piątek, 26 sierpnia 2011

Stracone pokolenie

Przeczytalam wlasnie artykul, kolejny juz o tzw. straconym pokoleniu.

Autorka przedstawia wyniki badan jakiejs tam prof. Iglickiej, dla ktorej tzw. "mloda emigracj", czyli ludzie urodzeni w latach 80-tych, to stracone pokolenie. Czesto osoby w dyplomem studiow wyzszych, wyjechali bo w Polsce nie bylo dla nich pracy. W pewnym sensie zyli na podwojnym marginesie - ani tam, ani tu. Nie mieli szans na wybicie sie, na awans spoleczny, bo pracowali znacznie ponizej swoich kwalifikacji, zwiazanych z wyksztalceniem a nie doswiadczeniem zawodowym.

To faktycznie smutne widziec mlodych ktorzy pokonczyli studia w Polsce i przyjechali tutaj szukac pracy, bo tu wykonuja prace ponizej oczekiwan, bo nie maja doswiadczenia, a w Polsce rowniez nie wykaza sie doswiadczeniem po ewentualnym powrocie, poza tym jak sie powracajacych Polakow traktuje, wiemy wszyscy. Nie ma dla nich pracy.

A swoja droga nie wiem skad ciagle ta nagonka na "stracone pokolenie", czyli ludzi wyksztalconych. Niestety, prawda jest taka ze gros emigrantow w UK to ludzie bez wyksztalcenia i ci sa w naprawde znacznej przewadze. Moje dzieci nie wstydza sie ze sa Polakami, ale kiedy slysza rodakow na ulicy, milkna. Nie chca byc kojarzone z chamstwem i prostactwem, choc ich rowiesnicy nie rozumieja jezyka polskiego. Wstydza sie slow ktore slysza. "K" i "ch" co drugie slowo, po prostu zenujace. Moze to uchodzi na ulicach polskich miast, ale jak mieszkasz za granica i musisz sluchac tych wulgaryzmow, czujesz obrzydzenie do narodu polskiego. Niestety, holota rowniez wyjechala za granice, ale o niej sie nie pisze, glosno jest tylko o "straconym pokoleniu"... Smutne... Ale ja nie chce byc kojarzona z ta holota. Jestesmy wyksztalcona rodzina, pracujemy na powaznych stanowiskach, zaliczamy sie do klasy sredniej, nie przeklinamy. I co chwila musimy udowadniac ze nie kazdy Polak to zlo. Bo taka opinie mamy niestety za granica. I nie jest ona wyrobiona na podstawie "straconego pokolenia", o nie.

Prawda jest chyba troszeczke inna, ale nikt o niej nie chce slyszec. Ten, kto chcial (czytaj: doksztalcil sie, zrobil kursy, przeszedl szkolenia), ma taka sama prace jakiej moglby oczekiwac tam, w kraju. Za lepsze pieniadze, mniejszy stres i nieporownywalnie wiekszy komfort pracy. Kto skonczyl w Polsce podstawowke czy zawodowke nie szukal przeciez pracy na stanowisku kierowniczym, bo to nie jego progi. Ale i on znalazl prace ktora pozwoli mu godnie zyc.

No to mnie sie udalo, bo ja to pokolenie lat 70-tych jestem wiec sie do straconego pokolenia nie zaliczam, ani moje dzieci bo nie wyksztalcone w III RP.
Nie, nie czujemy sie przegrani. Czasami tylko jest nam zal kiedy przyjezdzamy do kraju i widzimy jak nasi bliscy borykaja sie z codziennymi trudnosciami. Tutaj jednak jest w wiele latwiej. I tylko czasem jest nam wstyd kiedy opowiadamy o naszym zyciu tutaj, wstyd ze my mamy to o czym inni moga sobie tylko pomarzyc.
8 kwiecień 2011

Zaakceptuj mnie na Facebooku

Kazdy chyba ma dzisiaj konto na Facebooku, jedni bo szukaja prawdziwych znajomych, inni bo potrzebuja znajomych do Farmville czy jakiejs innej gry. Niektorzy zakladaja konto bo tak wypada, inni by faktycznie miec kontakt z osobami z ktorymi nie moga widywac sie w realu. Odnawiaja sie stare znajomosci, zawieraja nowe, mlodzi umawiaja sie na Facebooku do klubu, pubu czy do kina. I to jest OK. Gorzej gdy przez Facebooka rujnuje sie malzenstwo, bo ona spotkala swa dawna milosc i on jej wyznal ze wciaz ja kocha. Albo gdy malenkie dziecko zabiera z domu opieka spoleczna bo matka nie ma czasu sie nim zajmowac bo nie schodzi z komputera dniami i nocami. Tak, takie przypadki tez sie zdarzaja.

