Ech, jakiś taki zły ten dzień był dla mnie. Niby nic a jednak nerwa mam. Część uniwersyteckiej posiadłości, którą zarządzam, idzie pod młotek, czyli zostaje sprzedana. Wiedzieliśmy o tym już od dawna, ale nikt nic na pewno. Dalej nikt nic nie wie, tyle tylko że zostałam poinformowana że ta część mojej pracy będzie musiała zostać jakoś zastąpiona. To mały ułamek, nawet nie 20% moich obowiązków, ale jak to do cholery zapełnić, nie wiem. W normalnych warunkach, znaczy bez długów, olałabym to i poprosiła o redukcję etatu o 20 procent, czyli dodatkowy wolny jeden dzień w tygodniu, czyli cztery dni pracy. Ale że to niestety idzie w parze z redukcją zarobków, nie da rady. Muszę coś wymyślić. Prawdopodobnie będę usiłowała przekonać szefa że te dodatkowe obowiązki którymi mnie obdarzył w sierpniu, a na które sama się zgodziłam, że sobie z nimi czasowo nie mogłam poradzić i dlatego niekiedy mam opóźnienia i stres z tym związany, a stres nie jest dobry, o nie. I dlatego jestem zadowolona z zaistniałej sytuacji bo teraz będe mogła się nareszcie wykazac jak należy.
A prawda jest taka że jestem leniwą krową która w pracy gra na Facebooku i pisze blogi. A jak nie to przegląda internet do bólu. I co gorsza, nie może się z tego wyplątać. Wpadłam w błędne koło sieci. Przyznaję, jestem siecioholiczką, a to jeszcze gorsze niż alkoholizm, bo gdy z tym ostatnim potrafię sobie radzić bezbłędnie, to pierwsze jest na razie nie do wyleczenia. Jak wyleczyć się z uzależnienia od internetu, no jak? Jak tu skasować wszystkie swoje farmy, na które tyle pracowałam i tyle w nich osiągnęłam, jak tu nie sięgnąc przynajmniej raz na godzinę do swojej ulubionej strony internetowej, jak tu nie obejrzeć ciekawego filmiku na youtube, no jak????? Odpowiedź tkwi najpewniej w internecie. I tu koło się zamyka. A ja tracę cenny czas.
wtorek, 17 stycznia 2012
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Młodzież jest jakaś inna
Ja nie wiem jaka ta dzisiejsza młodzież jest ... inaczej wychowana. Kiedy ja miałam ...naście lat, chodziło się do koleżanek, rzadziej do kolegów, właściwie prawie wcale, bo nie wypadało. Najwyżej w grupie, albo na urodziny. Wchodziło się do domu i szło do pokoju koleżanki, jak któraś dzieliła pokój z rodzeństwem, to po prostu zostało przegonione do kuchni albo na podwórko. Często paliłyśmy papierosy ale tak żeby nikt nie widział, głupie nie wiedziałyśmy jak to strasznie czuć. I cieszyłyśmy się że matka się nie domyśla, ale matka się oczywiście domyślała, tylko dyskretnie nie dawała po sobie poznać. No bo jak tu się nie domyślić jak z małego pokoiku w którym siedzi siedem dziewcząt, bucha dym przez szpary w drzwiach. Ojcowie raczej mało zajmowali się dziećmi, bo albo praca albo inne sprawy, ciężko wtedy było, koniec lat dziewięćdziesiątych.
No więc jak już taka koleżanka przyszła do innej do domu, zamykały się w pokoju i paplały, paliły papierosy, śmiały się, rodzice nie przeszkadzali, ale też nikt nie przeszkadzał rodzicom. A teraz?
Do córki przychodzi koleżanka, Ania. Obie po osiemnaście lat. Dziewczyny idą do pokoju, mamo nie przeszkadzaj nam. OK. Po pół godzinie słyszę tup tup tup, schodzą do salonu, każda z laptopem pod pachą. Protestuję, bo też chcę sobie posiedzieć na sofie. Ale mamo, my tylko na chwilę, bo coś tam jest w telewizji (a laptopy na kolanach), jak będziesz chciała to przecież tylko przyjdź i powiedz i my sobie pójdziemy. OK, nie zbawi mnie te parę minut. Za parę minut laptopy do pokoju na górę, dziewczyny schodzą do kuchni. Córka zasiada wygodnie przy stole, a koleżanka... wlewa wodę do czajnika, wyciąga z szafki kubki, kawę, z lodówki mleko. ROBIĄ SOBIE KAWĘ. A właściwie to koleżanka robi dla nich obu.
Po kawie, obie wychodzą na podwórko. Wiem po co ale się nie wtrącam. Jak już sobie palą to przynajmniej nie w domu. Bo w domu nie pozwalam.
Czy coś tu jest nie tak? Czy to nie gość powinien siedzieć a gospodarz ugościć? Czy córka powinna kryć się z papierosami przed rodzicami, czy jeśli sama na nie zarabia to jej wolno? Czy ja już jestem taka stara czy te nastolatki są dziś jakieś inne?
No więc jak już taka koleżanka przyszła do innej do domu, zamykały się w pokoju i paplały, paliły papierosy, śmiały się, rodzice nie przeszkadzali, ale też nikt nie przeszkadzał rodzicom. A teraz?
