W slangu angielskim znaczyć może też:
- be back (będę z powrotem)
- bye bye (do widzenia)
- baby (kochanie)
- best before (najlepsze przed)
i wiele wiele innych.
Dla mnie dzisiaj BB znaczy - Beauty Blender! Już wyjaśniam.
Na moje szczęście ale także utrapienie (!) mam koleżankę która jest beauty therapist, czyli pania która zajmuje się wszelkiego rodzaju zabiegami upiększająco-kosmetycznymi. I tu właśnie, wszem i wobec oświadczam że ta pani doprowadzi mnie do bankructwa, normalnie do bankructwa! Chociaż trzeba jej przyznać że wiele trików kosmetycznych które mi podaje to są proste przepisy z babcinej apteki, a które działają cudownie. No bo przecież każdy ma w domu miód czy kawę, czy jogurt czy cytrynę... A kremy które mi poleca wcale nie są z tej najwyższej półki. No ale ja dla mnie krem musi mieć odpowiednią cenę żeby działał, a już jak ma w nazwie "Laser" to ja się podniecam jak chorąży nowym glockiem.
Tym razem nie o kremie jest mowa a o tym najnowszym wynalazku, czyli specjalnej, super odlotowej gąbce do nakładania makeupu, która nie jest gąbką bo jest zrobiona z jakiegoś specjalnego materiału, a która to czyni podobno cuda na kobiecej twarzy. Tanie to nie jest bo pojedynczo kosztuje 13 funtów, w Polsce jakieś 79 złotych - podaję linka jakby ktoś chciał. A można też sobie poczytać na stronie producenta.
Więc kiedy mi moja zaufana kosmetyczna koleżanka nakazała wręcz sobie zakupić to cudo, wahałam się tylko do najbliższej wypłaty. Zakupiłam cały komplet, czyli 2 gąbki plus płyn do ich czyszczenia, a co, jak szaleć to szaleć :-) I oto dziś, nadeszło pocztą.
Świeże, pachnące, nieśmigane, nie wyjęte jeszcze z pudełka, fotografia prosto z biurka, oto ono:
Będę wypróbowywać jutro. Moje cudowne, nowe, miękkie różowe jaja...
Pozdrawiam!