środa, 4 października 2017

O Matce i Córce

Przeczytałam dziś na pewnym forum wątek zatytułowany "Moja matka". Pisze dziewczyna, lat trzydzieści. W wielkim skrócie, dziewczyna ma matkę i ojca, którzy od zawsze się nienawidzili, a to z powodu jej przyrodniego brata, o jedenaście lat starszego, którego matka zawsze broniła przed ojcem, który tego syna bardzo zawsze nienawidził i ustawiał po kątach, bo kradł, rozbijał się i ciągle rozrabiał. I ją nawet molestował jako dziewczynkę, ten brat, nie ojciec. A jak ona to powiedziała rodzicom, to ojciec mu bardzo wlał, a matka stanęła w obronie syna oczywiście, a nie w jej.  W każdym razie - idziemy dalej. Matka tak nienawidziła ojca, że wyjechała za granicę do pracy, aby zarobić na mieszkanie i się z nim rozwieść. Dziewczynka miała wtedy osiem lat. Matka przyjeżdżała co jakiś czas do domu, ale atmosfera była zawsze bardzo napięta. Kiedy jej brat skończył osiemnaście lat, ojciec pod nieobecność matki wyrzucił go z domu. Matka oczywiście zrobiła ojcu wielką awanturę i przysięgła sobie, że go zostawi, ale nie mogła sobie nazbierać na mieszkanie, bo za każdym razem, kiedy przyjeżdżała do Polski, wszystkie pieniądze trwoniła, bo spłacała długi brata i dawała mu duże kwoty. Po maturze dziewczyna wyjechałą również za granicę do pracy, ale wróciła i kupiła sobie kawalerkę do remontu. Połowę kwoty sfinansowała matka. Po czym się wprowadziła mówiąc, że to na chwilę, że jeszcze trochę zarobi i wyprowadzi się na swoje. Tymczasem, zamiast odkładać pieniądze, wciąż finansowała brata. Ich relacje bardzo się pogorszyły, przy czym dziewczyna dodaje, że bardzo tęskniła za matką, kiedy ta pracowała za granicą, że bardzo jej matki brakowało, ale że również miała żal o to, że nie miała normalnego dzieciństwa bo wychowanie bez matki było okropne. Dodaje, że z perspektywy czasu widzi, że matka wyjechałą do pracy po to by pomagać bratu, a zostawić ojca chciała w odwecie za to, jak on traktował jej syna.
Po jakimś czasie dziewczyna nie wytrzymała i wyrzuciła matkę z mieszkania. Bo dla matki zawsze brat był najważniejszy, że dla niego potrafiła wyjechać, a gdy ona płakała i prosiła, żeby nie jechała, to matka ją zbywała mówiąc, że to ostatni raz. No więc, wygoniła matke z domu. Nie widziały się od tego czasu, a teraz, po kilku latach matka przysłała jej list żądając zwrotu pieniędzy, które jej dała na mieszkanie, albo odda sprawę do sądu. Masakra! (słowa dziewczyny).
I dalej następuje opis, jak to ona biedna, ta dziewczyna, że nigdy tak naprawdę matki nie miała, że mama dla niej była zawsze jak koleżanka, że jak na przykład kiedyś przyszły z koleżanką bardzo pijane (na studiach już ) to matka po prostu położyła je spać, a rano ugotowała rosołku. Żadnej awantury, żadnego kazania, jak tak można, zero przekazania wartości moralnych. O bracie pisze, że go nienawidzi i nie chce go na oczy widzieć, bo ją molestował seksualnie, kiedy miała sześć lat i od tego czasu ojciec zaczął pąłać do niego nienawiścią, a matka zamiast uczynić tak jak ojciec, to go broniła i wybielała i jeszcze dawała mu pieniądze. Po czym jest długi elaborat o molestowaniu seksualnym i jaka to dla niej jest trauma na całe życie. I wyjazd matki także.
Mimo tego wszystkiego, było jej matki żal, myślała o niej, jak jej źle, czuła że nie powinna jej ranić bo już i tak wiele wycierpiała, a jednocześnie jest świadoma, że matka ją skrzywdziła, że nie tak powinna wychować swoje dzieci. Z drugiej strony, matka zabierała ją na spacery, miała czas na dziewczyńskie pogaduchy, przytulała i wysłuchiwała problemów, dawała odczuć matczyną miłość.
To tyle dziewczyna.
Oczywiście nakręceni czytelnicy wsłuchali się jedynie w wątek molestowania. A moją uwagę zwróciło co innego. Owszem, jej dzieciństwo nie wyglądało za ciekawie, owszem, została skrzywdzona i nikomu nie życzę takiego domu, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że tak przecież wygląda rzeczywistość wielu dzieci w dzisiejszych czasach. Ale wyczuwam, że to nie o tę krzywdę w tym wszystkim chodzi. Nienawidzi brata. Czy nie jest on jej przyrodnim bratem? Czyli nie jest synem jej ojca? Oczywiście dziewczyna nie pomyślała, że na zachowanie brata duży (w może jedyny) wpływ miało zachowanie jej ojca względem niego. Nie każdy potrafi zostać ojcem nie swojego dziecka. Nienawidzi brata, bo uważa, że matka go bardziej kocha niż ją. A czy zastanowiła się, co ona by zrobiła na matki miejscu? Patrzyłaby z cierpliwością, jak ktoś maltretuje jej dziecko? Biegłaby utulić córeczkę, która siedzi sobie na kanapie w pokoiku (sorry ale tak to wygląda z zewnątrz) czy raczej rzuciłaby się na pomoc temu, któremu dzieje się krzywda tu i teraz? Myślę, że powinna zadać sobie to pytanie jako matka (bo jest młodą matką), żeby choć w części zrozumieć. Brat, nawet jeśli zrobił w życiu złe rzeczy, to sam był wtedy jeszcze dzieckiem i na pewno nie tak należało się z nim obejść. Wyrzucono go z domu, nie miał gdzie mieszkać, za co żyć, a ona się dziwi matce, że chciała pomóc swemu dziecku? Sprawiedliwie, to nie znaczy równo.
Kiedy byłam mała, mieliśmy taką czytankę w drugiej chyba klasie podstawówki. "Czy Ci najmilszy", napisał ją Henryk Sienkiewicz. Nigdy nie zapomnę słów matki, która oddała ostatni grosz najmłodszemu synowi, nie dając nic pozostałym dwóm: "Błogosławieństwo moje wszystkim, ale dary temu jednemu, bom ja matka a on najbiedniejszy"
Jeszcze raz powtórzę - współczuję dzieciństwa i współczuję traumy, ale myślę także że jest ona rozpieszczoną córeczką tatusia, która nienawidzi brata za to, że dostał od mamy więcej uwagi i więcej pieniędzy. Których na dodatek brat nie musi zwracać. No cóż, brat nie wyrzucił matki z domu...