W moim domu wszyscy maja swojego Facebooka. Podczas gdy jedni (maz) maja aby miec, inni (skromnie sie nie przyznam) utylizuja portal w celach rozrywkowych, jeszcze inni (Corka i Syn) prawie caly swoj wolny czas rozmawiaja na Facebooku, sledza znajomych, wymieniaja sie filmami i zadaniami z matematyki, jednym slowem - zyja na Facebooku.

- "Synku, wyslalam ci zaproszenie na Facebooka - zaakcepuj mnie!" - "Aha, akurat cie zaakceptuje, bedziesz mnie podgladac!"

- "Coreczko, zaakceptuj mnie na Facebooku, tam jest taka fajna gra, bedziemy sobie grac, bedziemy znajomymi, ty mi pomozesz a ja tobie..." - "OK!" Po tygodniu Corka oswiadczyla: - "Wywalilam cie ze znajomych bo mnie bedziesz szpiegowac!" - "Ja - szpiegowac?? No co ty, a co z gra?" - "Gra jest glupia, nie mam czasu na gry. A ciebie i tak nie zaakceptuje z powrotem". Nikt nie chce starej matki na Facebooku... buuu

Wy dzieci moje nie wiecie jednak ze jak bede chciala was poszpiegowac to i tak to zrobie, hehe... Sa inne mozliwosc na Facebooku niz tylko zezwalanie na ogladanie przez zaakceptowane osoby. Oczywiscie ze wam nie powiem jakie, nie powiem wam nawet ze was podgladam diabeł . Znikam teraz, poogladac sobie najnowsze zdjecia moich pociech, zanim sie zorientuja i wypisza sie z Facebooka, na zawsze...
4 Kwiecień 2011

Księżniczka i miecz

Kiedy moj Syn byl malym synkiem, telewizja Polsat nadawala rozne seriale, miedzy innymi "Hercules" i "Ksena wojownicza ksiezniczka". Synek upodobal sobie Ksene szczegolnie, ganial po domu z malym piankowym mieczem i plastikowa tarcza, atakowal co sie dalo krzyczac: "Jesztem Kszena!!!". Na zabawach karnawalowych w przedszkolu Synek musial byc obowiazkowo przebrany za wojownika, najlepiej Rzymianina (bo z mieczem), najlepiej wyglada to na fotografiach, bo tak pozowal ze potrafil zaslonic soba i swoim mieczem z pol grupy.

Po jakims czasie do miecza dolaczyly roznej masci karabiny i pistolety, a Synek z rycerza zmienial sie w zolnierza.

Raz zdarzyla sie przygoda ktora wszyscy wspominamy do dzis, umierajac ze smiechu, chociaz wtedy moze to i smieszne nie bylo. Synek z Coreczka (odpowiednio 5 i 7 lat) zostali sami w domu na chwile, bo trzeba bylo szybko wyskoczyc po cos do sklepu. Oczywiscie mieli zapowiedziane, ze nie wolno nikomu (nawet mamie, bo mama ma klucz) otwierac drzwi, a jak juz ktos by przyszedl to najlepiec siedziec cicho. Kto by tu zreszta mogl przyjsc w czasie 5 minut, kiedy mnie nie bylo.

Wracam do domu, dzieciaki nic nie mowia, spogladaja tylko na siebie, Synek usmiecha sie lobuzersko, Coreczka widac ze chce cos powiedziec ale sie hamuje. W koncu nie wytrzymala. - "Bo jak cie nie bylo to ktos zapukal do drzwi". - "No i co, byliscie cicho jak kazalam?" - "Tak, ale on podsluchiwal pod drzwiami czy ten ktos tam jest, a potem powiedzial do mnie 'Otworz drzwi, ja go ciachne mieczem...'" Zdusilam smiech i zapytalam -"Ale nie otworzylas?" - " No nie, nie jestem glupia, jak dziecko moze doroslego ciachnac mieczem???" Madra, odpowiedzialna Coreczka...
30 Marzec 2011