No i się prawie że rypło. Mój drugi pod względem starszeństwa siostrzeniec, z młodszej choć średniej siostry, będzie miał komunię w tym roku, właściwie to już w maju, jak na komunię świętą przystało. Miałam zamiar, jako siostra, jako ciocia i jako w ogóle członek rodziny, przyjechać, sama bo sama, bo mąż nie ma urlopu a syn zdaje właśnie w maju egzaminy, córka prawdopodobnież także. No więc delegacja w mojej osobie miała przyjechać ale nie przyjedzie bo z powodu pewnych względów nie może, opisze to szanowna delegacja w stosownym czasie.
Mój pierwszy siostrzeniec, ten ukochany najważniejszy i najbiedniejszy, chociaż nie z pieniędzy ale z umysłu, dziecię upośledzone intelektualnie ale bogate w serce jak nikt, ten którego nawet moja własna córka by chciała adoptować, kochany diabełek z ADHD, mój chrześniak, czyli ten któremu się należy, dostał na swoją komunię Nintendo Wii z całym dodatkowym oporządzenie i zestawem gier. To było dwa lata temu.
No więc teraz, jako lojalna siostra, która kocha jednakowo obu siostrzeńców choć zauważa różnicę między nimi i chrześniactwo traktuje jako coś więcej niż prezenty na różne okazje, chciałam podarować młodszemu siostrzeńcowi na komunię coś co by bardzo chciał i o czym by marzył. No a on marzy o czym????? O tym samym co ma Diabełek, czyli Nintendo Wii. OK, chce Wii, będzie Wii. Dla mnie lepiej, bo cena konsoli w ciągu dwóch lat potaniała o połowę (tutaj, nie wiem jak w Polsce). 500 złotych to chyba nie taki ogromny pieniądz dla cioci zza granicy, co nie?
Co mnie martwi to to że gówniarz ma Playstation i PSP, ma nawet Xboxa 360. A do Xboxa jest Kinnect, taki dodatek który pozwala na sterowanie bezprzewodowo grą nawet lepeij niż Wii, bo całkowicie bez kabli i pilotów. I myślałam żeby mu ten Kinnect kupić. A on że Xbox będzie już stary a Kinnect nowy i jak Xbox siądzie to co zrobi z Kinnectem? No sam mi tego nie powiedział bo się wstydzi, ale mam swoje źródła. No niby dzieciak mądry, wie czego chce. Ale z drugiej strony...
Wydaje mi się że on po prostu zazdrości Diabełkowi i dlatego nie chce być gorszy. Bo to rozpuszczony jedynak jest, w dodatku wychowywany przez mamusię. Wyrachowany i cyniczny choć uroczy. Jego matka sprzeciwia się gorąco jakiemukolwiek prezentowi dla niego bo przecież jak mnie nie będzie to po co prezent? Ale ja mam swoje zasady.
Ach, kocham ich obu choć prawdziwą wartość ma dla mnie na razie jeden z nich. Niech będzie Wii, Problem z głowy.
A tak w ogóle i na koniec dodam, że szlag mnie trafia gdy pomyślę że moje dzieci dostały na komunię g... od moich sióstr, i tak samo od siostry męża. I co one niby są winne że ich ciocie miały inne priorytety? Moje dzieci, dorosłe już prawie w połowie, do dziś nam wypominają prezenty komunijne. To nic że dostały trochę (dużo jak na tamte czasy) pieniędzy od dziadków. Dziadkowie to dziadkowie. PREZENTY były gówniane i to tylko pamiętają, nie kasę. Więc, niech będzie Wii. Będzie dziecko miało co wspominać.
piątek, 10 lutego 2012
środa, 8 lutego 2012
Simsy
Niemal każdy zna tę grę komputerową, gdzie sterujesz ludzikiem przez ciebie stworzonym, jego otoczeniem, emocjami i całym jego życiem. The Sims, po polsku Simsy. Jaki jest cel tej gry, chyba nie wie nikt, tworzy się takiego Sima, nazywa go, kształtuje mu osobowość i charakter, posyła do pracy, karmi, każe się mu wykonywać podstawowe czynności człowieka, chodzić do pracy, zawierać związki, mieć dzieci. Niektórzy nawet umierają i pozostają po nich małe pomniki, czasami mogą straszyć... Możliwości jest nieskończenie wiele a gra niestety wciąga.
