A z samego rana, jak zwykle w sobotę, kiedy to dolegiwałam w barłogu przewracając się po raz kolejny na prawy bądź lewy bok, bo na wznak to niestety spać nie potrafię, usłyszałam trzaśnięcie klapki na listy. I jak zwykle, zamiast spokojnie poczekać aż wstanę, to nie, klap na podłogę i na bosaka na
górę dół zobaczyć co tam mi pan listonosz znowu naniósł, bo ostatnio to samo badziewie tylko przynosi, ulotki, reklamy i gazetki sklepowe. Zniechęcona podniosłam kupkę papierów z podłogi, a tam, między kolejną ofertą karty kredytowej z niezwykle atrakcyjnym oprocentowaniem jedynie 39,5 procenta a ulotką z chińskiej reatsuracji na wynos, zawieruszył się biały kruk. Z Polski
:-)
Ze samego Wrocławia! I w dodatku ze znaczkiem z symbolem Koziorożca - GosiAnko Wrocławianko, skąd wiedziałaś żem ja Koziorożyca właśnie????
Przyznam szczerze że trochę już o tym zapomniałam, ale sobie szybciutko z bijącym sercem przypomniałam, że przecież jakimś najdziwniejszym zbiegiem okoliczności, po trochę nieudolnym zdaniu egzaminu z GosiAnkowej podróży, przy pomocy niejakiego JejCiOnego Roberta S. przebywającego obecnie w miejscu odosobnionym gdzieś na drugim krańcu świata, gdzie zamiast "cześć" mówi się "Konichiwa", zostałam wylosowana do odbioru przesyłki z drobnostkami, z której niezmiernie ale to naprawdę okrutnie sie cieszę. Jak zapowiedziano
Za Moimi (czyli Jej) Drzwiami, proszę Państwa, Drogie Panie i Przystojni Panowie, wymarzona NAGRODA NUMER 3!
I oczywiście Gosia nie byłaby sobą gdyby nie dodała czegoś osobistego :-)
Gosiu, to ja dziękuję Tobie! Za tego przepysznego (mam nadzieję bo jeszcze nie próbowałam) KitKata o smaku zielonej herbaty...
Za landrynkę i AŻ DWA długopisy! Jeden powędrował od razu do torebki.
Panna Migawka tyle sobie robi z zakazu łażenia po stole! Wszystkiego cza przecież pilnować, bo ucieknie...
A Tiguś ma w nosie KitKaty... On sam jest jak Kit. Kat.
No i to tyle z sobotnich Wiadomości na Gorąco Prosto ze Słonecznej Szkocji.
Miłej niedzieli!