Do córki przychodzi koleżanka, Ania. Obie po osiemnaście lat. Dziewczyny idą do pokoju, mamo nie przeszkadzaj nam. OK. Po pół godzinie słyszę tup tup tup, schodzą do salonu, każda z laptopem pod pachą. Protestuję, bo też chcę sobie posiedzieć na sofie. Ale mamo, my tylko na chwilę, bo coś tam jest w telewizji (a laptopy na kolanach), jak będziesz chciała to przecież tylko przyjdź i powiedz i my sobie pójdziemy. OK, nie zbawi mnie te parę minut. Za parę minut laptopy do pokoju na górę, dziewczyny schodzą do kuchni. Córka zasiada wygodnie przy stole, a koleżanka... wlewa wodę do czajnika, wyciąga z szafki kubki, kawę, z lodówki mleko. ROBIĄ SOBIE KAWĘ. A właściwie to koleżanka robi dla nich obu.
Po kawie, obie wychodzą na podwórko. Wiem po co ale się nie wtrącam. Jak już sobie palą to przynajmniej nie w domu. Bo w domu nie pozwalam.
Czy coś tu jest nie tak? Czy to nie gość powinien siedzieć a gospodarz ugościć? Czy córka powinna kryć się z papierosami przed rodzicami, czy jeśli sama na nie zarabia to jej wolno? Czy ja już jestem taka stara czy te nastolatki są dziś jakieś inne?
piątek, 13 stycznia 2012
Piątek trzynastego
To niesamowite jak wiele ludzi wierzy że trzynastego, i w dodatku, w piątek, MUSI im się coś złego przydarzyć. W porannej audycji naszego lokalnego radia zaproszono ludzi do dzielenia się swoim pechem z dzisiejszego poranka. Od razu rozdzwoniły się telefony. Kobieta wstała jak co dzień do pracy, spóźniła się na autobus, wsiadła do nie tego autobusu, przysnęła i pojechała na drugą stronę miasta. Wróciła, zziajana wpadła do pracy, gdzie okazało się że ma dzisiaj drugą zmianę, na godzinę 15.00. Ha ha.
Inna kobieta już była ubrana do wyjścia z kluczem w ręku, już właściwie wychodziła, gdy jej kilkuletni smarkacz upuścił kubek z sokiem typu Kubuś, oczywiście pełny, na podłogę. Sok wszędzie, na podlodze, meblach, ścianach i na smarkacza szkolnym ubranku. Ha ha.
Facet do pracy dojeżdża dwoma autobusami, ale dzisiaj jak na złość oba przyjechały o minutę za wcześnie i w mniejszym odstępie niż zwykle. Facet musiał siedzieć 15 minut dłużej w pracy bo był za wcześnie. Ha ha.
Dziewczyna złapała prostownicę nie tą stroną co trzeba. Inna wypaliła dziurę w bluzce. Chłopak pośliznął się i skręcił sobie palec w lewej ręce. Ha ha.
Stefka spóżniła się na autobus do pracy bo dwie ciężarówki zatarasowały jej drogę i nie mogła przejść przez ulicę. W autobusie dziecko puściło pawia i cały autobus śmierdział rzygami pomimo otwartych wszystkich okien. Stefka do teraz wzdryga się na wspomnienie.
Wiozłam Synka do szkoły. Droga była dość przejezdna, żadnych korków, wszystkie światła zielone. I nagle, na ostatnim skrzyżowaniu przed szkołą, złapało nas czerwone światło. Kurde, no nie, przecież to piątek trzynastego, taki pech! Syn popatrzył na mnie spode łba i wybuchnął śmiechem. Ha ha.
I właśnie przed chwilą piątek trzynastego zepsuł Stefce komputer, hahaha!
Inna kobieta już była ubrana do wyjścia z kluczem w ręku, już właściwie wychodziła, gdy jej kilkuletni smarkacz upuścił kubek z sokiem typu Kubuś, oczywiście pełny, na podłogę. Sok wszędzie, na podlodze, meblach, ścianach i na smarkacza szkolnym ubranku. Ha ha.
Facet do pracy dojeżdża dwoma autobusami, ale dzisiaj jak na złość oba przyjechały o minutę za wcześnie i w mniejszym odstępie niż zwykle. Facet musiał siedzieć 15 minut dłużej w pracy bo był za wcześnie. Ha ha.
Dziewczyna złapała prostownicę nie tą stroną co trzeba. Inna wypaliła dziurę w bluzce. Chłopak pośliznął się i skręcił sobie palec w lewej ręce. Ha ha.
Stefka spóżniła się na autobus do pracy bo dwie ciężarówki zatarasowały jej drogę i nie mogła przejść przez ulicę. W autobusie dziecko puściło pawia i cały autobus śmierdział rzygami pomimo otwartych wszystkich okien. Stefka do teraz wzdryga się na wspomnienie.
Wiozłam Synka do szkoły. Droga była dość przejezdna, żadnych korków, wszystkie światła zielone. I nagle, na ostatnim skrzyżowaniu przed szkołą, złapało nas czerwone światło. Kurde, no nie, przecież to piątek trzynastego, taki pech! Syn popatrzył na mnie spode łba i wybuchnął śmiechem. Ha ha.
I właśnie przed chwilą piątek trzynastego zepsuł Stefce komputer, hahaha!
Subskrybuj:
Posty (Atom)