Grę znałam sprzed wielu lat, kiedy to człowiek był młody i miał dużo czasu na takie duperele. Więc kiedy tylko wpadło mi do głowy żeby ją sobie znaleźć w postaci aplikacji na telefon, i to w dodatku darmowej, zainstalowałam ją sobie od razu. I zaczęłam grać.
Stworzyłam więc Józka Stodołę, który ma żyłkę do interesów. Dom miał taki sobie więc go ulepszyłam co nieco, dokupując mu najtańszy (na razie) zestaw hi-fi i fotel, bo resztę już miał. Potem stworzyłam mu partnerkę, Gienkę Fajkowską, artystę, ale fajnie ubraną. Musieli się dobrze poznać, więc się odwiedzali często, prawili komplementy, oglądali wspólnie telewizję, parę razy nawet pocałowali. W końcu zostali partnerami i mogli robić woo-hoo!
No ale kasa się skończyła i musieli pójść do pracy. Wybudowałam więc dla Józka gmach Urzędu, a dla Gienki Centrum Artystyczne. Ale żeby dobrze im się żyło, trzeba żeby mieli więcej przyjaciół. Więc kolejno dołączali do zespołu: Alicja Smalec, Władzio Siekiera, Wiesiu Dupkowski, Jan Bubek, Kazia Marmolada i Zdzisława Namolna. Alicja Smalec szybko dobrze zapoznała się z Władziem Siekierą i zostali partnerami i też mogą już robić woo-hoo! Każdy z nich ma swój własny dom, skromnie umeblowany, ale bogacą się własną pracą i benefitami które codziennie docierają do skrzynki pocztowej. Trzeba było stworzyć nowe miejsca pracy, wybudowano więc budynek Straży Pożarnej i Stadion. Tak więc w chwili obecnej każdy ma zajęcie, chodzi codziennie do pracy, awansuje więc pieniędzy też przybywa, bo wiadomo, awans to lepsza kasa! Każdy pracuje w innych godzinach, więc nieczęsto się spotykają, ale muszą niekiedy sobie pogadać. Poza poślednimi czynnościami takimi jak jedzenie, chodzenie do ubikacji czy spanie, moje Simy mogą też piec smaczne ciasteczka i uprawiać ogródek, co daje im dużo satysfakcji a mnie przynosi dochody, hehe!
Czasami też oglądają telewizję lub tańczą, ale nie za często bo nie mają czasu. Miasto musi się rozwijać, a ja potrzebuję pieniędzy. Muszę wybudować jeszcze salon samochodowy i supermarket, bo park i sklep hobbystyczny już są. Aha, jeszcze sklep zoologiczny, bo Simsy muszą mieć przecież jakieś zwierzątka. Nie wiem tylko dlaczego oni nie mogą chodzić do parku, chyba trzeba jeszcze poczekać na rozwój wydarzeń.
Na razie wszystkie dziewczyny i Jan Bubek są w pracy, a reszta już skończyła na dziś i zajmuje się swoimi sprawami. Jak to w życiu.
:-)
Grę znałam sprzed wielu lat, kiedy to człowiek był młody i miał dużo czasu na takie duperele. Więc kiedy tylko wpadło mi do głowy żeby ją sobie znaleźć w postaci aplikacji na telefon, i to w dodatku darmowej, zainstalowałam ją sobie od razu. I zaczęłam grać.
Stworzyłam więc Józka Stodołę, który ma żyłkę do interesów. Dom miał taki sobie więc go ulepszyłam co nieco, dokupując mu najtańszy (na razie) zestaw hi-fi i fotel, bo resztę już miał. Potem stworzyłam mu partnerkę, Gienkę Fajkowską, artystę, ale fajnie ubraną. Musieli się dobrze poznać, więc się odwiedzali często, prawili komplementy, oglądali wspólnie telewizję, parę razy nawet pocałowali. W końcu zostali partnerami i mogli robić woo-hoo!
