czwartek, 7 lutego 2013

Tłusty (????) czwartek

Jak zwykle w środę przed tłustym czwartkiem postanowiłam zrobić pączki. Mężowi zachciało się też chrustu czyli faworków. To zrobiłam.
Faworki poszły na pierwszy ogień (olej). Potem pączki. I coś się stało, czy olej był do bani, czy temperatura czy jeszcze coś, w każdym razie pączki nie wyrosły mi tak jakbym chciała, za to zaczęły rosnąć na oleju. I się przypalać. A w środku nie dopiekać. Zmarnowałam tak ze dwa, na szczęście najpierw zrobiłam "na spróbowanie". Reszta się już jakoś zrobiła, ale poprzysmażały się na czarno choć nie były spalone. Z nadziewaniem t omiałam cały cyrk, bo postanowiłam nadziewać po usmażeniu przez tutkę, a nie wzięłam pod uwagę że dżem może mieć drobinki i tutkę zatykać, więć naklęłam się przy tym, nawkurzałam. Na koniec postanowiłam polukrować lukrem truskawkowym ten mój pączkowy disaster, narobiłam przy tym jeszcze większego bałaganu. Potem sprzątałam godzinę i tuż przed północą, zajadając pączka faworkiem, zrobiłam jeszcze te oto fotki, jako udokumentowanie mego niechlubnego dzieła:

pączki polukrowane


  polukrowane i posypane cukrem pudrem dla odmiany

... i tylko posypane. bo lukru zabrakło.

Miały być lekkie jak piórko i niebiańsko pyszne. Cóż, do lekkości jak piórko i anielskiej miękkości to im trochę brakuje. Już wiele pączków w życiu zrobiłam i jeszcze nigdy nie wyszły mi tak... niepączkowe! Ech, przynajmniej faworki uratowały mi tłusto-czwartkowy humor. Zaniosłam ich dziś trochę do pracy. Zachwytom nie było końca. Pewnie z powodu nalewki nagietkowej na spirytusie której dodałam zamiast wódki ;-)




środa, 6 lutego 2013

Obawy przedoperacyjne

Umówiłam się już z wetem na sterylkę Migusi. 28 lutego, Wielki Dzień. Razem z mikroczipem.
I muszę się przyznać że niezmienie się boję. Z kocurami to jest szybko, szast prast i po sprawie. A dziewczynki to jednak zawsze mają gorzej. Zresztą operacji Tigusia też nie przeżyłam bo wzięliśmy go już "zrobionego".
Czego się boję? Tego że nie wolno jej będzie dawać jeść od dziewiętnastej dnia poprzedniego. Dobrze że pić będzie mogła. Jak to zorganizować, nie wiem, bo Tiggy lubi sobie dojadać w nocy. Jak ją zamknę w pokoju to kuwetkę będę musiała też zamknąć. A Tiguś znowu będzie miał traumę że pokój zamknięty, jakim prawem ona tam a on tu! No ale jedzenie to mały problem. Największa niewiadoma to czas po operacji.
Wzięłam już sobie urlop żeby być z nią cały następny dzień, a potem jest weekend to jakoś będzie. Rodzi się cały szereg pytań - czy będzie sobie lizała ranę, a co jak będzie? Założyć kołnierz czy po prostu pilnować? A co jak sobie wygryzie? No ale może nie wygryzie. A jak będzie chciała skakać, przecież nie można skakać zaraz po. Albo jak zaatakuje Tigusia i będą się przewalać, a ona go będzie kopać, a on ją podgryzać w łapki... Szukam odpowiedzi w internecie i szukam, a nic konkretnego nie mogę znaleźć.
Może wy mi pomożecie? Jak zachowywały się wasze koteczki po operacji, jak reagowały starsze koty, jak sobie radziliście w sytuacjach bez wyjścia? Pomóżcie, proszę!

wtorek, 5 lutego 2013

Jak się kotów nie lubi

No nie lubię tych kotów wcale, denerwują mnie, oszaleć z nimi można. Tylko brudzą, hałasują i spać nie dają. Duży to jeszcze ujdzie, zje, idzie się poszlajać, wraca, śpi, na kolana nie włazi, na łóżku ma swój kącik. Ale ta mała to już skaranie boskie. Sofa cała podrapana, dopiero dwa lata ma, a wygląda jakby miała dziesięć. Żre wszystko co widzi, robi kupy na potęgę i w dodatku pierdzi że tylko uciekać! Cały dom w śmieciach, papierki jakieś, wszędzie pudełka, szczury... I jeszcze do kwiatka się dorwała, tego najdelikatniejszego, do którego dostępu nie ma... a raczej nie było. Zaraza jedna, a jak mi na kolana wskakuje to zawsze, ale to zawsze wbije pazury, och jak to boli, no przecież wbija mi te pazury aż do kości!
Że co, że na rękach ją trzymam cały czas? A co mam zrobić jak sama włazi na ręce, no stoi tak stoi i paczy to jak nie wziąć? No na ramię mi też wskakuje, szczególnie jak gram na komputerze, lubi sobie tam posiedzieć. I tak fajnie gania za myszką po monitorze! Paczka dzisiaj przyszła to jej dałem to pudełko, zobacz jak fajnie się bawi! A tamto drugie to jest po chusteczkach do nosa, jeszcze fajniejsze, z dziurką i ona w tę dziurkę wrzuca papierki po czekoladkach i sobie wyciąga. No masz tu jeszcze jeden papierek, masz! Widzisz? Fajnie się bawi, no nie? Czekaj czekaj, daj aparat, szybko, bo zaraz skończy! OK, udało się, ze trzydzieści zdjęć zrobiłem i dwa filmy! No coś się zawsze wybierze. Patrz, patrz, jak się ganiają, ja nie mogę, najpierw on ją potem ona jego, no zagryzie ją zaraz, zrób coś! Ciężko zaakceptować te zabawy ale chyba jednak nie robią sobie krzywdy, prawda? Och, zmęczyły się kotki, patrz, duży już padł i leży na parapecie. No chodź tu maleńka, chodź do mnie na rączki, gdzie ci się będzie lepiej spało niż u mnie? Co? Nie dawaj tego telewizora głośniej bo kotka obudzisz....

Jak to jest że mężczyźni FCALE TYCH KOTUF NIE LUBIOM????