19 komentarzy:

  1. Boze jaka ta historia jest...smutna :c udowania jak silna jest milosc rodzica do dziecka i czasami jak potrafi zgubic...


    http://angelaendzel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest straszna historia, traumatyczna dla wszystkich. Nie ma idealnego wyjscia z takich sytuacji.

      Usuń
  2. Mysle, ze w takich skomplikowanych sprawach nalezalo by wysluchac wszystkich jej uczestnikow, a my znamy subiektywna opowiesc corki. W relacjach rodzinnych nic nie jest bialo-czarne, kazdy ma swoje racje.
    Z tego, co opisalas, wylania sie obraz matki nieobiektywnej i niesprawiedliwej, bo gdziez ona byla, kiedy synalek obmacywal jej 6-letnia corke? A w tamtej chwili to wlasnie ona najbardziej potrzebowala wsparcia, a nie nastoletni zboczony bandziorek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sa strasznie skomplikowane sprawy. Zal dziewczyny i zal matki, bo na pewno robila wszystko co uwazala za najlepsze dla swoich dzieci. Nie uwazam natomiast, ze kilkuletnie dziecko ma obiektywne spojrzenie na sprawe. Ona widziala jak tato bil chlopaka, a mama sie za nim wstawiala. Nie tak to powinno zostac rozegrane od poczatku, ale z punktu widzenia matki patrzac, przeciez nie zajelabym sie corka patrzac jak maz mi naparza syna. Sa jakies priorytety. Dziecko widzialo co widzialo.