No ale kasa się skończyła i musieli pójść do pracy. Wybudowałam więc dla Józka gmach Urzędu, a dla Gienki Centrum Artystyczne. Ale żeby dobrze im się żyło, trzeba żeby mieli więcej przyjaciół. Więc kolejno dołączali do zespołu: Alicja Smalec, Władzio Siekiera, Wiesiu Dupkowski, Jan Bubek, Kazia Marmolada i Zdzisława Namolna. Alicja Smalec szybko dobrze zapoznała się z Władziem Siekierą i zostali partnerami i też mogą już robić woo-hoo! Każdy z nich ma swój własny dom, skromnie umeblowany, ale bogacą się własną pracą i benefitami które codziennie docierają do skrzynki pocztowej. Trzeba było stworzyć nowe miejsca pracy, wybudowano więc budynek Straży Pożarnej i Stadion. Tak więc w chwili obecnej każdy ma zajęcie, chodzi codziennie do pracy, awansuje więc pieniędzy też przybywa, bo wiadomo, awans to lepsza kasa! Każdy pracuje w innych godzinach, więc nieczęsto się spotykają, ale muszą niekiedy sobie pogadać. Poza poślednimi czynnościami takimi jak jedzenie, chodzenie do ubikacji czy spanie, moje Simy mogą też piec smaczne ciasteczka i uprawiać ogródek, co daje im dużo satysfakcji a mnie przynosi dochody, hehe!
Czasami też oglądają telewizję lub tańczą, ale nie za często bo nie mają czasu. Miasto musi się rozwijać, a ja potrzebuję pieniędzy. Muszę wybudować jeszcze salon samochodowy i supermarket, bo park i sklep hobbystyczny już są. Aha, jeszcze sklep zoologiczny, bo Simsy muszą mieć przecież jakieś zwierzątka. Nie wiem tylko dlaczego oni nie mogą chodzić do parku, chyba trzeba jeszcze poczekać na rozwój wydarzeń.
Na razie wszystkie dziewczyny i Jan Bubek są w pracy, a reszta już skończyła na dziś i zajmuje się swoimi sprawami. Jak to w życiu.
:-)
piątek, 3 lutego 2012
Stefka i Telefon
Stefka jest bardzo podekscytowana bo Stefka będzie miała nowy telefon służbowy. Samsung Galaxy II będzie miała, ten o którym od dawna marzyła.No i nie byłoby nic w tym dziwnego gdyby nie to że Stefka chyba umyślnie zepsuła swój Blackberry bo jej się nie podobał.
A wszystko wzięło się z zazdrości. Kiedy nowy ajfon3G wszedł na rynek, wszyscy byli bardzo zaaferowani i każdy GO chciał mieć, Stefka też. Akurat właśnie mnie i mężowi kończyła się umowa na nasze telefony, więc po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw oraz po żmudnych obliczeniach finansowych zdecydowaliśmy że damy radę, a tanio nie było. Ale nie żeby tak od razu, najpierw zdecydowałam się na nowy telefon Androida, HTC Magic, niby cudo, ale ja kprzyniosłam go do domu to coś mi w nim było nie tak, jakoś mi po prostu nie leżał. Poza ceną. Ale mąż, jak to on, z pieniędzmi się nie liczy choć ich nie ma, więc przekonał mnie weź ajfona, zobacz jaki super jest, nie ma porówniania. I rzeczywiście, nie było.
Stefka pozazdrościłą i też bardzo chciała mieć ajfona, i też właśnie jej się kontrakt kończył ale niestety, jej sieć na ajfona nie miała licencji a do innej przenieść się nie chciała. Chcąc nie chcąc, wzięła sobie HTC Magic który jej wcześniej pokazywałam i się nim cieszyła.
Ale po jakimś czasie ajfon3GS wszedł na rynek i jej sieć już miała do niego dostęp. Ale tym razem Stefka nie miała dostępu bo się okazało że nie ma dobrej historii kredytowej czy coś. W każdym razie nie dla tej klientki były te ajfony. Więc się Stefka wkurzyła bezlitośnie na ajfona (nie na sieć) i zaprzysięgła się na życie i śmierć własną że tego szitu to nigdy już do ręki nie weźmie. I nie wzięła.
Kiedy awansowała na sekretarkę, jej szef postarał się o telefon służbowy dla niej bo niby musi być pod ręką. Rok walczyła z jakąś przestarzałą Nokią która była przecież najlepsza na świecie, sto razy lepsza niż ten szit ajfon. Następnie firma załatwiła bardzo korzystne firmowe te;efony i wszyscy mieliśmy do wyboru ajfona4 albo Blackberry. Wszyscy wybrali oczywiście wiadomo co, ale nie Stefka, która wciąż pałała do ajfona nienawiścią najgorętszą, taką z jadem, prosto z serca. Stefka wybrała Blackberry.
