Poprzedni tydzień miałam wręcz fatalny. Tak to już czasami bywa że jak się coś zacznie pieprzyć to się pieprzy i nie wiadomo kiedy przestanie.
Najpierw bolała mnie głowa przez kilka dni, potem zgubiłam Ajfona. Potem miałam coś w rodzaju grypy, a w międzyczasie wyprałam sobie w pralce kluczyk do mojego nowego samochodu. Nie wiem czego mi było bardziej szkoda - fona czy kluczyka. Bez telefonu jak bez ręki w dzisiejszych czasach, ani człowiek nie zadzwoni, ani nie wyśle smsa, ani nie sprawdzi poczty na bieżąco, ani zdjęcia nie zrobi jak się coś fajnego zdarzy. Kluczyk mam zapasowy, więc jakby trochę mniejsze zło.
Na dodatek o coś nam poszło z mężem i wkurzona jestem na niego strasznie już jakiś czas, nawet świętowanie rocznicy odłożyliśmy z tego powodu.
Ale... nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, jak mówi stare przysłowie babci i dziadka. Kluczyk rozebrałam wysuszyłam suszarką, potem na kaloryferze, potem włożyłam do słoika z ryżem, według zaleceń internautów. Bo to taki raczej pilot do otwierania jest bardziej niż standardowy klucz, więc ryż miał wyciągnąć resztki wilgoci. Po dwóch dniach sprawdziłam, działa! Nawet bateria działa! Cud jakiś, albo takie dobre kluczyki do samochodów teraz robią.
Na chłopa się nadal dąsam, zobaczymy jak się sytuacja rozwinie, na ten moment to mam go ochotę siekierą ukatrupić, oczywiście nie mam siekiery, ale ochotę mam. Hormony jakieś czy co?
No i najważniejsze teraz - ha! Mam swój fon z powrotem. Nie, nie ten zgubiony, tamten to się zapodział bezpowrotnie i nie wróci. Mam nowy, śliczniusieńki, z piękną dizajnerską obudową, która po jednym dniu użytkowania jest już porysowana jak cholera (co to za badziewia teraz produkują!) zgrabny i leciutki Ajfon 5! Wiecie już czemu się zbytnio nie przejmowałam zgubą? Bo telefon mam najlepszy na świecie - służbowy. No i jak się zgubi to trzeba dać pracownikowi nowy. Teraz tak sobie chojrakuję, ale wstydu się najadłam bardzo, bom zwykła szanować rzeczy, szczególnie ładne, szczególnie cudze. Ostatni i jedyny chyba raz gdy coś zgubiłam to były pieniądze w latach osiemdziesiątych, jeszcze w podstawówce. Od tej pory strzegę bardzo wszystkiego i wszystkich. A tu masz! Stara baba i telefon zgubiła! Ale jak mówią - nie ma tego złego...
czwartek, 21 lutego 2013
środa, 20 lutego 2013
poniedziałek, 18 lutego 2013
A teraz mi zazdrośćcie!
Wczoraj była niedziela i w dodatku całkowicie piękny dzień. Zdecydowaliśmy się wypuścić Migusię na mały spacerek po podwórku. Była zachwycona!
Oczywiście asystował jej w odkrywaniu świata starszy brat:
Starszemu bratu wolno wchodzić na niedostępne dla maluchów na razie tereny:
A teraz uwaga, uwaga! To jeszcze nie koniec lutego, a zobaczcie co się u nas dzieje:
A to widok z okna:
Oczywiście asystował jej w odkrywaniu świata starszy brat:
Starszemu bratu wolno wchodzić na niedostępne dla maluchów na razie tereny:
A teraz uwaga, uwaga! To jeszcze nie koniec lutego, a zobaczcie co się u nas dzieje:
Mini-bratki w całej krasie
Wrzosiec
Forsycja
Tawułka
A to z północnej strony podwórka
Drzewo-a-raczej-krzak, ten jest wiecznie zielony!
A to widok z okna:
To co, przyszła już czy nie przyszła? Dla mnie wiosna przyjdzie z pierwszymi krokusami. A to już naprawdę niedługo!
Subskrybuj:
Posty (Atom)