      Usuń
  3. Strasznie trudna i przykra sprawa, ale niestety obserwowałam przez lata wśród moich znajomych, że często rodzice, a najczęściej matka właśnie obdarzała nielogiczną i zupełnie chorą miłością te dzieci, które były "najgorsze w stadzie".
    Przykład. Syn 1 - zaradny, dobry zawód, niepijący, utrzymujący z żoną swoją rodzinę, budujący dom i dbający o niego i o rodzinę.
    Od matki nie dostaje nic, oprócz zgody na wybudowanie domu na działce rodziców. Przez lata matka obraża i odsądza od czci jego przyzwoitą żonę. Nic ich nie wspiera, tylko krytykuje.
    Syn 2 - pijak, nie szanujący swojej pracy, ani swojej rodziny, pomieszkujący w pokoiku w domu mamusi, zawsze z problemami, zawsze bez grosza, bo przepija, albo mu się pracować nie chce.
    Dostaje: działkę z wybudowanym już przez rodziców domem w stanie surowym. Dom do tej pory niewykończony, on pomieszkuje u mamy, a jego żona z 2 dorosłych już dzieci mieszka w nie do końca nawet urządzonej kawalerce.
    Mamusia kocha tego synusia numer 2 i wspiera przez całe życie - dolewając mu alkoholu, trzymając u siebie, dając możliwość obijania się i życia bez celu i sensu.
    Tak to wygląda w niejednej rodzinie, którą znam.
    Tak więc w opisanej przez Ciebie historii uważam jednak, że zawiedli oboje, ale przede wszystkim matka, która nie wysłuchała krzywdy córki i nie zrobiła z tym nic.
    Nie znam relacji pozostałych stron, np. ojca.
    Ale wiem, że to często głupia miłość prowadzi do takich wynaturzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze chcialoby sie wspierac tych slabszych, pomagac tym, ktorzy sobie nie daja rady, w wielu rodzinach jest zazwyczaj jedno dziecko (najczesciej najmlodsze) holubione przez rodzicow i moze dlatego staje sie ono bardziej od nich zalezne. To sa cholernie skomplikowane sytuacje. Mnie zawsze corka oskarzala, ze jej brat ma wszystko a ona nic, teraz syn mnie oskarza ze ona dostawala o wiele wiecej niz on. I kazde z nich ma racje, niestety.

      Usuń
  4. Trudna i skomplikowana sytuacja...
    I nie wiadomo kto tam naprawdę ma rację, bo trzeba by wysłuchać wszystkich po kolei..

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam trzeciego meza i jedynego syna z pierwszego malzenstwa, mysle, ze to mi daje prawo do jakiejs oceny tej sytuacji. Moj drugi maz mial od pierwszego dnia absolutny zakaz wszelkich interwencji w sprawie mojego syna, nie wolno mu bylo ani narzucac co mojemu synowi wolno a co nie, ani tym bardziej karac go w jakikolwiek sposob.
    Owszem warunki zachowania ustalalismy razem (ja mialam zawsze prawo do ostatecznej decyzji) i byly one przedstawiane Juniorowi jako nasze wspolne zdanie tylko po to zeby Junior mial szacunek dla mojego meza. W sumie uklad miedzy Juniorem a drugim mezem (ojczymem - nienawidze tego slowa) byly zawsze bardzo dobre i moge z reka na sercu powiedziec, ze Owczesny byl bardziej tolerancyjny niz ja.
    Mysle, ze to niestety zalezy od matki.
    Owszem rozumiem, ze kobieta chciala sobie ulozyc powtornie zycie, ale nie kosztem dziecka. Domyslam sie (bo tego nie wiemy na 100%) ze kierujac sie miloscia lub zwykla checia bycia "szczesliwa zona" to ona zaniedbala warunki na jakich odbywaly sie stosunki miedzy jej synem a drugim mezem. Owszem, bron buk nie popieram molestowania dziewczyny przez starszego brata, ale czy on aby nie byl molestowany przez meza matki?
    Tak kary cielesne (dziewczyna sama pisze, ze ojciec bil brata) to tez molestowanie, ze nie seksualne to niby co ma sie nie liczyc?
    To my kobiety jestesmy przede wszystkim matkami i naszym obowiazkiem jest chronic KAZDE dziecko od samego poczatku. Przeciez corka przyszla na swiat pozniej, wiec najpierw trzeba bylo zadbac o bezpieczenstwo syna a dopiero potem decydowac sie na nastepne dziecko. Takie jest moje zdanie.
    A wychodzac po raz drugi za maz mialam tylko 27 lat i jednak moglam juz w czasie narzeczenstwa zadbac o przyszlosc syna.
    Oczywiscie nie wiem ile ta kobieta miala lat i czy aby nie wyszla za maz po raz drugi bo juz kolejne dziecko bylo "w drodze".
    No coz jak sobie czlowiek poscieli tak sie wyspi, ale w tym przypadku to matka scielila nie tylko sobie ale i dzieciom.
    Tragiczna sytuacja dla calej rodziny:((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie tak jak piszesz. Mnie sie jedynie nie podoba, ze dziewczyna nienawidzi brata, nie tyle za molestowanie (co zdarzylo sie tylko jeden raz i nie wiadomo co tak naprawde sie wydarzylo, bo zadnych szczegolow nie podala, czemu sie w sumie nie dziwie), a za to, ze matka w jej mniemaniu kochala go bardziej niz ja, bo dawala mu wiecej pieniedzy. O pieniadzach, ktore matka dala JEJ na mieszkanie, jest tylko mala wzmianka, a to chyba nie taka mala sumka byla.
      Najgorsze w takich sytuacjach jest, ze odbija sie na wszystkich czlonkach rodziny.