No i zaczęły się problemy. To się jej telefon nie synchronizował, to się z siecią nie łączył, to się nie ładował, nawet potrafił jej parę razy kompletnie zespuć komputer, tak! I tak już półtora roku Stefka walczy z telefonem, a menadżer od zakupów informatyczno-komunikacyjnych walczy ze Stefką. No ale dzisiaj definitywnie klamka zapadła, po tym jak menadżer sam się pofatygował zobaczyć jak telefon psuje Stefce komputer, ale tym razem telefon zepsuł się sam. Naprawdę. Menadżer stwierdził co prawda że spsuć się mogł po rzuceniu nim o podłogę kilka razy, na co Stefka zarzekała się że ona nigdy, przenigdy w życiu by nie rzuciał telefonem o podłogę, niczym by nie rzuciła, a nawet jakby rzuciła, to przecież on by już to wiedział bo Stefka przecież jego to by nie skłamała. Ha ha ha.
No dobra więc, Stefka dostanie nowy telefon. Samsung Galaxy bo ajfona przecież najnowszego do ręki nie weźmie. Zobaczymy kiedy jej nowy Samsung zacznie psuć jej komputer. Daję jej czas do pierwszej synchronizacji :-)
A wszystko wzięło się z zazdrości. Kiedy nowy ajfon3G wszedł na rynek, wszyscy byli bardzo zaaferowani i każdy GO chciał mieć, Stefka też. Akurat właśnie mnie i mężowi kończyła się umowa na nasze telefony, więc po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw oraz po żmudnych obliczeniach finansowych zdecydowaliśmy że damy radę, a tanio nie było. Ale nie żeby tak od razu, najpierw zdecydowałam się na nowy telefon Androida, HTC Magic, niby cudo, ale ja kprzyniosłam go do domu to coś mi w nim było nie tak, jakoś mi po prostu nie leżał. Poza ceną. Ale mąż, jak to on, z pieniędzmi się nie liczy choć ich nie ma, więc przekonał mnie weź ajfona, zobacz jaki super jest, nie ma porówniania. I rzeczywiście, nie było.
Stefka pozazdrościłą i też bardzo chciała mieć ajfona, i też właśnie jej się kontrakt kończył ale niestety, jej sieć na ajfona nie miała licencji a do innej przenieść się nie chciała. Chcąc nie chcąc, wzięła sobie HTC Magic który jej wcześniej pokazywałam i się nim cieszyła.
Ale po jakimś czasie ajfon3GS wszedł na rynek i jej sieć już miała do niego dostęp. Ale tym razem Stefka nie miała dostępu bo się okazało że nie ma dobrej historii kredytowej czy coś. W każdym razie nie dla tej klientki były te ajfony. Więc się Stefka wkurzyła bezlitośnie na ajfona (nie na sieć) i zaprzysięgła się na życie i śmierć własną że tego szitu to nigdy już do ręki nie weźmie. I nie wzięła.
Kiedy awansowała na sekretarkę, jej szef postarał się o telefon służbowy dla niej bo niby musi być pod ręką. Rok walczyła z jakąś przestarzałą Nokią która była przecież najlepsza na świecie, sto razy lepsza niż ten szit ajfon. Następnie firma załatwiła bardzo korzystne firmowe te;efony i wszyscy mieliśmy do wyboru ajfona4 albo Blackberry. Wszyscy wybrali oczywiście wiadomo co, ale nie Stefka, która wciąż pałała do ajfona nienawiścią najgorętszą, taką z jadem, prosto z serca. Stefka wybrała Blackberry.
No i zaczęły się problemy. To się jej telefon nie synchronizował, to się z siecią nie łączył, to się nie ładował, nawet potrafił jej parę razy kompletnie zespuć komputer, tak! I tak już półtora roku Stefka walczy z telefonem, a menadżer od zakupów informatyczno-komunikacyjnych walczy ze Stefką. No ale dzisiaj definitywnie klamka zapadła, po tym jak menadżer sam się pofatygował zobaczyć jak telefon psuje Stefce komputer, ale tym razem telefon zepsuł się sam. Naprawdę. Menadżer stwierdził co prawda że spsuć się mogł po rzuceniu nim o podłogę kilka razy, na co Stefka zarzekała się że ona nigdy, przenigdy w życiu by nie rzuciał telefonem o podłogę, niczym by nie rzuciła, a nawet jakby rzuciła, to przecież on by już to wiedział bo Stefka przecież jego to by nie skłamała. Ha ha ha.
No dobra więc, Stefka dostanie nowy telefon. Samsung Galaxy bo ajfona przecież najnowszego do ręki nie weźmie. Zobaczymy kiedy jej nowy Samsung zacznie psuć jej komputer. Daję jej czas do pierwszej synchronizacji :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)