawna, nawet piątkowego humoru nie było, to co poniektórzy zaczęli się już martwić czy aby ja w ogóle żyję, za co Wam bardzo i serdecznie dziękuję, bo to jednak fajnie jak ktoś tam w dalekim świecie o nas myśli.
Tak więc żyję i żyć będę bo się właśnie z wyra wylęgłam i powiedziałam: dość tego chorowania. Tym bardziej że wyro nie moje to co będę zalegać :-)
Moja choroba okazała się przewlekłym zapaleniem oskrzeli, czyli to świństwo co mnie tak trzymało od grudnia w końcu się ujawniło w pełnej krasie i dobrze, ile można podchorowanym być. Dostałam antybiotyk na siedem dni, dzisiaj już jest piąty i dopiero zaczynam odczuwać pozytywne skutki. Wzmacniane herbatką z cytryną i miodem, paracetamolem, grejpfrutem i co sobie tylko moja duszyczka zażyczy. A życzy sobie niewiele bo jakoś apetytu nie ma. No to przynajmniej doopsko schudnie. Po świętach idę na umówione badania krwi to zobaczymy co tam jeszcze wynajdą.
Tymczasem, razem z kotami wypoczywamy "na wakacjach", które miały być fajnym wyjazdem na kilka dnia a okazały się szpitalem :-) Ale nadrobimy to wszystko, nadrobimy...
Czytam Wasze blogi, jestem ze wszystkim na bieżąco, tylko komentarzy nie zostawiałam bo nie miałam siły myśleć, ale już się poprawiam.
Mam nadzieję jutro już wyjść na prostą. 3MajCie kciuki.

Pozdrawiam pozałóżkowo.


środa, 25 marca 2015

W łeb se strzelę.

Znowu umieram... A już tak dobrze mi szło. I się lepiej czułam i biegałam nawet i w ogóle. No to od rana znowu kaszlę i ciężko mi się oddycha i chyba gorączkę mam, nie wiem bo siedze w pracy ale po to chyba żeby swoje odsiedzieć. Musiałam się gdzieś zaprawić, głupol jeden. I tak myślę myślę i mi wychodzi że wczoraj po badmintonie wyszłam cała zgrzana w samym dresiku, a było 3 stopnie. No to mam. I po co ja te włosy na jaśniejsze przefarbowałam???

Pozdrawiam. Po prostu pozdrawiam.