      Usuń
  6. Czytam trzeci raz i tylko jedno przychodzi mi do głowy - oni wszyscy są siebie warci, dysfunkcyjna rodzina, (skoro matka wiedziała że się źle dzieje to pojechała za granicę zostawiając z tym niedobrym znienawidzonym mężem dzieci, gdzie tu logika, przecież normalnie to się dzieci najpierw chroni przed oprawcą) i tak po kolei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Klarko idealistko, zebys Ty wiedziala ile ja tu spotkalam Polek, ktore zostawily dzieci z mezem "pijakiem" a przyjechaly na zarobek i sobie "poderwaly" rowniez zonatego (zona w Polsce) faceta to by Ci wlosy na calym ciele (nawet te systematycznie golone) stanely deba.
      Tez tego nie rozumiem, ale kazdy maz zostawiony w Polsce to "pijak" i kazda zona, ktora tam zostala to "lajdaczka" to wszystko dla usprawiedliwienia wlasnego tutaj lajdactwa. Nie wiem co sie dzieje z ludzmi, ale nie chce ani wiedziec ani rozumiec, na szczescie to nie moja bajka.

      Usuń
  7. "Prawda jak doopa, kazdy ma swoja"
    Nie ustaosunkowuje sie do takich opowiesci. Nie oceniam.
    Jak Stardust napisala wczesniej- "to nie moja bajka".

    Mnie tez odsadzono od czci i wiary, kiedy wyjechalam, a potem zabralam syna tutaj.
    To nie zburzylo moich relacji z dziecmi. Chca rozmawiac ze mna i spedzac wakacje. Same tez sa w super relacji ze soba. I nie licza kasy, komu ile.

    Z pomocy tez sie wyleczylam. Pewnie wredna jestem, ale wierz mi, wole wpakowac kase w lapke sympatycznemu Ramezowi z Puerto Rico niz pochylac sie nad durna kuzynka, ktora jednego drania zamienila na drugiego i teraz tutaj zasuwa na uznanie.
    Wiem, wredna jestm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez wyjechalam sama i wiem jak to jest gdy sie jest bez dzieci. Wedlug mnie corka ma wypaczony obraz wydarzen, a co uderzylo mnie to powod, dla ktorego wyrzucila matke z domu. Nie dlatego ze byly awantury, matka pila czy sie lajdaczyla. Nie. Dlatego ze matka kontaktowala sie z jej bratem. W ogole, cala rodzina toksyczna, ale matke najmniej potepiam. Taka - solidarnosc matek - powiedzmy...

      Usuń
  8. Co za pomieszanie z poplątaniem... Jakieś to wszystko pogięte, nienormalne i - jeśli mam być szczera - jakoś mi w tej historii nikogo nie jest żal.
    Ja chyba też jestem wredna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie taka matka, która zostawia dzieci mimo molestowania i w dodatku ze znienawidzonym mężem, nie może zasługiwać na szacunek, a dzieci nieszczęśliwe, bo od kogo miały nauczyć się miłości i rozwiązywania konfliktów. Czy w tej rodzinie nie rozmawiało się o swoich potrzebach?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niektorych sie nie da rozmawiac. Moj eksmalzonek na przyklad nie przyjmowal do wiadomosci, ze dzieci moga chciec na gwiazdke cos innego niz to co on im kupowal. Dzieci pisaly listy do mikolaja, mowily o czym marza, a i tak dostawaly to co chcial tatus. To taki przyklad tylko.

      Usuń
  10. Nad tą historią długo się zastanawiałam i nie umiałam dać sensownego komentarza, bo każdy musiałby być emocjonalnie po czyjejś stronie. A każda z osób uczestniczących w tych wydarzeniach była w jakiś sposób totalnie poszkodowana.

    OdpowiedzUsuń