niedziela, 13 lipca 2014

Parę nowości z kociego życia.

Jak w tytule. Parę nowości.
Bo nawet kawy sobie nie można normalnie wypić w spokoju, a gdzie tam już o napisaniu posta wspomnieć...

Widzicie ten czarny kubek? No, to co z niego wystaje na zdjęciu? To jest kubek ze spieniacza do mleka bo ja lubię moją kawę z pianką. Siadam sobie przy komputerze i powoli dolewam mleczka do kawy...

OCZYWIŚCIE znienacka zjawia się ON.


Pyszne mleczko, ommmciu chrommmciu chlipciu chlip....


Dobrze że z tego mleka tylko okruchy zostały bo by od razu sraczki dostał. Prawdziwej, nie tej co normalnie dostaje na widok czegoś pysznego.


A Migusia tymczasem poluje... A może sobie po prostu serial ogląda...


Miłego popołudnia i emocji na Mundialu!
(chyba dobre flagi znalazłam...)


sobota, 12 lipca 2014

Szybki apdejt

Śpieszę donieść że s-y-f (pryszcz, dziad zatracony, krosta, franca jedna) już prawie nie istnieje. Jeszcze jak się po gębie pomacam i dobrze poszukam to coś tam wymacam, ale wolę nie dotykać bo jeszcze polubi :-)

Pomogły sprzężone siły. Pasta z kurkumy  dwa razy, detreomycyna trzy razy i takie cóś:


Kupiła żech se była wczoraj w Bootsie (to taka drogeria kosmetyczna, jak w Polsce Rossmann tylko większa chyba), bo nie dość że w promocji było to jeszcze kupona na to miała tak że za darmo wyszło, a jak za darmo dają to strach nie brać.
Na opakowaniu napisali że smarować kiedy trzeba, to smarowałam z trzysta razy dziennie. I poszłam właśnie do łazienki, wysuszona skórka z miejsca pryszcza odpadła a pod nią ukazało się.... NIC!
Super! Na wszelki wypadek jednak kazałam mamie zakupić ten Benzacne o którym pisałyście to syn przywiezie jak będzie. 
No to teraz już jestem w pełni zadowolona. Mogę jutro szaleć ;-) jak się nic nie zmieni...




A z rana...

A z samego rana, jak zwykle w sobotę, kiedy to dolegiwałam w barłogu przewracając się po raz kolejny na prawy bądź lewy bok, bo na wznak to niestety spać nie potrafię, usłyszałam trzaśnięcie klapki na listy. I jak zwykle, zamiast spokojnie poczekać aż wstanę, to nie, klap na podłogę i na bosaka na górę dół zobaczyć co tam mi pan listonosz znowu naniósł, bo ostatnio to samo badziewie tylko przynosi, ulotki, reklamy i gazetki sklepowe. Zniechęcona podniosłam kupkę papierów z podłogi, a tam, między kolejną ofertą karty kredytowej z niezwykle atrakcyjnym oprocentowaniem jedynie 39,5 procenta a ulotką z chińskiej reatsuracji na wynos, zawieruszył się biały kruk. Z Polski
:-)
Ze samego Wrocławia! I w dodatku ze znaczkiem z symbolem Koziorożca - GosiAnko Wrocławianko, skąd wiedziałaś żem ja Koziorożyca właśnie????


Przyznam szczerze że trochę już o tym zapomniałam, ale sobie szybciutko z bijącym sercem przypomniałam, że przecież jakimś najdziwniejszym zbiegiem okoliczności, po trochę nieudolnym zdaniu egzaminu z GosiAnkowej podróży, przy pomocy niejakiego JejCiOnego Roberta S. przebywającego obecnie w miejscu odosobnionym gdzieś na drugim krańcu świata, gdzie zamiast "cześć" mówi się "Konichiwa", zostałam wylosowana do odbioru przesyłki z drobnostkami, z której niezmiernie ale to naprawdę okrutnie sie cieszę. Jak zapowiedziano Za Moimi (czyli Jej) Drzwiami, proszę Państwa, Drogie Panie i Przystojni Panowie, wymarzona NAGRODA NUMER 3!


I oczywiście Gosia nie byłaby sobą gdyby nie dodała czegoś osobistego :-) 


Gosiu, to ja dziękuję Tobie! Za tego przepysznego (mam nadzieję bo jeszcze nie próbowałam) KitKata o smaku zielonej herbaty...


Za landrynkę i AŻ DWA długopisy! Jeden powędrował od razu do torebki. 


Panna Migawka tyle sobie robi z zakazu łażenia po stole! Wszystkiego cza przecież pilnować, bo ucieknie...


A Tiguś ma w nosie KitKaty... On sam jest jak Kit. Kat.


No i to tyle z sobotnich Wiadomości na Gorąco Prosto ze Słonecznej Szkocji.

Miłej niedzieli!